Następnego dnia rano Rosalee z ulgą odnotowała, że strój, który dla siebie wybrała, zyskał milczącą aprobatę jej matki. Przynajmniej jeden problem miała z głowy. Zjadła z rodzicami śniadanie, nie odzywając się zbyt wiele, ale za to słuchając uważnie, by czegoś się o nich dowiedzieć. To niestety niewiele jej dało, bo tata opowiadał o jakimś nowym produkcie, który dobrze się sprzedawał, a mama tylko mu potakiwała. Wyraźnie było widać, że od początku wiedziała, że to będzie sukces sprzedażowy. Rosalee postanowiła przejść się do sklepu ojca i na własne oczy zobaczyć, czym się zajmował.
– No dobrze, to ja was z żalem zostawiam, ale muszę być dzisiaj wcześniej w pracy – powiedział Richard i ucałował je obie w policzek.
– My także powinnyśmy już iść – oznajmiła Arabella kilka minut później. – O tej porze w Świętym Mungu nie będziemy musiały długo czekać.
– Dobrze, mamo – odpowiedziała pokornie Rosalee. Wizytę u uzdrowiciela uważała za stratę czasu, ale nie chciała się kłócić z matką.
Arabella zlustrowała córkę od stóp do głów i pokiwała z zadowoleniem głową. Rose pozbyła się tych okropnych, mugolskich ubrań, w których wróciła do domu i znów wyglądała i zachowywała się przyzwoicie. Teraz trzeba się będzie upewnić, że wszystko z nią w porządku i umówić ją na spotkanie z Derekiem. Termin ślubu jeszcze nie minął, więc pani Crawford liczyła na to, że młodzi pobiorą się bez żadnych przeszkód. I że nie straci twarzy przed rodziną Goldbergów.~*~
– Co panie do mnie sprowadza? – spytał uzdrowiciel z Oddziału Skutków Nieprawidłowego Użycia Zaklęć, do którego zostały skierowane.
– Moja córka została porwana, pobita i pozszywana przez jakiegoś gbura, który ją oszpecił i... strach pomyśleć, co jeszcze jej zrobił i chciałybyśmy, żeby pan ją przebadał i...
Uzdrowiciel szybko przestał jej słuchać i przeniósł spojrzenie na córkę. Dziewczyna zarumieniła się z oburzenia, zacisnęła dłonie w pięści i już miała się wtrącić, gdy mężczyzna ją ubiegł.
– Ile lat ma pani córka? – bezceremonialnie przerwał Arabelli jej tyradę.
– Dwadzieścia pięć, ale co to ma do rzeczy?
– To, że jest pełnoletnia i sama może za siebie mówić – powiedział ostro. – I nie ma potrzeby, by pani była obecna przy tej rozmowie czy, tym bardziej, przy badaniu.
– Ale ona zapomni o najważniejszych kwestiach! – Arabella nie dała się tak łatwo wyprosić z gabinetu. – Musi pan sprawdzić czy Zaklęcie Czystości nie zostało naruszone! I czy tę okropną bliznę da się usunąć.
– Proszę wyjść i zaczekać za drzwiami – uzdrowiciel niemalże wypchnął kobietę na korytarz. Z trudem powstrzymał się od zatrzaśnięcia za nią drzwi.
– Przepraszam pana za moją matkę – wydusiła z siebie Rosalee.
– Niech się pani nie przejmuje. Ja się już przyzwyczaiłem – odpowiedział jej z uśmiechem. – Jednak nie pozwolę, by ktokolwiek pouczał mnie, jak mam wykonywać swoją pracę. I by mówił mi, co jest najważniejsze dla mojego pacjenta.
Rosalee rozluźniła się odrobinę i pozwoliła sobie na nieśmiały uśmiech. W zasadzie skoro i tak już tu trafiła, to mogła poddać się badaniu. Severus mimochodem wspomniał o tym, że pierwszy raz przeprowadzał operację i że dobrze by było, gdyby ktoś kompetentny ocenił, czy wszystko zrobił jak należało. Ona była pewna, że tak.
Opowiedziała uzdrowicielowi o tym, jakie otrzymała obrażenia i poprosiła, by sprawdził, czy mogły spowodować częściową amnezję, czy też być może była ona skutkiem późniejszej operacji.
Mężczyzna przejął się jej historią. Obiecał dyskrecję w kwestii niepamięci i przystąpił do badania. Fizycznie z pacjentką było wszystko w porządku. Kości i mięśnie zregenerowały się prawidłowo. Jednak czaszka... Zasklepiła się, a pod nią nie znajdowały się luźne kawałki kości czy innych ciał obcych, ale wydawała się bardzo krucha w miejscu uderzenia. To w zasadzie było normalne, ale gdyby dziewczyna od razu trafiła w ręce uzdrowicielowi, teraz byłaby w znacznie lepszym stanie. Jednak tak się nie stało.
– Podam pani leki, po których tkanki wokół uszkodzenia zaczną się szybciej regenerować – powiedział po badaniu i dodał: – Jednak ta blizna... Powstała na skutek użycia mugolskich sposobów leczenia i nie da rady jej usunąć. Rozumiem, że lekarz, do którego pani trafiła, nie był czarodziejem?
– Był czarodziejem, ale nie był uzdrowicielem. Zrobił, co mógł, żeby uratować mi życie – odparła krótko.
– Szkoda, że nie wezwał kogoś, kto zna się na magomedycynie – skwitował cierpko uzdrowiciel. – W każdym razie... Nie sądzę, by to on uszkodził pani pamięć.
– Tak podejrzewałam.
– Poza tym nic pani nie dolega, więc może pani uspokoić mamę – stwierdził mężczyzna. – I wciąż ma pani na sobie Zaklęcie Czystości, chociaż...
– Chociaż co? – spytała, gdy urwał.
– No cóż. Nie jest pani dziewicą.
– Wiem – zarumieniła się. – Ale moja matka o tym nie wie. Pewnie rzuciła na mnie zaklęcie później niż...
– Tak musiało być – zgodził się szybko. – Nie zamierzam jej uświadamiać, że w tej sytuacji to zaklęcie i tak nie zadziała.
– Dziękuję panu. Czy to już wszystko?
– Tak, chyba że pani ma jeszcze jakieś pytania?
Rosalee wiedziała już wszystko, co chciała, a nawet więcej, więc pożegnała się z uzdrowicielem i wyszła na korytarz.
– Jestem całkiem zdrowa – oznajmiła wesoło, choć wcale się tak nie czuła.
– A Zaklęcie...?
– Nienaruszone – odparła krótko Rosalee. – A blizny nie da się usunąć.
Mama nie wyglądała na pocieszoną, ale uznała, że najważniejsze jest to, że jej córka wciąż jest czysta i że nie będzie się za nią wstydzić, gdy już zostanie żoną Dereka. Zajęła się planowaniem ich spotkania i odruchowo chciała się przenieść do domu. Zdziwiona spojrzała na córkę, która zamiast do kominka ruszyła w stronę wyjścia z Kliniki.
– Dokąd idziesz, Rose? – spytała zaskoczona kobieta.
– Do Ministerstwa Magii, przecież mówiłam, że chcę porozmawiać z aurorem, który prowadził sprawę mojego zaginięcia – odpowiedziała Rosie nie kryjąc irytacji.
– Myślałam, że zrezygnowałaś z tego idiotycznego pomysłu – rzekła jej matka. – Skoro i tak nie znasz nazwiska i adresu swojego porywacza.
– Och, mamo, ile razy mam powtarzać, że nikt mnie nie porwał – westchnęła dziewczyna. – Mój wybawca uratował mi życie.
– No dobrze, ale co ci da rozmowa z aurorem? Chyba nie poprosisz go, by szukał tego kogoś, kto tak cię oszpecił?
– Owszem, właśnie tego będę od niego żądać – stwierdziła Rosalee i, powtarzając w myślach wskazówki Severusa, przeszła na drugą stronę ulicy.
Mężczyzna trafnie przewidział, że jej rodzice na pewno będą chcieli sprawdzić, czy ich córka jest cała i zdrowa, więc pokazał jej trasę, jaką należy pokonać od Kliniki Świętego Munga do bocznego wejścia do Ministerstwa. Droga nie była długa, już po kilkunastu minutach Rosalee wchodziła do budki telefonicznej. Tuż za nią wepchnęła się jej, posapująca z wysiłku, mama.~*~
Dziewczyna była pewna, że nigdy wcześniej nie była we wnętrzu tego gmachu. Zachwyciło ją wszystko, co widziała. I misternie rzeźbione sklepienie wieńczące atrium i fontanna braterstwa stojąca na jego środku (nie wiedziała, że to całkiem nowa rzeźba, bo poprzednia została zniszczona na samym początku wojny). Wszędzie kręcili się ludzie, którzy przybyli tu w rozmaitych interesach. Strażnik, który sprawdzał jej różdżkę, powiedział jej, na które piętro musi pojechać, żeby dostać się do kwatery aurorów. Słysząc nazwisko osoby, z którą Rosalee chciała się widzieć, wysłał do niej przesyłkę wewnętrzną. Młody auror był wciąż bardzo popularny i często interesantki kłamały odnośnie prawdziwego celu swojej wizyty, byle tylko się z nim zobaczyć.
~*~
Harry Potter chwycił przesyłkę i szybko rzucił na nią okiem. Nazwisko Crawford coś mu mówiło, więc sięgnął po akta, by przypomnieć sobie sprawę, o którą mogło chodzić. W końcu znalazł ją w segregatorze z napisem „Zaginięcia”. Spojrzał na datę wpłynięcia sprawy i od razu sobie przypomniał, że to właśnie te akta przeglądał w sierpniu Snape. Teraz był początek grudnia i nikt już się nie spodziewał, że Rosalee Crawford kiedykolwiek się odnajdzie.
Pobiegł szybko do swojego szefa, pokazał mu akta i notatkę i spytał, czy może się zająć sprawą po swojemu. Gawain Robards tylko machnął ręką. Pewnie gdyby wiedział, że w ten przypadek może być zamieszany były śmierciożerca, zainteresowałby się sprawą dokładniej. Jednak nie miał o tym pojęcia, a Harry ani myślał go uświadamiać.
Chłopak wyszedł na korytarz i tam czekał na Rosalee. Kiedy wysiadła z windy, podszedł do niej i przedstawił się jej. Młoda kobieta wyglądała na niezadowoloną i dyskretnie wskazała na towarzyszącą jej matkę. Pokręciła lekko głową. Harry zrozumiał. Uśmiechnął się szeroko i zwrócił się do Arabelli:
– Pani Crawford, proszę tutaj zaczekać, podczas gdy ja porozmawiam z pani córką w cztery oczy.
Rosalee nie sądziła, że jej matka go posłucha, więc ze zdziwieniem patrzyła na jej promienny uśmiech i gorliwe kiwanie głową. Nie wiedziała, że to spotkanie ze słynnym Harrym Potterem tak na nią podziałało.
Weszła za aurorem do jego boksu i z westchnieniem usiadła na wskazanym przez niego krześle.
– Przysyłała mnie Severus – powiedziała konspiracyjnym szeptem.
– A ja myślałem, że przyszła pani zgłosić swoje odnalezienie – odparł na to auror.
– Muffliato! – rzuciła zaklęcie, a Harry się roześmiał.
– Teraz naprawdę wierzę, że to Snape panią przysłał. O co chodzi?
– O moje zaginięcie, oczywiście – dziewczyna uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością, bo właśnie dzięki niemu poznała nazwisko Severusa. – Opowiem panu, jak to było.
– Proszę mi mówić po imieniu, tak będzie wygodniej – zaproponował chłopak, a ona chętnie na to przystała.
Opowiedziała mu o wszystkim, co sama zapamiętała oraz o tym, co znała z relacji Severusa. Nie ukrywała tego, że wciąż nie wszystko sobie przypomniała i że być może nigdy to się nie stanie.
– Ktoś wie o twojej amnezji? – spytał Harry, gdy skończyła.
– Severus i uzdrowiciel, do którego zaprowadziła mnie mama.
– Snape nikomu o tym nie powie – zamyślił się chłopak. – Ale uzdrowiciel może zostać zwolniony z przysięgi i zeznawać przeciwko tobie.
– Są jeszcze moi rodzice... Musiałam im powiedzieć, że przez jakiś czas o niczym nie pamiętałam, żeby jakoś usprawiedliwić tak długą nieobecność.
– A właśnie, czemu nie wróciłaś wcześniej do domu?
– Bałam się. Severus uczył mnie czarować i bronić się – wyznała ze smutkiem.
– Podsumujmy. Wiesz, co cię spotkało, jednak nie możesz bez rzetelnych dowodów pójść z tym do sądu, bo cierpisz na zaniki pamięci i jesteś niewiarygodna – powiedział twardo chłopak, a ona skuliła się w sobie. Wiedziała o tym wcześniej, ale w jego ustach brzmiało to jeszcze gorzej. – Czy masz jakiś pomysł, jak zdobyć dowody?
– Tak. Chciałabym zmusić Dereka do przyznania się do winy – oznajmiła mu. – Znam zaklęcie, które zarejestruje naszą rozmowę.
– Jakie? – zainteresował się auror.
– Salvum Facere (łac. Zapisz) – odpowiedziała.
Harry znał to zaklęcie. Sam często używał go w pracy, więc wiedział, że prawidłowo rzucone może stanowić niezbity dowód w sądzie. Pokiwał z namysłem głową.
– To może się udać – stwierdził. – Pod warunkiem, że ja będę brał w tym udział. Zrobimy tak...
CZYTASZ
Severus Snape - Zaginiona
FanfictionUpalne lato dobiegało końca. Samotny, schorowany mężczyzna rzadko opuszczał stojący na mokradłach dom, ale pewnego dnia wyszedł z niego tylko po to, by odetchnąć świeżym powietrzem i rozprostować zesztywniałe, obolałe ciało. I szybko tego pożałował...