Severus wypił solidną porcję antidotum, żeby nikt się nie zorientował, że nie było z nim ostatnio najlepiej. Chciał uniknąć niewygodnych pytań i przejawów nadmiernej troski, którą okazywały mu Minerwa i Poppy. Pojedynczo był to w stanie tolerować, ale kiedy miał je obie na karku, z trudem nad sobą panował.
Tym razem nie używał kominka. Teleportował się przed wejściem na teren Hogwartu i wolnym krokiem przespacerował się przez błonia. Kiedyś, gdy był jeszcze nauczycielem, nigdy nie miał czasu na podziwianie zamku i jego okolic. W końcu wszedł do szkoły, wezwał skrzata i wręczył mu prezenty dla McGonagall, Slughorna i Pomfrey. Jutro z samego rana powinni je znaleźć w swoich pokojach. Tylko Rosalee chciał obdarować osobiście.
Gdy wspiął się po ostatnich schodach prowadzących do gabinetu McGonagall, na chwilę przystanął przed drzwiami. Wsłuchał się w dobiegające ze środka głosy i spróbował wczuć się w panujący w pomieszczeniu nastrój. Wreszcie nacisnął klamkę i wszedł do środka.
~*~
Atmosfera podczas kolacji była naprawdę odświętna. Każdy starał się, jak mógł, żeby rozmowy przy stole nie zbaczały na żadne drażliwe tematy i Minerwa, ogólnie rzecz biorąc, była bardzo zadowolona. Głównie dlatego, że Snape po raz pierwszy od dwóch lat przyjął jej zaproszenie na święta. Wcześniej próbowała zarówno w Boże Narodzenie jak i w Wielkanoc zmusić go do tego prośbą, groźbą a nawet szantażem, ale nic na niego nie działało. Dopiero obecność Rosalee wywabiła go z jego nory. McGonagall naprawdę bardzo się z tego cieszyła. Do pełni szczęścia brakowało jej tylko wiedzy o tym, co działo się pomiędzy Rosalee i Severusem.Oboje siedzieli przy stole i wyraźnie udawali, że wcale na siebie nie patrzą. Lecz kiedy ona zerkała na niego oczy jej błyszczały, a po ustach błąkał się delikatny uśmiech. Kiedy z kolei on na nią spoglądał, jego twarz wyrażała troskę, a z oczu znikał cały chłód, który zwykle w nich gościł. Jednak ani razu nie spojrzeli na siebie w tej samej chwili. McGonagall miała nadzieję, że trafnie odgaduje te niewerbalne sygnały i że oni też wkrótce zaczną je zauważać. Jednak póki co zachowała swoje przemyślenia dla siebie.
Rosalee czuła się onieśmielona obecnością Severusa, jak jeszcze nigdy wcześniej. Przywitała się z nim powściągliwie, a później próbowała nie okazywać mu przesadnego zainteresowania, żeby przypadkiem nie zauważył, co się z nią działo. Była pewna, że zdążył ją poznać na tyle dobrze, by od razu wyłapać wszelkie odchylenia od jej normalnego zachowania. Jeśli już miała wyjść na idiotkę, to wolałaby, żeby byli wtedy sami. I bardzo liczyła na to, że choć przez chwilę będą.
Severus odebrał jej zachowanie jako sygnał, że dzieje się coś złego. Rosie wydawała się być wycofana, zamknięta w sobie i wyraźnie niespokojna. Dlatego tym bardziej chciał zostać z nią choć na chwilę sam na sam. Musiał się dowiedzieć, czemu w ogóle trafiła do Hogwartu, zamiast siedzieć bezpiecznie w domu rodziców i tam wracać do zdrowia i czekać na proces.
Dochodziła prawie północ, gdy podjął męską decyzję:
– Będę się zbierał – oznajmił wszystkim. – Jutro muszę trochę popracować nad eliksirem.Była to jego standardowa wymówka, więc nikt się nie zdziwił, że nagle postanowił wyjść z imprezy. Pożegnał się w miarę grzecznie ze wszystkimi, pozwolił się wyściskać i wycałować i obiecał, że zaczeka z otwarciem prezentów do poranka. Dopiero wtedy podszedł do lekko zaskoczonej Rosalee i powiedział:
– Możemy chwilę porozmawiać?
– Oczywiście. Odprowadzę cię – odparła szybko dziewczyna i wyszła za nim z gabinetu McGonagall.Po schodach schodzili w milczeniu, jakby żadne z nich nie wiedziało, co powiedzieć. Wreszcie to ona pierwsza się przemogła:
– Może wejdziesz do mnie na chwilę? Tam będziemy mogli w spokoju porozmawiać.
CZYTASZ
Severus Snape - Zaginiona
FanfictionUpalne lato dobiegało końca. Samotny, schorowany mężczyzna rzadko opuszczał stojący na mokradłach dom, ale pewnego dnia wyszedł z niego tylko po to, by odetchnąć świeżym powietrzem i rozprostować zesztywniałe, obolałe ciało. I szybko tego pożałował...