Długo się zastanawiała, czy powinna do niego pisać, czy też może odczekać kilka dni i po prostu zapukać do jego drzwi. Serce przychylało się do tej drugiej opcji, ale dziewczyna bała się, że zostanie to źle odebrane. Bała się też odrzucenia, więc postanowiła napisać. Kiedy otrzymała odpowiedź, zrozumiała, że to nie był dobry pomysł. Liścik od Severusa był oschły i nie dawał jej nadziei, że jemu zależało na spotkaniu w tym samym stopniu, co jej. Jednak wyznaczył jej konkretny termin, więc nie chciała zmarnować okazji. Może tym razem uda jej się zachowywać przy nim swobodnie i w końcu pokaże mu, co do niego czuje? Najwyżej znów wyjdzie na idiotkę.
Przez resztę dnia przeglądała najnowszy numer magazynu „Czarownica”, w którym szukała inspiracji do swoich projektów. Odkąd dostała od Severusa przybory do rysowania, odkryła, że to było coś, co naprawdę chciała i umiała robić. Szybko przypomniała sobie kolekcję, zaprojektowaną dla ojca i inne rysunki, zarówno te, które już kiedyś wykonała, jak i te, które nigdy nie doczekały się realizacji. Dlatego czytała babskie pisma, by dzięki nim być na bieżąco z trendami w modzie.
Tym razem jednak jej uwagę przykuł artykuł o zdobywaniu mężczyzny, ale tak, by to on myślał, że zdobył kobietę. Czytała go z lekkim niedowierzaniem, ale niektóre wskazówki utkwiły jej w pamięci. Na przykład, żeby nie okazywać wprost swojego zainteresowania. By kusić, ale nie ulegać zbyt szybko. Chodziło głównie o to, by to facet zaczął latać za kobietą, by zaczął się starać i pokazywać, jak bardzo mu zależy. Rosalee postanowiła wprowadzić te rady w życie, chociaż podejrzewała, że Severus może być odporny na tego typu sugestie.
Tuż przed osiemnastą była już gotowa do wyjścia. Przez chwilę zastanawiała się, czy poinformować McGonagall, dokąd się wybiera, ale doszła do wniosku, że chyba sobie odpuści. Już i tak Minerwa i Poppy zadawały jej dziwne pytania o tamtą noc, gdy została u Severusa. Starała się odpowiadać wymijająco, ale chyba i tak jej nie wierzyły. Chcąc uniknąć kolejnych nagabywań, wymknęła się z zamku.
Aportowała się na mokradłach. Z każdym krokiem, który przybliżał ją do domu Severusa, jej serce biło coraz szybciej. Denerwowała się i nerwowo przełykała ślinę. I jak w tej sytuacji miała udawać, że wcale jej nie zależy? Była pewna, że wszystkie uczucia ma wypisane na twarzy.
Zapukała. Snape otworzył drzwi prawie natychmiast. Był wyraźnie przejęty i zaintrygowany czymś, co działo się w jego mieszkaniu, bo, gdy tylko zdjęła płaszcz i buty, gestem pokazał jej, że ma iść za nim.
Rosalee, która mieszkała z nim przez prawie trzy miesiące, poczuła się zaskoczona, gdy okazało się, że wchodzą do pomieszczenia, które do tej pory było dla niej zamknięte. Severus nazywał to miejsce pracownią, ale nigdy nie pozwalał jej tam wejść. Sam zresztą też nie często tam bywał. Dlatego dziewczyna zamarła w progu, gdy zobaczyła niewielkie, ale profesjonalnie wyposażone laboratorium alchemiczne.
– To twoja pracownia? – spytała głupio, ogłuszona.
– Jak widać – odparł cierpko, a kiedy na nią spojrzał, spytał: – Nie tego się spodziewałaś?
– Nie... – odpowiedziała ze wstydem. – Sądziłam, że warzysz eliksiry bardziej, czy ja wiem? Amatorsko?
– No cóż, wszystko, co robię, traktuję poważnie i staram się być ekspertem w danej dziedzinie – odrzekł z kpiącym uśmiechem na ustach. – A teraz daj mi chwilę, muszę zająć się tą miksturą.
Odwrócił się do niej tyłem i zaczął mieszać w kociołku, a ona wyzywała się w myślach. Przecież wiedziała, że przez lata uczył eliksirów w Hogwarcie, że to była jego prawdziwa pasja i mogła się domyślić, że nie zrezygnował z niej, gdy przestał być nauczycielem. I znowu nie popisała się inteligencją.
Snape pracował w ciszy. W jego ruchach widać było precyzję i lata praktyki. Rose przyglądała mu się z prawdziwą przyjemnością. Zagapiona nie zauważyła, że on co jakiś czas na nią zerka.
Severus musiał przyznać, że podziw w jej oczach, mile połechtał jego ego. I od razu przyznał jej punkt za to, że mu nie przeszkadzała. Poza tym zarejestrował, że wyglądała bardzo ładnie. Chyba pobyt w Hogwarcie dobrze jej służył, bo przestała być trupio blada, tylko w końcu nabrała kolorów, a jej wychudzone ciało zaokrągliło się przyjemnie dla oka. Tu na wszelki wypadek przerwał swoje przemyślenia, żeby nie wyobrazić sobie zbyt wiele.
– Na dzisiaj skończyłem – oznajmił jej jakiś kwadrans później. – Chodźmy do kuchni, strasznie chce mi się pić.
– To ja zaparzę herbatę – zawołała Rosalee i wbiegła do kuchni.
Severus już miał zaprotestować, w końcu była jego gościem, ale widząc jej radosny uśmiech i lekkość ruchów, postanowił się nie odzywać. Wyjął z szafki ciasteczka owsiane, które nabył przypadkiem podczas ostatnich zakupów i usiadł przy stole.
CZYTASZ
Severus Snape - Zaginiona
FanfictionUpalne lato dobiegało końca. Samotny, schorowany mężczyzna rzadko opuszczał stojący na mokradłach dom, ale pewnego dnia wyszedł z niego tylko po to, by odetchnąć świeżym powietrzem i rozprostować zesztywniałe, obolałe ciało. I szybko tego pożałował...