16. Goldberg

1.7K 181 16
                                    

Od kilkunastu godzin był na nogach i czuł, że już dłużej nie wytrzyma. Obolałe ciało domagało się odpoczynku, ale Severus jeszcze nie mógł sobie na niego pozwolić. Dopóki był w stanie ustać przy aparaturze, dopóty zamierzał pracować. Gdy jednak poczuł, że drżą mu dłonie i że ból karku staje się nie do wytrzymania, zmuszony był przerwać pracę nad antidotum. Wściekłość na własną niemoc wypełniła jego duszę, jednak nie mógł z nią dłużej walczyć. Ostatkiem sił powlekł się do sypialni i w ubraniu rzucił się na łóżko. Jeśli nadal będzie pracował w tym tempie, to nigdy nie znajdzie lekarstwa na to, co go wyniszczało.
Następny dzień, niestety, nie zapowiadał się lepiej niż poprzedni. Już od samego rana czuł rwanie we wszystkich ranach, które zadała mu Nagini. Od razu zrozumiał, że sam jest temu winien – zapomniał napalić w kominku i w domu było przeraźliwie zimno. Klnąc pod nosem założył na siebie dwa swetry i ruszył do salonu, nadrobić swoje niedopatrzenie. Koło południa, gdy odrobinę się rozgrzał, okazało się, że ten dzień będzie jeszcze gorszy.
Ktoś wszedł na jego teren. System alarmowy wyraźnie go o tym zawiadomił. I w dodatku był to ktoś, kto miał prawo wstępu na mokradła. Z Minerwą widział się zaledwie wczoraj, więc musiał to być nie kto inny, jak Potter.
Otworzył drzwi w momencie, gdy jego dawny uczeń dopiero zaczynał w nie pukać. Zaskoczony chłopak prawie wpadł do środka, co odrobinę poprawiło Severusowi humor.
– Masz kiepski refleks, Potter – zakpił. – Praca za biurkiem ci nie służy.
– Przezabawne – mruknął Harry. – Musimy porozmawiać.
– Rozumiem, że Rosalee już się z tobą widziała?
– Tak. Opowiedziała mi o wszystkim. I muszę przyznać, że całkiem niezły jest ten pański plan, tylko obawiam się, że ona sama nie da rady go zrealizować.
– Ale nie próbowałeś jej od tego odwieść?
– Nie, wprowadziłem tylko kilka poprawek, żeby wiedziała, jak zadawać pytania... bo zaklęcie Salvum Facere zarejestruje wszystkie dźwięki i źle by się stało, gdyby z czymś się zdradziła – powiedział Harry. – Jednak mimo to, nie jestem pewien, czy sobie poradzi.
– Co proponujesz? – spytał podejrzliwie Snape.
– Powinniśmy być na miejscu... w ukryciu, żeby w razie czego móc jej pomóc – wyjaśnił Harry.
– Czemu miałbym chcieć to zrobić?
– Bo nie wmówi mi pan, że uratował jej pan życie, ukrył ją tutaj, gdy bała się wrócić do domu i nauczył różnych sztuczek, a teraz nagle stała się panu całkiem obojętna – wyliczał chłopak.
Snape zaczynał być wściekły. Rosalee powiedziała Potterowi zdecydowanie za dużo. Nie mógł tego odkręcić. I nie mógł jej zostawić w potrzebie. Chociaż obiecywał sobie, że nie będzie się wtrącał.
– Żałuję, że tamtego dnia w ogóle wyszedłem z domu – mruknął. Wcale tak nie myślał, ale o tym nikt nie musiał wiedzieć. A już zwłaszcza wścibski auror, który od dawna działał mu na nerwy.
– To co? Mogę liczyć na pańską pomoc? – spytał Potter patrząc na Snape’a wyczekująco.
– Możesz – odparł Severus. – Kiedy i gdzie mam się pojawić?
– Jutro, koło drugiej popołudniu, przed domem Dereka Goldberga. Zna pan adres?
– Znam.
– To do zobaczenia jutro.
– Biorąc pod uwagę to, że mamy działać w ukryciu, to raczej do NIE zobaczenia – zauważył złośliwie Snape i gestem wskazał mu drzwi.
Wiedząc o tym, że następnego dnia będzie musiał być w formie, od razu pożegnał się z pracą nad antidotum. I to pewnie na co najmniej dwa dni. Westchnął i wrócił do łóżka. Musiał naprawdę porządnie wypocząć.

~*~


  Na Pałacowej pojawił się dwie godziny przed wyznaczonym czasem, żeby przeprowadzić mały rekonesans. W przeciwieństwie do Pottera, nie potrzebował żadnych magicznych rekwizytów, żeby pozostać niewidzialnym. Ani by móc podsłuchać, co się działo wewnątrz obserwowanego domu. A z tego, co usłyszał, wynikało, że Derek nie czekał na Rosalee bezczynnie. Przeciwnie. Aktywnie spędzał przedpołudnie w towarzystwie pewnej młodej kobiety. Nikogo innego nie było słychać w pobliżu, więc doszedł do wniosku, że służba pewnie miała wolne.
Znalazł sobie kryjówkę z dobrym widokiem na drzwi wejściowe i czekał. Kochanka Goldberga wyszła od niego po pierwszej. Była to ta sama dziewczyna, którą widział w jego towarzystwie w sierpniu. Nie poczuł się zaskoczony.
Niedługo po niej na ulicy pojawiła się Rosalee. Już z daleka wyglądała na zdenerwowaną i Severus niechętnie zgodził się z Potterem, że może sobie nie poradzić. Po raz pierwszy przyszło mu do głowy, że namawianie jej na konfrontację z Goldbergiem, było błędem. Teraz jednak było już za późno na tę refleksję.
Rosalee odetchnęła głęboko i popchnęła furtkę, a później wolnym krokiem podeszła do drzwi. Zapukała. Derek otworzył jej prawie natychmiast. Snape usłyszał, że chłopak zaprosił ją do salonu, więc przekradł się na tyły domu, skąd mógłby ich lepiej widzieć i słyszeć.
– Naprawdę się o ciebie martwiłem – mówił Derek, a jego głos brzmiał całkiem szczerze. – Nikt nic nie widział, nie było żadnych śladów... Myślałem, że już cię więcej nie zobaczę.
– Chyba chciałeś powiedzieć, że miałeś nadzieję, że mnie więcej nie zobaczysz – zaczęła odważnie Rosalee. – Rodzicom mogę ściemniać, że niczego nie pamiętałam i dlatego nie mogłam wrócić...
– O czym ty mówisz, Rosie? – chłopak zdziwił się fałszywie.
– O tym, że ja doskonale pamiętam, co mi się przytrafiło – odpowiedziała spokojnie. – Ale nie mogłam wcześniej wrócić, bo ledwie udało mi się przeżyć.
– Pamiętasz? – mruknął Derek i uśmiechnął się krzywo. – I co teraz? Nadal chcesz zostać moją żoną? Bo twoja matka coś takiego sugerowała wczoraj wieczorem.
– Teraz chcę, żebyś się przyznał wszystkim do tego, co mi zrobiłeś.
– Nie bądź głupia. Nikt ci nie uwierzy.
– Mimo wszystko będę nalegać...
– Naprawdę liczysz na to, że się przyznam? – roześmiał się Derek. – Chyba za mocno oberwałaś kamieniem w głowę.
– Na twoje nieszczęście nie dość mocno – próbowała go sprowokować.
– Trzeba było jednak użyć Obliviate. Wtedy miałbym cię z głowy.
– Ale wybrałeś bardziej prymitywny sposób. Nie chciałeś, żeby ktokolwiek cię z tym powiązał, prawda?
– Tak – przyznał i wzruszył ramionami. – Aurorzy sprawdzili moją różdżkę i nic nie znaleźli. Jednak teraz... Sama się o to prosisz...
– Och, to już nie chcesz rozwalić mi głowy? – spytała z niewinnym zdumieniem i chwyciła za różdżkę.
– Nie. Tym razem już nie, skoro masz tak twardy czerep, że nawet kamień nie dał mu rady. Za to teraz twoja rodzina i tak myśli, że miałaś problemy z pamięcią, więc nikt się nie zorientuje, że to moja sprawka – zimny, okrutny śmiech poniósł się po okolicy. – Obliviate!
Rosalee rzuciła zaklęcie tarczy, ale Snape był szybszy i uderzył chłopaka niewerbalną, bardzo słabą drętwotą. Chodziło o to, by się przesunął i wycelował gdzieś w przestrzeń obok dziewczyny, ale by nie zorientował się, że ktoś jej pomaga.
Finite! – pomyślała Rose kończąc rejestrowanie rozmowy z Derekiem. Różdżka Eileen Snape, której w tym celu użyła, spoczywała bezpiecznie w jej kieszeni
Nie czekała na dalszy rozwój wypadków. Wybiegła z salonu przez otwarte okno tarasowe i puściła się biegiem przez trawnik. Harry miał na nią czekać gdzieś na ulicy, więc musiała tam dotrzeć przed Derekiem.
Nagle ktoś, kogo nie widziała, szarpnął ją za rękę i syknął:
– Biegiem! Tędy!
Zaklęcie Niewidzialności Severusa objęło także ją, więc Rosalee, choć początkowo zamarła ze strachu, poczuła się nagle całkowicie bezpieczna. Dała się mu poprowadzić prosto do miejsca, w którym ukrywał się Harry.
– Zdejmij pelerynę, Potter – warknął Snape.
– Skąd pan wiedział... – spytał chłopak, wykonując jego polecenie.
– Nieważne – machnął ręką Snape i odsunął od siebie Rosalee. Kiedy dziewczyna stała się widoczna, zwrócił się do niej: – Szybko, daj mu tę różdżkę.
Posłuchała go. Nadbiegający od strony ogrodu Derek dostrzegł swoją byłą narzeczoną stojącą obok Harry’ego Pottera, o którym wszyscy wiedzieli, że po wojnie został aurorem, więc czym prędzej zawrócił. Chciał zniknąć, zanim ten bohater od siedmiu boleści, postanowi go aresztować.
Snape, widząc to, szybko podjął decyzję.
– Goldberg będzie próbował uciec. Przypilnuję go, ale pospiesz się z przesłuchaniem jego zeznań, Potter – mruknął.
– Severusie, a ja? Mogę jakoś pomóc? – spytała rozdygotana Rosalee.
– Ty wracaj do domu. Dobrze się spisałaś.
– Ale...
– Nie dyskutuj!
– Porozmawiaj ze mną! – poprosiła dziewczyna żałośnie.
– Wieczorem. W kawiarni. Pokątna cztery – uległ jej w końcu i nie czekając na jej odpowiedź, pobiegł obserwować Goldberga.
– Rosalee, myślę, że Snape ma rację, powinnaś wrócić do domu. Chodź, odprowadzę cię – powiedział Harry, lekko zażenowany tym, że był świadkiem tej sceny.

~*~


  Goldberg był już prawie spakowany. Snape uśmiechnął się cwaniacko. Postanowił trochę utrudnić mu życie, do czasu, aż Potter wróci z innymi aurorami.
Derek nie rozumiał, czemu nagle wszystkie, nawet najprostsze czary zupełnie mu nie wychodziły. Ani dlaczego równo poskładane ubrania same wysypywały się z szafki na podłogę i za nic nie chciały zmieścić się w walizce. Szuflady, dla odmiany, tkwiły twardo na swoich miejscach i nie miał siły, by je wyciągnąć. Parskał z irytacją, ale dzielnie walczył z oporną materią. Za to Severus musiał przyznać, że dawno się tak dobrze nie bawił.

Severus Snape - ZaginionaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz