9.

1K 66 12
                                    

Głośne jęki odbijały się echem w sypialni Zayna i Liama. Młodszy nie kontrolował się, pokazując swojemu partnerowi, do jakiego stanu go doprowadza. Czuł w każdej cząstce ciała przyjemność, którą mu dawał i błagał o więcej. Patrzył rozmarzonym wzrokiem na mężczyznę nad nim, wymawiając jego imię. Co chwila łączył ich usta w długim i niechlujnym pocałunku, przygryzając wargi Liama. Smakował idealnie, papierosy połączone z ulubionym winem były uzależniające. Chciał móc smakować go do końca życia, pragnął złączyć się z Liamem na zawsze. Czarnowłosy był kompletnym bałaganem, gdy odnazł jego słodki punkcik i skupił się właśnie na nim, uderzając rytmicznymi pchnięciami w to miejsce. Zayn przylgnął do niego całym ciałem, oplatając go nogami w pasie, aż poczuł na pośladkach jądra bruneta. Jego penis ściśnięty między ich ciałami, dawał mu znak, że jest blisko. Liam również czuł tą ekscytacje, jęcząc coraz głośniej i co chwila zapewniając Zayna o swoich uczuciach. On nie był mu dłużny, zapewniając jak bardzo go kocha.
Liam przedłużał każdą chwilę, ścisnął ociekającego penisa Zayna, nie pozwalając mu dojść. Mężczyzna fuknął na niego, nie będąc w stanie już dłużej wytrzymać tego napięcia. Skomlał głośno, a kropelki potu spływały po jego twarzy, a mokra klatka piersiowa świeciła w blasku włączonej lampki nocnej. Ruchy Liama były bardziej niechlujne i ledwo starczyło mu sił, opierając się na łokciach, dopóki oboje nie osiągnęli szczytu jednocześnie. Zayn stłumił jęk wgryzając się w ramię ukochanego, gdzie na pewno zostanie czerwony ślad, czując jak przyjemne ciepło rozlewa się w jego wnętrzu.

Potrzebowali dłuższej chwili, żeby móc dojść do siebie po tak intensywnym orgazmie. Starszy leżał wtulony w swojego chłopca i ani myślał ruszać się nawet o centymetr. Było mu przyjemnie i ciepło w delikatnych ramionach Zayna, który głaskał jego napinające mięśnie pod swoim dotykiem. Uwielbiał kiedy działał tak na Liama, jak przed nim odkrywa swoje prawdziwe oblicze i zdejmuje maskę chłodnego mężczyzny, ubranego w drogi garnitur i biegającego ze spotkania na spotkanie. Sam lubił jego pracę, ale chciałby, żeby jego partner trochę zwolnił i zaczął przebywać więcej czasu w domu, z bliźniakami i z nim w domu oglądając bajki, tak samo jak pragnął wyjść w sobotni poranek na spacer do parku, albo udać się na wycieczkę poza miasto.
Przez te ostanie kilka tygodni wiele się zmieniło i Liam z przykładnego ojca i kochającego partnera zmienił się w wiecznie pracującego szefa swojej wielkiej firmy. Z początku Zaynowi to nie przeszkadzało. Sam trochę mu pomagał kiedy tylko mógł, zawoził dzieci do Louisa, żeby w spokoju móc doglądać projektów, a czasem zabierał bliźniaki, przynosząc obiad i kawałek ciasta czekoladowego, które i tak maluchy pochłonęły w mgnieniu oka. Szczerze nie tak sobie wyobrażał ich zejście, bo myślał, że po tych latach rozłąki Liam będzie bardziej zaangażowany, ale dopóki nie kłócili się o błahostki, pieniądze, czy o to jak ustawić meble w salonie, nie mógł na nic narzekać.

***

W sobotę z samego rana, Harry przywiózł małego Williama do domu Liama i Zayna. Młodszy obiecał zająć się nim przez weekend, aby zielonooki mógł porwać Louisa na miły weekend poza miasto. Ostatnimi czasy mieli mało wspólnych takich chwil, całkowicie pochłaniając się roli rodziców oraz pracy przez Tomlinsona. Harry był na prawdę wdzięczny przyjacielowi, że mimo swoich zajęć, chętnie zajął się ich synkiem.
Po wręczeniu wszystkich potrzebnych rzeczy, co Zayn uważał za zbędne, bo sam miał jeszcze sporo rzeczy, gdy bliźniaki były mniejsze i z powodu sentymentu nie chciał nic wyrzucić, lokowany pożegnał się i ruszył w drogę powrotną. W domu zastał na wpółśpiącego Louisa, który popijał kawę, podpierając się na łokciu. Harry podszedł do niego od tyłu, owijając ramiona wokół niego i całując w policzek. Starszy wzdrygnął się przez chwilę, ale zaraz rozluźnił się, czując ciepło ukochanego.

- Dzień dobry - wymruczał sennie - Dlaczego mnie nie obudziłeś? Pojechałbym z tobą.

- Nie miałem serca cię budzić. Tak słodko spałeś - uśmiechnął się, cmokając szatyna w policzek.

- To miłe Harry, ale nie pożegnałem się z Williamem - wydął smutno wargę.

- Zrobiłeś to wczoraj zanim zasnął, a teraz szykuj się kotku, mamy mało czasu.

Louis wziął jeszcze łyk zimnej kawy i pognał się przygotować. Wziął szybki prysznic i wybrał wygodne ubrania. Nie do końca wiedział gdzie Harry ma zamiar go zabrać, jedyną wskazówkę jaką dostał to coś ciepłego i luźnego, coś w czym będzie czuł się swobodnie i domowo. Więc nie pozostało mu nic innego jak wrzucić luźne bluzy i dresy do torby i inne potrzebne rzeczy. Gotowy zszedł na parter, gdzie Styles czekał już na niego i odebrał bagaż. Upewnili się, że drzwi są zamknięte i wsiedli do samochodu.
Pogoda dopisywała, mimo końcówki zimy świeciło słońce i oboje założyli okulary przeciwsłoneczne, które mieli w schowku. Louis był bardzo podekscytowany i co chwila pytał dokąd jadą, na co Harry tylko kręcił głową, trzymając malutką dłoń niebieskookiego w swojej.

- Siedź na tyłku Lou, jesteś bardzo niecierpiwy.

- No bo ty mi nic nie mówisz! A ja chcę wiedzieć dokąd mnie wywozisz - udał nadąsanego, myśląc, że uda mu się wyciągnąć jakąś informację.

Ale Harry pozostał nieugięty i nie wyjawił im celu wycieczki, aż po dwóch godzinach nie dotarli do innego miasteczka, gdzie mieszkała garstka osób, a wokół były same lasy oraz niewielkie jeziora. Louis był podekscytowany widokiem, który rozciągał się po prawej i lewej stronie i z zaciekawiewiem wyglądał przez szybę. Kilka ulic dalej, Harry wjechał w wąską uliczkę, gdzie przy drodze znajdował się mały drewniany domek. Zaparkował na podwórku i zgasił silnik. Louis od razu wybiegł z samochodu, rozglądając się po okolicy, obszedł cały domek i wrócił po kilku minutach do loczka rzucając mu się na szyję.

- Dziękuję! Dziękuję! Dziękuję! - wykrzyczał - Ale czyj to domek? Nigdy mi o nim nie mówiłeś - uniósł brew w zdziwieniu.

- Jakiś czas temu kupiłem go z Liamem, chcieliśmy zrobić wam niespodziankę i przyjechać tu razem, ale stwierdził, że możemy skorzystać z niego pierwsi, bo on znów ma pracę w ten weekend.

- Pracoholik - mruknął - Jest wspaniały, możemy już wejść?

- Leć, ja wezmę nasze torby - wyciągnął z kieszeni kluczyki i podał Louisowi, który po chwili już otwierał drzwi.

Mr. Hard część 1 & 2 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz