27.

1.5K 83 16
                                    

Harry powoli ruszył z miejsca, rozejrzał się po okolicy, chcąc zapamiętać jak najwięcej dróg, którymi miał nadzieję jeszcze nie raz chodzić.

- To jedziemy na kawę i lody? - odezwał się - Ale nie wiem gdzie macie tu McDonald's

- Telefon masz? To prowadź tatuśku - zaśmiał się głośno.

Nagle wzrok Harry'ego powędrował na Louisa. To jedno słowo zabrzmiało na niego cholernie mocno. Tak, że zrobiło mu się gorąco i musiał otworzyć szybę w aucie.

- Będziesz chory. I kto będzie się mną zajmował? - dodał złośliwie.

- Nawet jak będę chory, będę się tobą zajmował - warknął i złapał go za koszulkę oddychając szybko w jego twarz - Nie igraj ze mną Louis, bo to się źle skończy.

- Co ci zrobiłem? Jezu, przecież sobie żartuje. Tatuśku za dużo pornoli - prychnął wyrywając koszulkę i zaciągając ręczny przez co stanęli na środku drogi - A wiesz ty co? Spierdalaj! - pokazał mu środkowy palec, wysiadając z trzaskiem drzwi i ruszył w uliczkę, która prowadziła na skróty.

- Kurwa! - uderzył o kierownicę z całych sił i wyłączył silnik wybiegając za Louisem na ulicę - Louis zaczekaj! - biegł za nim nawet nie zwalniajac nawet na chwilę - Proszę cię stój! - wciąż biegł szybko, dopóki nie poczuł jak brakuje mu powierza i upadł na kolana próbując złapać jak najwięcej tlenu.

Tomlinson odwrócił się na ułamek sekundy. Jego wzrok powędrował na klęczącego Loczka i bez wahania przebiegł przez ulicę, chcąc mu pomóc. Powoli podniósł go za ramiona, był zmartwiony.

- Styles co ci jest?! - spytał przerażony.

- N-nic mi nie jest - szepnął przytrzymując się na jego ramieniu - W... W samochodzie - wskazał palcem - Mam... - nabrał powietrza - In-inhalator...

- Ja pierdole ty masz astmę - warknął niosąc go do środka. Posadził Harry'ego na miejsce od pasażera, by uklęknąć przed nim i wyjąć ze schowka inhalator.

- Dz-dziękuję - drżącą dłonią odebrał go od niego i przyłożył do ust biorąc 3 głębokie oddech, powoli wracając do normy. Oparł się o siedzenie przymykając na chwilę oczy.

- Zapinaj pasy. Ja prowadzę - powiedział biorąc pas starszego i przekładając mu przez pas, przez co byli w dość nie typowej pozycji.

- Louis - dotknął jego twarzy - Uratowałeś mnie...

- Ktoś musiał - westchnął spoglądając na niego.

- Dziękuję - uśmiechnął się lekko i w ramach wdzięczności pocałował  delikatnie Louisa w policzek.

- Zawiozę nas do domu. Już na nas czas, pójdę po troby i jedziemy - wsiadł za kierownicę.

- Wracamy do Londynu? - zdziwił się -
Mieliśmy wracać jutro po południu.

- Wracamy - odpowiedział klepiąc bruneta w udo.

- Przeze mnie? - poczuł przyjemne mrowienie w tamtym miejscu.

- Nie tylko - przewrócił oczami patrząc na na drogę.

- To mi powiedz Louis - odwrócił wzrok w jego stronę - To co wtedy powiedziałem... To nie tak miało wyglądać.

- Ale wyglądało - mruknął szatyn zabierając dłoń i zmieniając bieg.

- Ale nie miało - upierał się - Po prostu... - po przełączeniu biegu spowrotem położył dłoń na jego nodze - Denerwujesz mnie czasem, a i tak wiem, że nie mogę się na Ciebie wkurwiać.

Mr. Hard część 1 & 2 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz