15.

823 62 29
                                    

Ból był niedowytrzymania. Czuł kłucie w każdej części ciała, kręciło mu się w głowie, gdzie pulsowanie było tak mocne, że miał wrażenie, iż może zemdleć. Życie, klatka po klatce tworzyły rozmazane wspomnienia, a krew płynąca z prawej nogi tworzyła kałużę na ulicy, na której leżał. Ktoś ze stacji benzynowej zadzwonił po karetkę, ktoś inny próbował pomóc Zaynowi, układając go w bezpiecznej pozycji. Trzecia osoba krzyczała o pomoc, będąc w kompletnym szoku, biegając od samochodu do samochodu i rozmawiając z poszkodowanymi. Tylko Liam wciąż był nieprzytomny, a jego ukochany chciał jak najszybciej się przy nim znaleźć. Jego cichą prośbę przerwały głośne syreny ambulansów, które podjechały na miejsce zdarzenia. Z pojazdu wysiedli ratownicy wraz z lekarzami, przystępując do pomocy. Najpierw zajęli się Liamem i gdyby nie pomoc pracownika stacji, który przyniósł duże nożyce do strzyżenia żywopłotu, zapewne musieliby zadzwonić jeszcze po straż. Zayn obserwował przez mgłę, jak wyciągają go ze zmiażdżonego auta. Zignorował nadchodzącą do niego pomoc, próbując podnieść się z ziemi, tak bardzo chciał być teraz przy Liamie, który miał zamknięte oczy.

- Chcę do Liama! Co jest z moim Liamem?! Zaprowadźcie mnie do niego! - krzyczał na cały głos, gdzie dwójka pozostałych mężczyzn z wypadku spojrzała w jego stronę, a jeden z nich leżał już na specjalnym łóżku, trzymanym przez ratowników.

- Zayn... - spojrzał na loczka, który wyglądał równie zdziwiony jak on, wciąż trzymał się za brzuch.

Jego oddech był ciężki, co prawdopodobnie było spowodowane połamanymi żebrami, albo stłuczeniami. W zależności co wykaże prześwietlenie...

Obrócił głowę, dostrzegając zarys dwóch znajomych postaci. Kiwnął do nich ręką, a po chwili nie czuł już nic.

- Zabieramy go! - jeden z lekarzy przyśpieszył całą akcję, zabierając w następnej karetce Zayna.

Leżał na niewygodnym szpitalnym łóżku, kłócąc się z pielęgniarkami. Wciąż upierał się, że czuje się dobrze, ale one już dobrze znały te słodkie teksty, i nie dały się nabrać się na sztuczki, które stosował na nich Tomlinson. Pozostało mu tylko grzecznie czekać aż skończą opatrywać mu rany, owijąc bandaż wokół głowy i nadgarstka. Wiercił się i mruczał pod nosem, chcąc jak najszybciej iść do Harry'ego i dowiedzieć się co z nim i jego przyjaciółmi. Miał tylko nadzieję, że wszyscy są cali i zdrowi.

Loczek w tym czasie był na prześwietleniu, a lekarze zgodnie stwierdzili jedno złamane żebro i trzy stłuczone. Założyli mu specjalny pas, wspomagający zrośnięcie i podali środki przeciwbólowe, które chociaż na kilka godzin usmierzą ból.

Gdy Zayn otworzył oczy, od razu chciał wyjść ze swojej sali. Musiał zobaczyć co z Liamem i zadzwonić do jego mamy spytać co z ich dziećmi. Pękało mu też serce, gdy przypomniał sobie o Louisie i Harry'm, którzy brali udział w tym wypadku. I miał nieodparte wrażenie, że to zakończy się dobrze, ale nie wiedział jeszcze w jakim był błędzie...

Wszystko to, czego chciał tamtego wieczoru runęło jak cholerny domek z kart. Nie był niczego świadomy, leżąc na białej sali, oświetlonej przez lampy, które świeciły mocnym, żółtym światłem. Lekarze, którzy się tam znajdowali ze wszystkich sił starali się go ratować, przywrócić do normalności, walcząc go każdy oddech Liama.

***

cdn.

Totalnie spieprzyłam ten rozdział, I'm sorry 😔

Mr. Hard część 1 & 2 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz