XXIV

362 35 56
                                    

   — Dziś twoje urodziny, Levi — mówię, jednocześnie drżącymi dłońmi podpalając czerwony znicz. — Wszystkiego najlepszego — szepczę.

   Ledwo powstrzymuję się od łez. To wszystko moja wina. Gdybym tylko wcześniej powiadomił policję, gdybym wtedy nie wyleciał z tym głupim pomysłem, nie poszedłby wtedy mnie szukać, a ta cała sytuacja nie miałaby miejsca. Pewnie teraz siedzielibyśmy gdzieś razem, pijąc dobry alkohol i jedząc wykwintną kolację. Ale to tylko gdybanie. Jego już nie ma.

   Spoglądam na kamienną tabliczkę, na której wyżłobione jest złotymi literami jego imię i nazwisko. Nagle czuję czyjąś rękę na ramieniu. Momentalnie oglądam się za siebie.

   — Długo tak stoisz? — pyta dziewczyna, patrząc na mnie.

   — Petra, wystraszyłaś mnie — stwierdzam, czując szybsze bicie serca.

   — Wybacz. Nie chciałam — mówi cicho.

   Rudowłosa podchodzi bliżej, przykuca i kładzie na twardej powierzchni kilka białych róż. Chowa twarz w dłoniach i milczy, jednak po chwili zaczyna głośno łkać. Automatycznie przykucam obok niej i obejmuję ją ramieniem.

   Doskonale ją rozumiem. Oboje go kochaliśmy. Oboje go kochamy. Mimo że przez te ostatnie miesiące zacząłem przyzwyczajać się do pustki, panującej w mieszkaniu, to te dwa dni, przez które znowu mogłem poczuć to cudowne uczucie, kiedy był obok... Pustki w moim sercu nie wypełni już nikt. Nikt nie będzie nim. Nikt.

   — Przepraszam cię, Levi. Przepraszam... Naprawdę robiłam wszystko, żeby móc ci pomóc — szepcze, drżąc.

   — Oboje zrobiliśmy tyle, ile mogliśmy — kłamię perfidnie. To nasza wina. Jej, moja. Mogliśmy zareagować szybciej, lepiej, nie zrobiliśmy nic.

   — Levi chciał mieć cię już tak formalnie. Kupił nawet obrączki — dopowiada prawie niesłyszalnie, próbując pohamować płacz.

   — Co? — Z niedowierzania marszczę brwi. — Prze...

   — Nie powiedział ci, prawda? — Przerywa mi.

   — Myślałem, że chce mnie zostawić. Niby kiedy ci to powiedział? — dopytuję dalej.

   — Niedawno przed tą całą tragedią — mówi po chwili ciszy. — Któregoś wieczoru chyba po prostu się przede mną otworzył. — Robi pauzę. Bierze głęboki wdech i drżącym głosem zaczyna mówić dalej. — Chciał, żebyś stał się dla niego kimś więcej. Mówił, że nie ma zbyt wiele czasu i chce go dobrze wykorzystać. — I po raz kolejny wybucha niekontrolowanym płaczem.

   — Nie ma zbyt wiele czasu? — pytam zdumiony. — Ale jak to? Był na coś chory? Coś się stało?

   — Nie wiem. Liczyłam, że może ty będziesz wiedział coś na ten temat, ale bałam się pytać. On nie chciał rozmawiać, a teraz już nigdy się tego nie dowiemy — mówi na jednym wdechu.

   Dziewczyna odwraca się w moją stronę i, nadal kucając, wtula się w moją kurtkę, głośno łkając. Ja też czuję, jak po mojej twarzy zaczynają spływać gorące łzy.

   Dlaczego o niczym nie wiedziałem? "Nie ma zbyt wiele czasu"? Chorował na coś? Dlaczego o niczym mi nie powiedział? Dlaczego niczego nie zauważyłem? Byłem aż tak bardzo zaślepiony swoim egoizmem, że nie zauważałem jego problemów?

   — Nie ma co tak bezczynnie siedzieć i marznąć — stwierdzam po dłuższej chwili milczenia wciąż drżącym głosem. — Przyjedziesz na ciepłą kawę albo herbatę? — pytam nieco spokojniejszym tonem, wstając.

   — Chętnie — odpowiada jeszcze lekko dygoczącym głosem, wyciągając dłoń w moją stronę.
   Pomagam jej wstać, obejmuję ją ramieniem, i oboje ruszamy w stronę potężnej, mosiężnej bramy. Jeszcze na sekundę oglądam się za siebie. Dziś pełnia. Pomnik błyszczy się od światła księżyca.

   Tak wiele tajemnic i niewyjaśnionych spraw.

   Żegnaj.

***

   Hej, cześć, dzień dobry, dobry wieczór!

   No cóż, koniec. 24 rozdziały pierwszej części, 24 rozdziały drugiej. Pisane z niestety długą przerwą, od 18.07.2018 do teraz — 24.03.2020.

   Będę tęsknić za pisaniem tego typu rozdziałów. Krótkie, refleksyjne i smutne, ale jednocześnie mające taki swój urok.  Ale spokojnie, nowe opowiadanie tego typu już od dawna rozplanowane i zaraz po tym, jak napiszę tak mniej więcej połowę, ukaże Wam się You.

   Ale! 

   Wraz z karilola033 pracuję nad światem przedstawionym opowiadania, na które czekaliście!

   Prolog właśnie chwilę temu został opublikowany, więc zapraszam do czytania! 

   Jedno wydarzenie, jeden koncert, dwoje kochanków zamkniętych w niewielkiej garderobie, oddanych agresywnemu pocałunkowi i te przeklęte zielone oczy, które doprowadziły do upadku idealnego świata. "Światła, kamera, akcja! Przed państwem No Name!"

   Może ostatnia gwiazdka i jakiś komentarz podsumowujący? Byłoby mi bardzo miło

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

   Może ostatnia gwiazdka i jakiś komentarz podsumowujący? Byłoby mi bardzo miło. c:
   To co? (Miałam napisać Do następnego!, heh) Widzimy się w następnych opowiadaniach! 
   Trzymajcie się cieplutko!

Separate - Prisoner cz. II [Ereri/Riren]✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz