XXI

250 35 11
                                    

   Co sił w nogach biegnę ku brzegu jeziora, przy którym dostrzegam leżący na ziemi duży, czarny wór, mieszczący pewnie zwłoki denata, które mam zidentyfikować. Zupełnie ignoruję niemogącą mnie dogonić, rudowłosą dziewczynę, która próbuje mnie zatrzymać. Nie mam teraz czasu na pogawędki.

   — Jaeger — przedstawiam się szybko wysokiemu mężczyźnie. — Miałem się stawić.
   W odpowiedzi mierzy mnie wzrokiem i nie mówiąc nic wcześniej schyla się i zaczyna rozsuwać worek. Moje serce łomocze jak oszalałe, a każdy cal ciała zaczyna samoistnie drgać. Boję się, cholernie się boję.

   — To on? — pyta, odsuwając zamek do połowy klatki piersiowej zmarłego, ciemnowłosego chłopaka.

   — Nie — odpowiadam z ulgą, czując, jak mój oddech zaczyna się stabilizować.

   — Eren! — Słyszę zza pleców.

   Odwracam się i widzę rudowłosą, biegnącą w moją stronę.

   — Mogą państwo wrócić do domu. Gdybyśmy dowiedzieli się czegoś nowego, będziemy w kontakcie — oznajmia wysoki mężczyzna, schylając się, żeby ponownie zasunąć czarny materiał.

   Nie odpowiadam. W głębi duszy jestem wściekły. Owszem, cieszę się, że to nie jest Levi, ale do cholery, ile można go szukać. Mitras jest tylko zwykłym miastem, które nie jest jakoś wybitnie duże. Już dawno powinni go znaleźć.

   — Możesz być spokojna, to nie on — odpowiadam, idąc prosto, a po chwili wymijając drobną sylwetkę Petry.

   — Nie, nie mogę być spokojna — upomina mnie, próbując dorównać mi kroku. — Nadal nie wiemy, gdzie jest.

   — Słuszna uwaga — przytakuję. — Tak naprawdę, dopiero kiedy Levi wróci, zacznie się piekło.

   — Co ty mówisz, Eren? — pyta, przechodząc razem ze mną pod taśmą rozłożoną przez policję.

   — On cię kocha. Nie wiem, po co w ogóle tak angażuję się w to wszystko — mówię, stając w miejscu i patrząc jej prosto w oczy.

   — Eren, ty zupełnie niczego nie rozumiesz. — Wzdycha bezradnie. — Kocham go, to prawda, ale jak brata. Jest mi bardzo bliski, bo kiedy potrzebowałam pomocy, kiedy moja mama zginęła w wypadku, a ojciec popadł w alkoholizm, on był przy mnie i mnie wspierał. Tylko na niego mogłam zawsze liczyć. Traktuję go jak rodzinę, tak samo jak on mnie. — Zrobiła krótką przerwę, jakby czekając na moją reakcję. — Wtedy kiedy wszedłeś — zaczęła niepewnie. — Coś po prostu strzeliło mu do głowy. Nigdy więcej czegoś takiego nie zrobił. Przysięgam! A tak naprawdę chwilę po tym, jak wyszedłeś wybiegł za tobą i od tego momentu go nie widziałam. — Urywam nasz kontakt wzrokowy i zaczynam się oddalać. — Musisz mi uwierzyć, Eren — mówi, idąc za mną.

   — Daj mi spokój! — krzyczę, przyśpieszając kroku.

***

   Halo, cześć, dzień dobry, dobry wieczór!

   Długo nie trzymałam Was w niepewności, bo nie miałam więcej wolnych rozdziałów, żeby to robić, ale wierzcie mi — gdybym mogła to bym to zrobiła xD

   Standardowo — gwiazdka i komentarz? Byłby miło c:

   Miłego wieczoru!

   Do następnego!

Separate - Prisoner cz. II [Ereri/Riren]✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz