Rozdział VII

815 62 34
                                    

  Normalni ludzie o 7 rano śpią. Co ja robię? Stoję na parkingu przed szkołą, stękając zębami z zimna, bo muszę czekać na spóźnialskiego i nieodpowiedzialnego kapitana Seijoh.

- I jak, dodzwoniłeś się do niego Iwaizumi? - zapytałam się, a chłopak pokręcił głową i mruknął pod nosem:

- Zabije tego palanta, jak tylko przyjdzie.

  Mieliśmy zbiórkę o 6:30, by uniknąć korków i jak najszybciej dotrzeć na miejsce. Ale księżniczka się grubo spóźnia i nie raczy nawet odbierać telefonu. Kierowca już się niecierpliwi, bo powinniśmy już dawno wyjechać, Iwaizumi zaraz dostanie napadu szału, a ja zaraz umrę przez tego człowieka na zawał.

  Świetny początek obozu.

  Wtedy zobaczyłam z daleka wysoką sylwetkę, która niespiesznym krokiem szła w naszą stronę. Gdy Oikawa zbliżył się do nas na odległość kija od miotły, powiedział:

- Cześć wszyst- chłopak zaniemówił, gdy walnęłam go z pięśći w brzuch - Ałał [imię]-chan! - jęknął głośno - Za co to?!

- Spóźniłeś się ponad pół godziny! - krzyknęłam.

- Jak to? Zbiórka była na 7. - złapał się za podbródek. - Jestem pewny.

- Pisałam wyraźnie. Szósta trzydzieści wyjazd spod parkingu, siódma trzydzieści dotarcie na miejsce - akcentowałam dokładnie każde słowo.

- Zaraz ci się dostanie Shittykawa. - Hajime wyskoczyła żyłka na czole. - Odbiera się te cholerne telefony!

- Ah, to... - przeciągał sylaby łapiąc się za potylicę. - Zapomniałem podłączyć telefonu na noc i był wyładowany z rana.

- Dobra, nieważne. Wsiadajmy, bo kierowca się naprawdę irytuje. - wskazałam chłopakom kierunek i gdy wszyscy zajęli miejsce, zaczęłam wraz z trenerami przepraszać za spore opóźnienie.

  Gdy autobus wyjechał spod gmachu szkoły, zaczęłam szukać wolnego miejsca, by usiąść. W trakcie poszukiwań, utkwiłam na chwilę wzrok na Oikawe, który siedział skulony i łapał się za brzuch i głowę. Drugi cios pewnie dostał od Iwaizumiego. Akurat za nimi było wolne miejsce, więc tam zajęłam miejsce, a na siedzeniu obok ułożyłam swój bagaż.

  Usłyszałam przed sobą ciche narzeknia Oikawy:

- Iwa-chaaan! To naprawdę bolało!

  Włożyłam do uszu słuchawki, puściłam ulubioną muzykę i podziwiałam przez następną godzinę widoki za oknem. A raczej chciałam, bo po 5 minutach byłam już w objęciach Morfeusza.




  Nagły szum i głosy obudziły mnie. Rozejrzałam się wokół i zauważyłam, że jesteśmy już na miejscu i wszyscy już wysiadają.

  Szybko zabrałam swoje rzeczy i jako ostatnia wyszłam z autobusu, dziękując kierowcy za bezpieczne dowiezienie nas na miejsce.

  Akademia była jeszcze większa od mojej placówki. Shiratorizawa składa się z wielu oddzielnych budynków łączonych między sobą przejściami, jakby korytarzami z przeszklonymi szybami, przez co widać kto się kieruje w którą stronę budynku. Na czas obozu wyłączono dla nas z użytku szkoły jeden z tych pomniejszych budynków. W nim będziemy mieli spać i spożywać posiłki. Przeznaczona jest dla nas też oczywiście hala, do której się właśnie kierowaliśmy.

  Podbiegłam do przodu naszej gromady, aby  jeszcze uzgodnić z trenerami ostatnie szczegóły, których nie zdążyłam objaśnić w autobusie, bo zasnęłam.

  Już z dworu słychać było wiele głosów dochodzących z wnętrza. Przeszliśmy przez drzwi i ujrzeliśmy wielką halę z dwoma polami do gry oraz już rozłożonymi siatkami.

W końcu słońce się uśmiechnie do Ciebie || Oikawa Tooru x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz