Rozdział XVII

560 37 54
                                    

Obudziłam się dwie godziny przed budzikiem, a co gorsza - nie mogłam zasnąć do trzeciej w nocy. Dodatkowo ból brzucha spowodowany zjadającym mnie od środka stresem, nie poprawiał tej sytuacji. Nie mogłam się skupić ani racjonalnie myśleć w drodze do szkoły. Dlaczego?

Przyszła pora powiedzieć Hikari o moich uczuciach do Tooru.

Muszę przyznać, że po takim czasie rzeczywiście powinnam jej o tym powiedzieć. Przecież nawet przyznałam się do tego Shoyo! Jest to moim zdaniem bardzo nie fair wobec niej. Poza tym, podobno przyjaciółki mówią sobie takie rzeczy, więc...

Zresztą dodatkowym argumentem jest to, iż zdałam sobie sprawę, że to jednak nie jest głupie zauroczenie piątoklasistki, a raczej rzeczywiste uczucie. Chociaż, przez to tym bardziej dostaję dreszczy na myśl o powiedzeniu o tym dziewczynie.

W końcu no halo, to jest jej brat. I to bliźniak. Osoba, którą szatynka zna od osiemnastu lat i z którego naśmiewa się na co dzień. Niby mówi, że do siebie pasujemy i wypomina mi to niemal codziennie, ale jak zareaguje na moje faktyczne przyznanie się do uczuć? Nie mam pojęcia i przez to się właśnie boję.

Zauważyłam, że ostatnio bardzo dużo rozmawiam z samą sobą. Zadając sobie tym przy okazji coraz więcej pytań, na które nie znam odpowiedzi i prowadzi to do gromadzenia się w mojej głowie istnej chmury burzowej pełnej niepokoju. Sama nie umiem tego do końca wyjaśnić, lecz przez to nie potrafię się skupić nawet na tak prostych czynnościach jak angielski. Moje myśli odlatują daleko hen w poszukiwaniu odpowiedzi, lecz niczego nie odnajdują, a jeszcze mocniej się gubią.

Dlatego postanowiłam nareszcie powiedzieć o tym Hikari, by spróbować odgonić od siebie choć część z tych chmur. Zatem napisałam wczoraj wieczorem do dziewczyny, by zjawiła się w szkole na dziedzińcu przy drzewie wiśni, dwadzieścia minut szybciej niż zwykle. 

Znalazłam się parę kroków przed szkolną bramą. Z niepokojem przeszłam przez ogrodzenie i doszłam do umówionego miejsca spotkania. Przybyłam tam dużo wcześniej przed wyznaczonym czasem. Wszystko po to, aby móc przemyśleć w jaki sposób mam ująć w słowa to, co chciałabym jej powiedzieć.

Niestety dziewczyna nie miała dla mnie litości, bowiem po pięciu minutach ujrzałam sylwetkę szatynki przy pasach ulicznych. Gdy tylko mnie zauważyła, zaczęła do mnie energicznie machać, po czym podbiegła kawałek, by znaleźć się tuż obok mnie.

- Hey hey hey! - uśmiechnęła się szeroko. - Co było takiego ważnego, że mnie ściągasz o świcie do szkoły?

- Jakim świcie, niedługo zaczynamy lekcje - zaśmiałam się pod nosem.

- Ale zawsze jeszcze śpię o tej godzinie! - spojrzała na mnie z ukosa. - To o czym chciałaś porozmawiać? 

Zacisnęłam usta w cienką kreseczkę. Nie zdążyłam przemyśleć mojej kwestii, więc powiedziałam pierwszą i jednocześnie najgłupszą szopkę, jaka mogłaby mi przyjść w tej chwili na myśl:

- Słuchaj, bo mam taką koleżankę... - zaczęłam, a dziewczyna nieudolnie siląc się na poważny wyraz twarzy potaknęła głową. - I ona ma pewien problem - złączyłam ręce.

- Jaki? - założyła ręce na klatce piersiowej.

- To... Ta koleżanka. Nie ma pojęcia, jak zdradzić swojej przyjaciółce pewną tajemnice, którą przed nią skrywa.

Na serio nic głupszego nie mogłam wymyślić...

- A jest to coś poważnego czy błaha sprawa? - dopytywała się.

- Raczej poważna.

- To myślę, że powinna jej to wyznać.

- Ale właśnie nie mam pomysłu, jak mogę to powiedzieć - zamknęłam mocno oczy.

W końcu słońce się uśmiechnie do Ciebie || Oikawa Tooru x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz