Rozdział XII

805 51 56
                                    

Dwa tygodnie po obozie, pełna energii, zapału i entuzjazmu opuściłam budynek zamieszkania ruszając w kierunku mojej placówki. Dochodząc do gmachu Aoba Johsai ujrzałam na schodach Iwaizumiego i Oikawe, którzy żywo nad czymś dyskutowali. Wolnym krokiem zbliżyłam się do przyjaciół witając się z nimi.

- Hej wam! - pomachałam w ich stronę, a oni na dźwięk mojego głosu ożywili się jeszcze bardziej, w szczególności szatyn.

- [imię]-chan! Jest sprawa. - chłopak bardzo zaaferowany podbiegł kawałek do mnie łapiąc mnie za ramiona, co mnie delikatnie przestraszyło.

- C-co się stało??

- Pojedziesz z nami na wycieczkę rowerową nad jezioro? - przez chwilę miałam wrażenie, jakbym rzeczywiście zobaczyła w oczach chłopaka gwiazdki.

Ostatnimi czasy mam na głowie dużo stresu związanych ze szkołą i klubem, więc z jednej strony wolałam wszystkie sprawy, jak najszybciej uporządkować, zresztą niedługo mam egzamin z japońskiego, z którego powinnam się dobrze przygotować. Ale z drugiej strony myślę, że jedno popołudnie odpoczynku wyjdzie mi na dobre, w końcu nie można się cały czas wyżywać na sobie.

- No dobra, ale co gdzie kiedy jak? - zapytałam lekko zdezorientowana.

- Shittykawa sobie ubzdurał, że chce jechać nad jezioro i żeby było "ciekawiej" - tu wziął ręce do góry i poruszył dwoma palcami - mielibyśmy pojechać rowerami zamiast autobusem, który podjeżdża pod samo jezioro.

- W ten sposób będzie bardziej futurystycznie! - Tooru objął bruneta, lecz chłopak szybko zrzucił rękę szatyna ze swoich barków.

- Spadaj kosmito.

- Zresztą. Jazda rowerem to będzie świetny trening dla twoich łydeczek, bo przyznam Iwa-chan, chyba coś ostatnio omijasz siłownię szerokim łukiem. Bo wyglądem nie grzeszysz, więc bez mięśni jeszcze mniej dziewczyn będzie cię chciało. A żeby ilość dziewczyn spadła z zera do minusa to trzeba mieć prawdziwy talent.

Oikawa po kilku sekundach pożałował swoich słów, gdy Iwaizumi obrócił się w jego stronę, by dołożyć mu tak mocno, że upadł na twardą kostkę. Mimo iż zgadzałam się z brunetem w kwestii, że szatyn w tym przypadku zasłużył na takie traktowanie, wyciągnęłam w stronę chłopaka rękę chcąc pomóc mu wstać. Lecz okazało się to większym wyzwaniem niż sądziłam, ponieważ mimo tego, że był chudy, to jednak wzrost dodawał mu kilka kilogramów. Ostatecznie Tooru wstał niemalże jedynie o własnych siłach, bo moja pomoc niewiele dawała.

- Możesz zaprosić jakieś swoje koleżanki, to będą przynajmniej jakieś ciekawe widoki. - szatyn mrugnął w moją stronę oczkiem, a ja wtedy zdegustowana zaczęłam kierować się w stronę drzwi szkoły, pokazując do tyłu dwa środkowe palce. Oikawa z powrotem upadł na podłogę by uklęknąć i złożyć ręce niczym do modlitwy.

- Wybacz, wybacz [imię]-chan. Przepraszam cię, więcej już nie będę tak gadał! - odwróciłam się i spojrzałam oceniającym wzrokiem na szatyna.

- I tak ci nie wierzę. - chłopak zrobił minę przybitego szczeniaczka - Zresztą, moją jedyną koleżanką jest twoja siostra, a wątpię, że ci się spieszy, by podziwiać ją w stroju kąpielowym. - podniosłam do góry jedną brew.

- Choć po tobie można by się wszystkiego spodziewać Trashykawa. - brunet przewrócił oczami, a Oikawa zrobił fochniętą minę.

W końcu słońce się uśmiechnie do Ciebie || Oikawa Tooru x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz