Stałam przed dużym supermarketem w kilkuletnich adidasach, dużej bluzie, jakichś dżinsach i lekko pomalowanych rzęsach. Z jednej strony, by dobrze promować fundację dla której teraz zbieram, powinnam prezentować się należycie, najlepiej w świeżo wyprasowanej koszuli, spodniach prosto z suszarki i w nienagannym makijażu. Ale z drugiej strony, komu naprawdę chciałoby się w tak niewygodnym ubiorze spędzać aż dwie godziny, w dodatku nieustannie stojąc w miejscu? Zresztą i tak zamierzam się postarać. Jako iż zbieramy na pobliskie schronisko, zaraz będę mieć ubrane kocie uszka. I tak, zbieramy. Gdy tylko Tooru usłyszał, że mam znów pomagać w wolontariacie, bez przemyśleń postanowił do mnie dołączyć, na co ja przystałam. Wpadł wtedy też na pomysł, by bardziej do nas zachęcić klientów sklepu, więc obiecał przynieść dla mnie opaskę z uszami kota, a dla niego pieska. Mimo to zastanawia mnie, skąd on planuje je wykombinować.
Czekałam niecierpliwie z uroczą, niewielką puszką na szatyna, który spóźniał się już piętnaście minut, co nie było do niego podobne. Moje serce biło ze stresu z pewną nienaturalną prędkością, ponieważ to będzie pierwszy raz od mojego wewnętrznego wyznania uczuć, kiedy będę z nim sam na sam. Choć od tamtego czasu minęły już dwa tygodnie, to zawsze był ktoś w pobliżu - czy to Hikari, czy Iwaizumi, czy inni chłopacy z drużyny, więc nie mieliśmy okazji być sami. Aż do teraz.
Zauważyłam Oikawe, gdy czekał przy przejściu dla pieszych, aby przejść na drugą stronę ulicy, gdy tylko zapali się dla niego zielone światło. Nieświadomie poprawiłam włosy, zakładając jedno pasmo za ucho. Mimo iż byliśmy jeszcze bardzo daleko od siebie, to chłopak zauważył mnie i pomachał szeroko w moją stronę ręką śmiejąc się przy tym, na co ja mu delikatnie odmachałam. Przyjrzałam się bliżej jego ubraniom, które założył. Cóż, wyglądał zdecydowanie bardziej reprezentacyjnie ode mnie. Ubrane miał dżinsy z dziurą na jednym kolanie oraz bluzę bez kaptura, pod spodem której miał białą koszulę, co wywnioskowałam z wystającego, idealnie ułożonego kołnierzyka.
Szatyn schował ręce do tyłu, przeszedł przez pasy, a następnie skierował się szarym, wybrukowanym chodnikiem w moją stronę. Nałożył na twarz swój czarujący uśmiech i powiedział:
- Cześć [imię]-chan!
- Hej Tooru. Masz te swoje uszka? - chłopak wyciągnął do przodu ręce ukazując w prawej dłoni szare uszy kota, a w lewej brązowe uszy psa.
- Nie zapomniałbym o nich! - podał mi uszy z prawej ręki, które założyłam na głowę.
- Serio chce ci się w to bawić? - podniosłam jedną brew do góry.
- Oczywiście. To będzie niezła zabawa. - spojrzał na mnie z ukosa, a ja prychnęłam lekko pod nosem.
- Skoro tak myślisz. - chłopak założył uszy na swoją głowę i zrobił coś czego się nie spodziewałam.
- Hau, hau! - spojrzałam się na niego z konsternacją.
- Co ci jest? - zaśmiałam się mocno.
- Wydajesz się jakaś markotna, więc próbuje cię rozśmieszyć. - zaśmiał się delikatnie.
- Ja? Markotna? - może rzeczywiście... Nie. Jestem może nieco zestresowana, ale przecież mam dobry nastrój - Najwidoczniej jeszcze mnie nie widziałeś w złym nastroju, bo czuję się bardzo dobrze. - Szatyn wzruszył ramionami.
- Być może mi się jedynie wydawało.
- Co tam u Hikari? Nie odpisywała mi dzisiaj, a mamy już piętnastą.
- Grała w Minecrafta przez całą noc, więc spała, jak wychodziłem.
Starsza kobieta podeszła bliżej nas i wrzuciła do puszki kilka banknotów. Wtedy powiedzieliśmy zsynchronizowani:
CZYTASZ
W końcu słońce się uśmiechnie do Ciebie || Oikawa Tooru x Reader
Fanfiction[imię] po spędzeniu niemal całego życia w Londynie, wyprowadza się do rodzinnego miasta w Japonii w prefekturze Miyagi, gdzie wraz ze swoim kuzynem Hajime idzie do trzeciej klasy liceum Aoba Johsai. Spóźniona pierwszego dnia do szkoły, wpada na kory...