POV's Leo
Przemiła kobieta, zwana Molly wytłumaczyła nam, że reszta jej rodziny przebywa w kwaterze głównej Zakonu Feniksa. Nie pytajcie mnie, co to jest, bo nie wiem.
-Dobrze, mam nadzieję, że macie pieniądze, ponieważ musimy wybrać się na Pokątną- powiedziała pani Weasley
Ze zdziwieniem zauważyłem, że w moim plecaku znajduje się średniej wielkości sakiewka. Kątem oka spostrzegłem, że Hazel, Nico, Piper i Percy mają takie same. Kobieta poleciła nam wejść do kominka, rzucić jakiś proszek i wyraźnie powiedzieć "Na Pokątną!". Po chwili wszyscy znajdowaliśmy się na rzekomej ulicy i rozglądaliśmy się po sklepowych witrynach.
-Idźcie do Ollivandera, a ja załatwię podręczniki- rzekła Molly i ruszyła w drugą stronę miło się do nas uśmiechając. Nie zostało nam nic innego, jak odszukać sklep tego pana. Po długich poszukiwaniach i narzekaniach Percy'ego oraz moich, w końcu odnaleźliśmy właściwą witrynę. Wszedłem do środka uśmiechając się jak wariat z chorobą psychiczną. No po prostu mój typowy, zwalony uśmiech. Powitał nas mężczyzna koło sześćdziesiątki z siwymi włosami.
-Dzień dobry, nazywam się Percy Jackson i przyszedłem poooo... yyyy..- zaczął syn Posejdona- No po ten, no...
-Różdżkę?- zapytał jak zakładam pan Ollivander
-Co? Yyyy... a tak, jasne.
-Hmmmmm- zamyślił się właściciel, po czym pobiegł gdzieś w głąb sklepu- Ta powinna być odpowiednia, ostrokrzew, 12¾ cala, włos z głowy syreny, odpowiednio giętka.
Z Aquamenem poszło gładko. Już pierwszy patyk do niego pasował. Również łatwo poszło z królem upiorów i córką Afrodyty. Syn Hadesa dostał różdżkę z dębu, 10½ cala, włos z grzywy testrala, sztywna, a Pipes dostała z brzozy, 14⅔ cala, włos z grzywy jednorożca, giętka. Gorzej było z rzymianką. Żaden patyk jej nie pasował i chyba dopiero za setnym razem znalazła ten odpowiedni. Dostała różdżkę z jarząbu, 13 cali, pióro feniksa, sztywna. Mi poszło całkiem szybko, pasującą znalazłem po 5 minutach. Otrzymałem różdżkę z cisu, 13¾ cala, włókno ze smoczego serca, całkiem giętka. Gdy trzymałem ją w ręce, moje ciało przeszył delikatny drzeszcz i przepływająca przeze mnie moc. Zapłaciliśmy odpowiednią kwotę i z uśmiechami na ustach wyszliśmy ze sklepu. Czekała tam na nas zdenerwowana pani Weasley.
-Gdzie byliście cały ten czas?!- wykrzyknęła kobieta przepychając się przez tłum ludzi.
-U Ollivandera, proszę pani- powiedziała uspokajającym głosem córka bogini miłości.
-O wiele szybciej będzie się nam deportować, złapcie mnie za ręce i nie puszczajcie- zrobiliśmy to co kazała kobieta i w jednym momencie poczułem mdłości, akrobacje wczorajszej kolacji i szarpnięcie w okolicach pępka. Rudowłosa pani kazała nam spakować kufry i iść spać. Byłem tak zmęczony po wczesnej pobudce i nie przespanej nocy, że bez sprzeciwu wykonałem to o co prosiła. Ułożyłem się w miarę wygodnie na czyimś łóżku i bardzo szybko odpłynąłem do krainy Morfeusza.
Jedenastolatek o latynoskiej urodzie siedział sobie na niewielkim wzgórzu machając nogami i oczekując przyjaciółki. Chwilę potem obok niego pojawiła się śliczna, blondwłosa dziewczynka trochę od niego niższa. Miała heteronomię, chorobę oczu, przez co jedno było zielone, a drugie niebieskie. Nie były jednak wyraziste i wściekłe, tylko delikatne oraz spokojne. Jej fale sięgały jej do łopatek, a drobny nosek pokrywały piegi. Usiadła obok elfa i przez chwilę obydwoje siedzieli w milczeniu.
-Leo, posłuchaj mnie jest taka sprawa...- zaczęła dziewczynka- Leo, ja... dostałam się do szkoły z internatem w Anglii. Nie będzie mnie przez cały rok, oprócz wakacji i świąt.
Chłopiec zrobił smutną minę, a na jego twarzy był wymalowany żal.
-To wspaniale, naprawdę!- marnie udawał ekscytację i radość.
-Przepraszam, Leo.
-Nic się nie stało.
Jej oczy zaszły łzami, gdy latynos po prostu odwrócił się i odszedł. Zostawił ją samą. Tymczasem elf stwierdził, że już nic nie trzyma go w tym "ośrodku". Ucieczka po raz kolejny. Jednak nie od ludzi. Od wspomnień i uczuć.
Haj pipul!
Wena przyszła w odwiedziny, ale i tak rozdział do dupy. Trudno się mówi. Trzeba żyć dalej.
CZYTASZ
DON'T FORGET ABOUT YOUR OLD FRIEND. . . leo valdez (zawieszone?)
Fanfiction❝ valdez, przysięgam na wszystkich bogów, że zaraz cię zabiję ❞ życie valentin jones i leo valeza było dziwne. jedno było pewne - że przez ten czas rozłąki nie zapomnieli. bo nie zapomina się. nie zapomina się o swoim dawnym przyjacielu. czyli troc...