Zmieniam styl pisania. Teraz nie będzie z perspektyw, tylko oczami narratora.
Valentin niechętnie zwlekła się z wygodnego łóżka w dormitorium. Hermiona już stała na nogach i właśnie pakowała podręczniki do transmutacji. Dziewczyna westchnęła i udała się do łazienki. Gdy spojrzała w lustro, momentalnie od niego odskoczyła. Tak, Gryfonka przestraszyła się swojego odbicia.
Tylko pogratulować.
Chwyciła za korektor, by zakryć since pod oczami, których szczerze nie lubiła. Przeszkadzało jej to, że są innych kolorów. Po doprowadzeniu siebie do mniej więcej porządku, ktoś zadudnił w drzwi łazienki.
- Valentin, spóźnisz się na śniadanie!
Te słowa podziałały na blondynkę jak kubeł zimnej wody. Ewentualnie Aquamenti też dałoby radę. Sprawnym ruchem założyła bieliznę, spódniczkę i koszulę, a resztę ubioru chwyciła w rękę i wybiegła z dormitorium. Przed wyjściem z PW (pokój wspólny) zobaczyła Harry'ego i Rona. Nie czekając na ich reakcję wcisnęła Wybrańcowi sweter i krawat do ręki, by móc swobodnie wkasać koszulę. Po wykonanej czynności odebrała swoje ubrania i szybko je założyła. Mało starannie zawiązała swój krawat i ruszyła do WS (Wielkiej Sali) z Gryfonami.
Tymczasem w domu Weasley'ów trwał prawdziwy chaos. Wszędzie latały ubrania, podręczniki i inne rzeczy potrzebne w Hogwarcie. Jedynym gotowym był Nico, który spakował się już wczoraj. Molly próbowała zapanować nad sytuacją, co po chwili jej się udało. Pomogła herosom dopakować kufry i odnaleźć zgubione rzeczy. Gotowi stanęli na dole i czekali na dalsze polecenia pani Weasley.
- Będziemy podróżować siecią Fiuu - oznajmiła. - Musicie wziąć ten proszek, wejść do kominka i wyraźnie powiedzieć "Do gabinetu Dolores Umbridge w Hogwarcie".
Pierwszy do kominka jako ochotnik wszedł Leo, ponieważ inni nie byli pewni co do rodzaju podróży. Wziął proszek do ręki, wszedł do środka i wyraźnie powiedział:
- Do gabinetu... no... tej... Urales Gamridge w Hogwarcie! - i nim Molly zdążyła zaprotestować, Valdez zniknął w szmaragdowym wybuchu pyłu. Latynos poczuł, jak coś szarpie do w okolicach pępka, a następnie jak cały wiruje niczym małe ziarenko. Po chwili wylądował w miejscu, który raczej nie przypominał gabinetu. A przynajmniej nie tej całej Urales Gamridge. Wokół niego stało mnóstwo dziwnych błyskotek i różnych sprzętów. Leo rozejrzał się jeszcze raz, aż w końcu jego wzrok zatrzymał się na dziwnym stworzeniu, które... płonęło? Zaciekawiony podszedł bliżej, ale gwałtownie odskoczył, gdy ujrzał, jak to coś zaczęło zmieniać się w kupkę popiołu.
- Och, myślałem, że mieliście wylądować w gabiecie Dolores - dobiegł go głos zza pleców. Stał tam pan w długiej, siwej brodzie i błękitnej szacie, a jego nos zdobiły okulary połówki, zza których patrzyły na niego dobroduszne, niebieskie oczy. - Nawet posprzątać nie zdążyłem - zaśmiał się.
- Ech, ja... ja bardzo przepraszam, psze pana, to... to coś tak samo się zmieniło w popiół, ja nic nie mogłem zrobić - wyjąkał.
- Spokojnie, to feniks Fawkes. Feniksy są fascynującymi stworzeniami. Odradzają się z własnej kupki popiółu. Naprawdę interesujące - rzekł uspokajając nieco Valdeza. - Cytrynowego dropsa?
- Em, nie, dziękuję - odparł szybko elf. - Mógłby mi pan powiedzieć, gdzie znajduje się gabinet tej Urales Gambridge?
- Dolores Umridge - poprawił go czarodziej. - Idziesz korytarzem prosto, potem skręcasz dwa razy w prawo, trzy razy w lewo i na końcu po prawej będzie jej gabinet - wytłumaczył.
Leo podziękował i ostrożnie wyszedł z pokoju tego dziwnego faceta. Zgodnie ze wskazówkami doszedł do dużych drzwi i je popchnął. W jednym momencie oślepił go róż pomieszczenia, a następnie w oczy rzuciły mu się talerze z poruszającymi się kotkami. Ujrzał tam też resztę herosów, która była raczej zdezorientowana. Hazel nawet wymiotowała w kącie, co nie spotkało się z uznaniem kobiety będącej w pomieszczeniu.
- Teraz zaprowadzę was do Wielkiej Sali, gdzie odbędzie się Ceremonia Przydziału - powiedziała przesłodzonym głosem.
Półbogowie bez słowa podążyli za nią i skręcali w plątaninie korytarzy. Po dłuższej chwili stali pod dużymi, dębowymi drzwiami, które pchnęła Umridge.
Gdy tylko weszli, dyrektor wstał i powiedział uroczystym tonem:
- Dziś mam zaszczyt ogłosić, że przyjechała do nas piątka uczniów na wymianę ze szkoły Ilvermony! - po sali rozniosły się brawa. - Teraz poproszę każdego z was, aby usiadł na tym stołku i założył Tiarę Przydziału - zwrócił się do nastolatków.
- Dobrze, a więc zaczynajmy - oznajmiła jakaś stara kobieta w ciasnym koku. - Di Angelo, Nico! - wyczytała.
Król upiorów wstał i zrobił wszystko zgodnie z poleceniami Dumbledore.
- SLYTHERIN! - wykrzyknęła czapka, a Leo aż podskoczył, bo nie tego się spodziewał.
- Jackson, Perseusz!
- GRYFFINDOR!
- Levesque, Hazel!
- GRYFFINDOR!
- McLean, Piper!
- RAVENCLAW!
- Valdez, Leonidas!
- GRYFFINDOR!
Leo skierował się do stołu, który wskazała kobieta. Z uśmiechem usiadł pomiędzy Percy'm, a jakimś rudym chłopakiem, który właśnie rozmawiał przyciszonym głosem ze swoją kopią.
- To wszystko jest takie... magiczne, dziwne, ale fajne - powiedział syn Posejdona.
- Tak... w pełni się zgadzam - odpowiedział latynos i ignorując ciekawskie spojrzenia wziął się za jedzenie. W pewnej chwili drzwi od Wielkiej Sali z hukiem się otworzyły, a w nich stanęła niska dziewczyna, za którą stało dwóch chłopaków i kolejna dziewczyna. Ta pierwsza biegiem ruszyła do stołu Slutheronu czy jak mu tam było i stanęła przed jakimś tlenionym blondynem, który dopiero co wszedł.
- Jak śmiałeś, ty mała, skończona glizdo! Ty przebrzydła tchórzofretko! - wykrzyczała na niego gniewnie wymachując pięścia
- Uuu... Valentin się...
- ... wkurzyła, już współczuję Malfoy'owi - powiedzieli jakby czytając sobie w myślach bliźniacy koło Valdeza.
- Panno Jones! - krzyknęła starsza czarownica. - -5 punktów dla Gryffindoru!
Dziewczyna się tym zbytnio nie przejęła, a chłopak z kruczoczarnymi, roztrzepanymi włosami podobnymi do tych Percy'ego odciągnął ją od chłopaka.
Odwróciła się i już miała usiąść przy stole gryfonów, gdy jej spojrzenie spotkało się z tym Leona.
Te oczy.
To była ona. Valentin Jones.
CZYTASZ
DON'T FORGET ABOUT YOUR OLD FRIEND. . . leo valdez (zawieszone?)
Fanfic❝ valdez, przysięgam na wszystkich bogów, że zaraz cię zabiję ❞ życie valentin jones i leo valeza było dziwne. jedno było pewne - że przez ten czas rozłąki nie zapomnieli. bo nie zapomina się. nie zapomina się o swoim dawnym przyjacielu. czyli troc...