ej dobra. przez te bube przekochana – samowystarczalnosc macie maratonik.
ty sie lepiej smile zajmij albo gilbertem a nie moje wypociny czytasz.
so, let's go! 1/4
W Pokoju Wspólnym Gryffindoru już od samego rana było dosyć tłoczno, co zważając na okropną pogodę za oknem było dosyć zrozumiałe. Zimne krople deszczu bębniły w okna, a porywisty wiatr bujał drzewami. A jednak nie wszyscy woleli grzać się przy kominku w salonie.
Valentin siedziała sama na błoniach. Wsłuchiwała się w szum drzew i rozmyślała. Nie zważała na deszcz i ani trochę on jej nie przeszkadzał – wręcz przeciwnie, czasami lubiła poczuć zimne krople spadające jej na policzki, mokre włosy przylepiające się jej do twarzy i słuchać miarowego uderzania kropel o ziemię. Osoba trzecia w tym momencie uznała by ją pewnie za wariatkę – no bo kto normalny lubi być cały mokry? Ale Jones nie była normalna. I w dodatku bardzo utożsamiała się z deszczem.
Zrodziła się tak... puf, nie wiadomo skąd. Nikt nie znał jej matki ani ojca. Cioci ani wujka. Babci ani dziadka. Nic, zero. Krople deszczu też brały się znikąd. To znaczy, z pary wodnej, ale... nikt nie wie jak to wygląda i jak to jest.
Potem krople są wśród innych chmur na górze. Są szczęśliwe. Niczym się nie wyróżniają. Nie są inne. Valentin nie urodziła się wilkołakiem, ani też nie została ugryziona we wczesnym wieku. To wszystko stało się zaledwie rok temu. Wcześniej była szczęśliwa, nie wyróżniała się, nie była inna. Nie była potworem.
Następnie chmura pęka, bo nie wytrzymuje takiej ilości deszczu. Tak samo jak dusza Tiny, gdy to się stało. Miała szansę być normalna. Pamiętała, jak pewnej nocy nie wytrzymała i wybuchła płaczem. Chciała być silna, ale jej dusza była za wrażliwa. Pękła, nie wytrzymała tej presji i tego bólu. Nie dała rady.
Deszcz zlatuje na ziemię, z góry spada na dół. Tak samo jak Val. Stacza się. To wszystko było złudzeniem, było udawane. Miała przyjaciół, owszem, ale gdyby dowiedzieli się o tym, że jest potworem? Hermiona dowiodła swojej lojalności, ale na przykład taki Ron? Z pewnością by się od niej odwrócił. Bez urazy, Weasley był fajnym kumplem i w ogóle, ale... był przeładowany stereotypami. Zdecydowanie.
A potem deszcz rozpryskuje się o ziemię i znika. Zasadniczo, każdego z nas to czeka. Śmierć. Niby takie niewinne słowo, krótki wyraz. A oznacza koniec twojego świadomego istnienia.
Nauczycielka mugoloznawstwa, pani Siliusy* byłaby z niej dumna za tak filozoficzne przemyślenia.
*pani Amor Siliusy — wymyślona przeze mnie nauczycielka mugoloznawstwa, za niedługo będzie o niej więcej.
maratonowe rozdzialy beda raczej krotkie, tak z 300-350 slow, bo wiecej mi sie nie chce xd
![](https://img.wattpad.com/cover/215859510-288-k679027.jpg)
CZYTASZ
DON'T FORGET ABOUT YOUR OLD FRIEND. . . leo valdez (zawieszone?)
Fanfic❝ valdez, przysięgam na wszystkich bogów, że zaraz cię zabiję ❞ życie valentin jones i leo valeza było dziwne. jedno było pewne - że przez ten czas rozłąki nie zapomnieli. bo nie zapomina się. nie zapomina się o swoim dawnym przyjacielu. czyli troc...