𝗢𝟭𝟰. shut up, peeves [marathon 3/4]

220 19 10
                                    

3/4, ufff, już prawie koniec

   Gdyby wskazać najbardziej niezadowoloną z misji osobę, byłby to definitywnie Nico. Wylądował w pokoju z jakimś blond dzieciaczkiem który dręczył go pytaniami o czystość krwi, miał idiotyczne imię i uważał się za niewiadomo kogo oraz z jego dwoma przydupasami, Crabem i Goylem.

W dodatku cały czas irytowały go duchy, które POWINNY znajdować się w Podziemiu, a zamiast tego latały sobie po świecie żywych i uciekały przed Nickiem. Zapewne czuły od niego śmierć.

Fajnie być znanym z tego, że jest się synem władcy umarłych.

W każdym razie, najgorszy z nich wszystkich był Irytek – pol coś tam, który wkurzał i robił kawały wszystkim, nawet jemu. Poprawka, zwłaszcza jemu.

– Ej, di Angelo! – rozległ się krzyk Pansy, która była kolejną fanką Malfoy'a. – Gdzie uciekasz?

– Jak najdalej od ciebie – mruknął i wyszedł z Pokoju Wspólnego ślizgonów.

– O, a kto to taki? Czyżby nasz kochany pan-jestem-śmierć?

– Zamknij się! – wrzasnął gniewnie Nico.

– Och, zamknij się Irytku – poltergeist przedrzeźnił di Angela wymachując przy tym rękami jak "przestraszona księżniczka bojąca się o swój manicure". – A co mi zrobisz? Wepchniesz mnie do pudełka?

– A żebyś wiedział! – krzyknął Nico biorąc jakąś glinianą wazę, która nie wiadomo jak się tam znalazła.

Wnętrze Nicka się wręcz gotowało. Tak gniewne emocje wywoływał w nim chyba tylko Irytek. Był wściekły i zdeterminowany by go złapać. I choć pokazywanie swojego wkurzenia nie było w jego stylu, to teraz miał to gdzieś. Zwykle zachowywał spokój i kamienną twarz, ale Irytek... miał na niego przedziwny wpływ.

– Oj, głupiutki chłopak-jestem-emo – Irytek odleciał uciekając przed wkurzonym synem Hadesa.

Biegł już za nim jakieś dwa korytarze, gdy skręcając wpadł na Percy'ego, który był – o ironio – cały przemoczony, a na głowie miał skrawek jakiegoś materiału. Krzyczał na przelatującego nad jego głową Irytka gdy bach! Nico z rozpędu wbiegł w niego i obaj przewrócili się na ziemię. Wystarczyło jedno spojrzenie i obaj zgodnie powiedzieli:

– Łapać go.

Tak więc teraz niemal wszyscy uczniowie, którzy przechodzili korytarzem patrzyli się na nich – dwóch chłopaków, z czego jeden był całkowicie mokry goniących poltergeista.

W biegu minęli nawet Hazel, która miała minę, jakby wątpiła w resztki mądrości u tej dwójki.

I zanim zdążyli go złapać w tę wazę (w którą i tak by go nie złapali, bo przenika przez materię) on przeleciał przez ścianę i cóż... oni tak nie umieli.

Nico nabił sobie guza na czole, a Percy chyba złamał nos.


percy, auć. współczuję, stary.

kiedys mialam prawie zlamany nos, to boli w kij.

DON'T FORGET ABOUT YOUR OLD FRIEND. . . leo valdez (zawieszone?)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz