Valentin leżała roztrzęsiona na łóżku w Skrzydle Szpitalnym. Za oknem przysłoniętym białą firanką było ciemno jak w grobie.
Nie to, że w nim była.
Nawet gwiazdy jak na złość świeciły chyba najsłabiej jak tylko potrafiły. W oddali było tylko słychać krzątanie się pani Pomfrey. Jones cicho westchnęła. Czy ta kobieta nigdy nie śpi? W tym momencie pragnęła tylko pobyć sama. Czy to było tak dużo?
- Dzień dobry! - usłyszała czyjś głos dobiegający spod wejścia. Szybko zamknęła oczy i naciągnęła na siebie kołdrę.
- Leonidasie, proszę, nie krzycz tak - usłyszała pielęgniarkę. - Jeszcze mi pacjentów pobudzisz.
Cóż, słowo pacjenci było dość sporym niedopowiedzeniem. Jedynym obecnym pacjentem była w tej chwili Valentin, która próbowała jak najbardziej zakryć się kołdrą.
Oby tylko jej nie rozpoznał.
- Jestem Leo - powiedział chłopak bacznie przyglądając się dziwnie falującej się kołdrze. - Kto tu jest? - spytał.
- To jest nieważne - odparła Poppy, a blondynka miała ochotę ją uściskać za te słowa. - Lepiej powiedz, co Cię tu sprowadza o tej porze?
- Dostałem szlaban od pani Sprout za przypadkowe podpalenie szklarni. Dopiero co skończyliśmy z resztką mandragor. Miałem przynieść dyptam.
- Och, wspaniale - Valentin mogła przysiąc, że pani Pomfrey się uśmiechnęła - Połóż go na tamtym stoliku. Akurat mi się przyda.
Ciekawe na co, pomyślała z goryczą Jones. Czuła, że jej plecy przyoblekła kolejna blizna.
Valdez udał się we wskazane miejsce jeszcze raz zerkając na łóżko należące do blondynki. Odłożył ostrożnie miseczkę z dyptamem na wskazane miejsce i marszcząc brwi podszedł do Valentin.
Kurcze, nie udało się.
Odgarnął nieco kołdrę i wydał stłumiony okrzyk. Jeśli krzykiem można nazwać pisk.
- Valentin? Co ona tu robi?
- To już nie twoja sprawa, młodzieńcze - zganiła go pielęgniarka. - Jak będzie chciała, to sama Ci powie - dodała już tonem zatroskanej matki i czule położyła mu dłoń na ramieniu nieco smutno się przy tym uśmiechając. - Idź już. Pomona pewnie już na ciebie czeka.
i'm really sorry. przepraszam, że tyle mnie nie było i przepraszam, że rozdział taki krótki. mam pomysły, ale i can't, nie mogę się zmusić do napisania dłuższego rozdziału. jest fatalny, ale czuję się wobec was zobowiązana, by coś wstawić.
buźki, trzymajcie się jakoś buby
CZYTASZ
DON'T FORGET ABOUT YOUR OLD FRIEND. . . leo valdez (zawieszone?)
Fanfic❝ valdez, przysięgam na wszystkich bogów, że zaraz cię zabiję ❞ życie valentin jones i leo valeza było dziwne. jedno było pewne - że przez ten czas rozłąki nie zapomnieli. bo nie zapomina się. nie zapomina się o swoim dawnym przyjacielu. czyli troc...