∆5∆

1.5K 127 9
                                    

Godzinę czy dwie później, słońce zaczęło rzucać coraz mniej światła. Przez ten czas zdążyłaś też totalnie znienawidzić tego gościa. Chłopak bez przerwy krzyczał przerażony, bo rzekomo za kamieniem czy drzewem zobaczył jakiegoś demona, albo usłyszał pękanie gałęzi. Wtedy też zazwyczaj chował się za twoimi plecami.

- Słuchaj. Zaraz będziemy musieli znaleźć miejsce w którym moglibyśmy przenocować. Wiąże się to z wartami. Ja wezmę pierwszą, zmienię cię dwie godziny później. I NIE budź mnie z byle powodu. - Ostrzegłaś nawet nie patrząc na Zenitsu.

- A jeżeli akurat będę miał rację, i coś jednak zobaczę? - Niepewnie na ciebie spojrzał.

- To zacznij krzyczeć dopiero jak zacznie cię pożerać. Ale dla pewności poczekaj aż zaboli. - Uśmiechnęłaś się pod nosem, dalej skupiając wzrok na drodze przed wami. Usłyszałaś cichy pisk żółtowłosego.

- Dobra, tutaj będzie w porządku. - wskazałaś palcem na niewielką przestrzeń porośniętą tylko trawą z jakimiś krzakami i kwiatami dookoła, idealnymi, by zakryć czuwającą przy nich osobę.

Chłopak posłusznie pokiwał głową, dając mi tym samym znak, że rozumie. Przyspieszył kroku, by jako pierwszy móc wybrać miejsce do spania. Chwilę później zabrał się za jedzenie. Byłaś nie mniej głodna od niego, jednak uznałaś, że głód pozwoli zachować ci świadomość i koncentrację podczas czuwania.

- Także no... W zasadzie to już niedaleko. Jutro około południa powinniśmy być na miejscu. W końcu się na coś przydasz w tym korpusie. - Uśmiechnęłaś się wrednie, chcąc dać mu do zrozumienia, że cię dzisiaj zdenerwował.

Zenitsu szybko zrozumiał twoją niechęć i  nie odpowiedział nic więcej, po prostu zajął się jedzeniem.

Rozpakowałaś swoje rzeczy i zanim zapadł zmrok, zdążyłaś odpocząć przez jakieś pół godziny, nie więcej.

Z jękiem rozpaczy wstałaś z niewygodnego posłania, by udać się parędziesiąt metrów dalej. Wyczerpana przykucnęłaś za jednym z krzaków, odwracając się do niego plecami. Trawa jest tam na tyle sucha, że bez problemu usłyszysz gdy coś zacznie się do ciebie zbliżać. Swój wzrok skupiłaś jednak na kierunku w którym trawa była zielona, a drzewa zbyt młode, żeby połamane gałęzie spadały na dół. Wzór twojego stroju niejako dawał ci osłonę. Ale tylko nocą, bo czarne kropki na granatowym tle na nic się nie zdadzą za dnia.

Tak jak uczył cię mistrz - a kładł duży nacisk na skradanie się, bezruch i ogólne umiejętności skrytobójcze - unormowałaś swój oddech, by chwilę później prawie zupełnie przestać się ruszać. Nie utrzymałaś tego stanu długo, bo dwie, czy trzy minuty później usłyszałaś kroki. Ktoś zgrabnie spróbował przejść w twoją stronę. Zobaczył cię? To prawie niemożliwe, przecież ani drgnęłaś.

Bardzo powoli wyciągnęłaś swój miecz. Schyliłaś się jeszcze bardziej niż przedtem i spokojnie odwróciłaś głowę.
Jest już blisko. Momentalnie wyskoczyłaś z kryjówki, wykrzykując formy miecza. Gdy tylko zapłonął i oświecił nieznajomego, pod wpływem szoku musiałaś szybko zmienić kierunek lotu. Niezgrabnie padłaś na ziemię, turlając się kawałek dalej.

- Normalny jesteś?! Pocięła bym cię. - spojrzałaś krytycznie na nieznanego mi członka korpusu.

- Nie widziałem kim jesteś. Równie dobrze mogłaś być... - zamyślił się na chwilę. - Niedźwiedziem.

Przewróciłaś oczami, w myślach porównując swoją wagę do wagi tego zwierzęcia.

- Słuchaj, najwyraźniej podjęliśmy się tej samej misji. Odpuszczasz? Ja koniecznie muszę zostać, bo mam ze sobą leniwego Zabójcę. - Wskazałaś w stronę obozu, w którym spał chłopak. - Unikał misji. - Wytłumaczyłaś.

- Wolałbym jednak pozostać przy tym. Nie uśmiecha mi się iść kolejne mile.

Zamyśliłaś się na chwilę, rozważając mój plan. Był okropny i niekorzystny dla ciebie. Kolejna osoba którą trzeba się zająć. Ale w zasadzie może okazać się całkiem niezły

Westchnęłaś, wyciągając dłoń w stronę obozu. - Idź spać. Masz trzecią wartę.

Chłopak z blizną uśmiechnął się pod nosem, biegnąc we wskazane miejsce.

Blizna Zakrywa Twoje Duże Czoło (Tanjirou X Reader)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz