Rozdział 6: Elena

740 28 1
                                    

  W domu było pełno ludzi. Każdy chciał zamienić ze mną kilka słów,  a mnie zaczynała już boleć głowa od samego patrzenia na nich. Urna ze spalonym ciałem mojego męża stała na środku salonu,  na ozdobnej poduszce. Obok stało jego czarno białe zdjęcie. Ugo pełniąc funkcję jedynego mężczyzny w domu,  z dumą wymalowaną na smutku przyjmował kondolencje od wszystkich zgromadzonych.

  Delegaci Komisji Syndykatu stali skupieni w rogu salonu i rozmawiali o czymś zciszonymi głosami. Wyprostowałam się,  podniosłam głowę do góry i ruszyłam w ich stronę. Pierwszy zauważył mnie Giuseppe Costello. Kiedy tylko stanęłam obok niego położył mi dłoń na ramieniu.

  – Moje kondolencje Eleno. - posłała mi smutny uśmiech.

  – Dziękuję Giuseppe. - odpowiedziałam i przywitałam się z całą resztą skinieniem głowy.

  Następnie od wszystkich po kolei przyjęłam kondolencje.

  – Jutro odbędzie się spotkanie Komisji,  na którym ustalimy kto przejmie zwierzchnictwo nad waszą Rodziną. - wyjaśnił Luigi Brasi.

  – Ale Tommaso podjął już decyzję. - zauważyłam.

  – Tak? - wtrącił Sergio Mancini. - A kogo wyznaczył?

  – Mnie. - powiedziałam nieco głośniej niż zamierzałam. – A teraz musicie mi panowie wybaczyć,  mam wielu gości,  muszę się nimi zająć.

  Podeszłam do znajomych Tommasa ze szkoły i porozmawiałam z nimi chwilę.

  Kilka minut później wszyscy wsiedli do samochodów żeby udać się na cmentarz. Ja miałam jechać z Andreą i Fay'ą,  a Ugo pojechał z babcią. Tak,  pogodziłam się z Valentiną. Stałam na podjeździe czekając na mojego brata, który po chwili podjechał pod mój dom. Fay wysiadła i od razu wzięła mnie w ramiona.

  – El,  tak bardzo mi przykro. - wyszeptała w moje ramię, więc pogłaskałam ją po plecach.

  Z drogi na cmentarz nie pamiętam zupełnie nic. Wiem,  że rozpłynęłam się we wspomnieniach z naszego ślubu,  bo chociaż nie chciałam tego małżeństwa ten dzień był piękny. Dopadły mnie wyrzuty sumienia. Przez pierwsze dwa lata nie doceniałam tego co miałam. Później dopadło mnie najgorsze,  wspomnienie ranka tuż przed jego śmiercią. Nasza kłótnia,  to co powiedziałam i chyba najważniejsze... To,  że mu odmówiłam. Gdybym wiedziała,  że to będzie nasz ostatni wspólny raz postąpiłabym inaczej.

~•~

  Na cmentarzu czekał już na nas tłum ludzi i ksiądz. Kiedy tylko wysiadłam z samochodu ludzie rozstąpili się na wszystkie strony żebym mogła stanąć z przodu. Przeszłam obok nich kiwając głową na wszystkie strony. Po drodze napotkałam spojrzenie Valentiny.  Posłała mi ciepły uśmiech,  czym mnie zaskoczyła bo myślałam,  że jest na mnie zła. Stanęłam na przedzie i słuchałam jak duchowny odmawia jakieś modlitwy i mówi o moim mężu same dobre rzeczy.

  Później głos zabrała Paola.

  – Mój brat był dobrym człowiekiem. Przykładnym mężem i ojcem. Wszyscy zadajemy sobie to samo pytanie: Dlaczego ktoś mu to zrobił? Najwyraźniej tak musiało być. Bóg zapisał to w jego kartach i nikt nie był w stanie tego zmienić. Pozostaje nam tylko opłakiwać jego śmierć.

  Kiedy wracała na swoje miejsce na jej policzkach widziałam łzy. Sama ledwo powstrzymywałam się przed płaczem.

  Podniosłam głowę akurat w momencie kiedy pracownicy domu pogrzebowego układali urnę we wcześniej przygotowanym dole. Straciłam nad sobą panowanie i upadłam na kolana. Zaniosłam się okropnym płaczem. Wtedy poczułam obok mnie czyjąś obecność,  ale nikogo przy mnie nie było. Jakby dusza mojego męża obiecała mnie pilnować.

  Ktoś podniósł mnie z ziemii i zaprowadził na parking gdzie goście czekali obok swoich samochodów. Paola wyciągnęłam z samochodu santino di ricordo i podawała mi po kolei,  ja rozdawałam je wszystkim zgromadzonym. Dziękowali mi skinieniem głowy. Brakowało mi obecności moich rodziców,  ale oni wyjechali kiedy tata skończył ze swoimi interesami. Wrócili do naszego rodzinnego Palermo.

~•~

  Po powrocie do domu zupełnie nie miałam na nic siły. Andrea zabrał Ugo do siebie żebym mogła odsapnąć,  a ja nie byłam pewna czy aby na pewno tego potrzebowałam. Korzystając z samotności zrzuciłam ubrania w salonie i stanęłam nago przed dużym lustrem. Obserwując moje ciało czułam dokładnie miejsca gdzie dotykał mnie Tom. Tęsknota uderzyła we mnie ze zdwojoną siłą. Osunęłam się na kolana i zalałam łzami. Momentalnie zrobiło mi się zimno. Wiedziałam,  że gdzieś dookoła domu krąży ochrona,  ale mimo wszystko poczułam się zagrożona. Na dworze zaczęło się ściemniać.

  Po kilku minutach podniosłam się i sięgnęłam po alkohol stojący w barku,  po czym poszłam do garderoby po piżamę. Czułam się za bardzo samotna jak na okoliczności. Pomyślałam,  że to dobry czas żeby powspominać.  Gdzieś w czeluściach kredensu znalazłam album ze zdjęciami posegregowanymi według daty.

  Ominęłam pierwsze kilka lat i zaczęłam od dnia naszego ślubu. Widząc siebie w białej suknie bez cienia uśmiechu na twarzy poczułam jak moje oczy na powrót wypełniają się łzami. W moich włosach lśnił diadem wykonany z białego złota,  wysadzany malutkimi rubinami. Suknia miała dopinany tren i długi tiulowy welon. Wyglądałam naprawdę rewelacyjnie,  a mimo wszystko tego dnia nie czułam się szczęśliwa. Z perspektywy czasu,  wiem,  że gdybym mogła przeżyć ten dzień jeszcze raz wyglądałby inaczej.
Tommaso stał obok mnie z promiennym uśmiechem wymalowanym na opalonej twarzy. Miał na sobie czarny garnitur,  jasny krawat i różową róże w kieszonce. Wyglądał na naprawdę szczęśliwego. 

  W ciągu tych szesnastu lat małżeństwa zmieniło się tylko tyle,  że ja też zaczęłam cieszyć się z tego małżeństwa. Odwzajemniałam jego uczucie.

  Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk wiadomości.

  Giuseppe :

    " Jutro o 12,  w hotelu Plaza. "

  Spotkanie Komisji. Byłam bardzo ciekawa co usłyszę od jej członków.

  Po kilkunastu minutach, zmęczona przeszłością,  udałam się do sypialni,  gdzie od razu rzuciłam się na łóżko i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

★★★

Od Autorki:

Krótki rozdział przed spotkaniem z tajemniczym gościem hotelu Plaza :D

Regina della mafia [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz