Rozdział 8: Elena

681 27 0
                                    

  Następnego ranka obudziłam się z bólem głowy. Była to kara za zbyt dużą ilość alkoholu wypitą poprzedniego wieczoru. Zwlokłam się z łóżka żeby sprawdzić,  która godzina. Budzik stojący na szafce nocnej jak na złość wskazywał 10. Miałam więc dwie godziny żeby zdarzyć na spotkanie.

  Sięgnęłam po szlafrok i postanowiłam przygotować śniadanie. Po drodze włączyłam telewizor żeby zagłuszyć ciszę. Otworzyłam lodówkę. Pustki,  jedyne co mogłam na szybko zjeść to tosty z serem. Zupełnie jak na studiach,  na których co prawda nigdy nie byłam.

  Kiedy już pochłaniałam mój posiłek przypomniałam sobie,  że przecież nie mam numerów do ochroniarzy,  którym dałam wolne z powodu pogrzebu Tommaso. Sięgnęłam więc po telefon i wybrałam numer brata.

  – Zawsze musisz mi przerywać? - usłyszałam na powitanie.

  – Przepraszam. Mam jednak mały kłopot,  który nie może czekać. - wyjaśniłam.

  – Mów.

  – Chodzi o to,  że nie mam namiarów na ochroniarzy,  a dałam im wolne. Dziś w hotelu Plaza odbywa się spotkanie Komisji Syndykatu i potrzebuję obstawy.

  – Będę u ciebie o 11:30, pasuje? - zapytał.

  - Jasne, ale... - rozłączył się.

  Wróciłam do śniadania jednocześnie wsłuchując się w głos kobiety w telewizji. Żadnych ciekawych informacji.

  Następnie wzięłam szybki prysznic i wysuszyłam włosy. Miałam coraz mnie czasu,  a nadal nie byłam gotowa.

  Musiałam zrobić dobre wrażenie,  więc postawiłam na sukienkę. Czerwoną,  bez ramiączek. Włosy upiełam w schludnego koka i wsunęłam w niego różę. Usta pomalowałam na czerwono,  a oczy podkreśliłam tuszem do rzęs.

  Usłyszałam dźwięk klaksonu i wyłączyła telewizor upewniając się,  że niczego nie zapomniałam. Torebka z telefonem i portfelem wisiała na moim ramieniu więc byłam gotowa.

  – No, no,  siostra. Pięknie dziś wyglądasz. - uśmiechnął się do mnie Andrea.

  – Za to ty nadal wyglądasz jak kartofel. - zaśmiałam się przypominając sobie jak wołałam na niego w dzieciństwie. Zauważyłam,  że złowieszczo mi się przygląda. – Jedź,  bo się spóźnimy.

  – Twoja prośba,  jest dla mnie rozkazem.

  Założyłam okulary przeciwsłoneczne i odchyliłam głowę do tyłu pozwalając promieniom muskać moją skórę.

  Zanim się zorientowałam zatrzymał auto na parkingu. Wysiadłam nie czekając na niego,  bo wiedziałam, że i tak za mną pójdzie. Weszłam do środka i zaczęła rozglądać się za znajomymi twarzami. Na końcu korytarza dostrzegłam Beatrice Costello. Podeszłam do niej żeby się przywitać.

  – Tak mi przykro. - powiedziała kiedy tylko mnie zobaczyła. – Nie mogłam wczoraj przyjechać. Rozumiesz interesy.

  – Nie masz za co przepraszać. Nic szczególnego cię nie ominęło. - przyznałam zdejmując okulary.

  Ponownie się rozejrzałam i już wtedy zauważyłam jego. Przystojnego blondyna o oliwkowej karnacji,  co było raczej rzadko spotykane. W białej koszuli i spodniach od garnituru wyglądał powalająco.

  – Zapraszam państwa do środka. - rozległ się głos Sergio  Mancini'ego,  przewodniczącego Komisji na czas dopóki w naszej Rodzinie nie będzie dowódcy.

  Wszyscy weszliśmy do środka. Zajeliśmy swoje miejsca.

  – Wszyscy doskonale wiemy dlaczego się tu zebraliśmy,  więc na początek uczcijmy pamięć Tommasa Luciano minutą ciszy.

Regina della mafia [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz