Zupełnie nie pamiętałam jak znalazłam się w łóżku. Chyba zemdlałam przed domem, ale nie miałam pojęcia dlaczego. Chwilę mi zajęło zanim przypomniałam sobie co się stało. Tommaso... Szybko otworzyłam oczy żeby zobaczyć czy leży obok. W głębi duszy modliłam się żeby zobaczyć jego roześmiane oczy. Miałam nadzieję, że to tylko zły sen. Nie było go. Ziścił się mój najgorszy koszmar. Mój mąż zniknął z mojego życia nieodwracalnie. Nic już nie mogłam z tym zrobić.
Rozejrzałam się po pokoju. W rogu, na fotelu spał Andrea, z głową odchyloną do tyłu pod dziwnym kontem. Nie wiedziałam dlaczego przy mnie został, ale nie miałam na to czasu. Andrea otworzył oczy. Spojrzał na mnie i posłał mi uśmiech.
– El, jak dobrze, że już nie śpisz. - poderwał się z fotela i podszedł bliżej łóżka. -Valetnia jest na dole, chcę omówić z tobą...
– Sama się tym zajmę.
Valentina, matka Tommaso, zawsze wtrącała się w nasze życie. Jak na siedemdziesięciolatkę miała aż nadto energii. Teraz jeszcze w to chciała wścibić swój nos. Nie mogłam na to pozwolić.
– Powiedz jej, że jak tylko wezmę prysznic zejdę. - ruszyłam w stronę łazienki przylegającej do pokoju. - A co z Ugo? Powiedzieliście mu?
– Siedzi w salonie i ogląda zdjęcia z waszego ślubu i dzieciństwa Tom'a. Valentina o wszystkim mu powiedziała. - wyjaśnił wychodząc z mojej sypialni żeby przekazać kobiecie wiadomość.
– Valentina! - krzyknęłam.
Od razu wybiegłam z pomieszczenia. Zatrzymał się na chwilę na schodach żeby sprawdzić czy wszystko jest na swoim miejscu. Jeszcze tego brakowało żeby zaczęło wszystko ustawiać po swojemu. Na szczęście wszystko stało tam gdzie powinno. Zbiegłam po schodach i zatrzymałam się widząc teściową na kanapie z MOIM synem.
– Valentina. - warknęłam.
– O, Elena. Myślałam, że przyjdziesz dopiero za chwilę. - zlustrowała mnie wzrokiem.
Czułam jej spojrzenie na całym ciele i lekko się wzdrygnęłam. Wczoraj zmarł Tom, a mogłam przysiąc, że ona ocenia to jak wyglądam. Miałam prawo tego jednego dnia nie zadbać o siebie tak jak należy. Długie, ciemne włosy spływały mi po ramionach, miałam cienie pod oczami i ośliniony policzek. Jednak było to jak najbardziej uzasadnione.
– Możemy porozmawiać? - zapytałam siląc się na spokojny ton.
Podniosła się, a ja wskazałam dłonią na taras. Ruszyłam przodem i poczekałam aż do mnie dołączy. Wtedy zamknęłam drzwi.
– Rozumiem, że Tommaso był twoim synem, ale sama chciałam powiedzieć Ugo. Sama chciałam oglądać z nim zdjęcia. Czy mogłabyś się łaskawie nie wtrącać?
– Elena, przecież ja tylko chcę wam pomóc. Zajmę się wszystkim, a ty będziesz mogła sobie odpocząć. - próbowała położyć dłoń na moim ramieniu, ale odsunęłam się.
To brzmiało tak jakby chciała uciec od obowiązków. Zawsze źle o mnie myślała, ale nie wiedziałam, że ma mnie za lenia.
– Nie potrzebuję twojej pomocy. Sama sobie ze wszystkim świetnie poradzę.
Zapanowała krępująca chwila ciszy. Starsza kobieta mierzyła mnie wzrokiem co chwilę odwracając głowę w stronę ogrodu.
– Zajmę się wszystkim jak należy, a co do Ugo... Jest moim synem, chciałabym spędzić z nim jeden dzień sam na sam.
– Pomyślałam, że będziecie potrzebować pomocy więc przyjechałam. - tłumaczyła się skubiąc paznokcie.
– Chciałabym żebyś w tej chwili opuściła mój dom. - wskazałam ręką podjazd, na którym stał jej samochód.
– To dom mojego syna, a Ugo to mój wnuk! Mam prawo tu przebywać.
– Tak, ale to też mój dom. Od tej pory będziesz tu gościem tylko wtedy, kiedy ja wyrażę na to zgodę.
Kobieta zmierzyła mnie wzrokiem po czym cicho prychnęła i udała się do swojego samochodu. Stałam tak patrząc jak odjeżdża i czułam, że już wtedy zjadały mnie wyrzuty sumienia. Była matką Tommaso, ale to ja straciłam męża, a ona myślała, że cały świat kręci się wokół niej. Może moje myślenie było egoistyczne, bo ona straciła syna, ale to nie usprawiedliwiło tego, że odebrała mi tą najważniejszą rozmowę w życiu mojego syna. Powoli położyłam rękę na klamcę i weszłam do środka.
Andrea i Ugo pozbierali już zdjęcia i gdzieś zniknęli. Z kuchni dobiegł mnie cichy odgłos dzwonka więc skierowałam się w jego kierunku. Ugo nie uśmiechał się, nigdzie na jego twarzy nie widziałam też ani znaku smutku. Przeżywał wszystko w środku zupełnie jak jego ojciec.
Robili gofry. Zawsze kiedy coś szło nie tak jak powinno jedliśmy gofry. Taki nawyk. To był pomysł ojca Ugo. Chodziło o to, że nawet kiedy sięgamy dna w naszym życiu zawsze jest jakaś słodycz.
– Gdzie babcia? - usłyszałam głos chłopca i dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że moje oczy napełniły się łzami.
– Babcia musiała pilnie wrócić do domu. - skłamałam.
– Zrobiliśmy dla ciebie gofry. - pochwalił mi się i wskazał na miejsce obok siebie.
Posłusznie wykonałam to nieme polecenie. Andrea podał nam talerze, a sam usiadł na przeciwko. Jego obecność sprawiała, że czułam się bezpieczniej.
– El, muszę powiedzieć ci coś bardzo ważnego. - zaczął.
– Więc mów.
Spojrzał na chłopca. Nie chciałam mieć przed synem tajemnic, szczególnie, że zostaliśmy na tym świecie tylko we dwoje.
– Możesz mówić przy nim. - pozwoliłam.
– Tom chwilę przed... Wiesz co mam na myśli.- starannie dobierał słowa. – Powiedział, że to ty masz go zastąpić. - usłyszałam i prawie zakrztusiłam się gofrem, którego przed chwilą ugryzłam.
– On tak powiedział? Jesteś pewny?
Kiwnął głową. No to byłam skończona. Przecież ja nie miałam o tym pojęcia. Owszem przyglądałam się wszystkiemu, ale przyglądać się, a samemu tym zarządzać to dwie różne, zupełnie różne, rzeczy.
– Dlaczego nie wybrał któregoś ze swoich zastępców? - próbowałam się bronić.
– Nie mam pojęcia. Kazał tylko przekazać ci jego ostatnią wolę. Więc właśnie to zrobiłem. - na tym skończyła się nasza rozmowa.
Byłam skończona, miałam wrażenie, że Komisji nie spodoba się cała ta sytuacja. Andrea gapił się na mnie jakbym była głupia.
![](https://img.wattpad.com/cover/214922129-288-k764114.jpg)
CZYTASZ
Regina della mafia [ZAKOŃCZONE]
AksiW świecie mafii nie ma miejsca na delikatność i wrażliwość. W skrócie nie ma miejsca na kobiecość. Jednak po śmierci męża, Tommasa Luciano, trzydziestopięcioletnia Elena przejmuje jego interesy. Nie będzie bawić się w drobnostki. Dokona kilku...