Rozdział 27: Diego

435 22 3
                                    

  Była szósta rano. Szykowałem się już do wyjścia kiedy w radiu usłyszałem przejęty głos reportera:

- Według świadków do zdarzenia doszło około północy. Zanim nastąpił wybuch dało się, podobno, słyszeć huk wystrzałów z broni palnej. Nie wiemy co było przyczyną zamieszek, ale jednego jesteśmy niemal pewni, czynu dopuściła się kobieta. Naoczny świadek widział jak wychodzi z budynku i w towarzystwie dwóch młodych mężczyzn odjeżdża. Niestety było zbyt ciemno żeby dało się zobaczyć ich twarze, co za tym idzie nie zostaną schwytani.

  Od razu wiedziałem kim była ta tajemnicza kobieta. Mimowolnie usiadłem na krześle i przeczesałem włosy palcami. Nie podali jej nazwiska, ale byłem pewny, że to właśnie o Elenę chodzi. Przypomniałem sobie naszą rozmowę kiedy zapewniała mnie, że sama sobie doskonale poradzi. Westchnąłem i wyszedłem z mieszkania zabierając tylko telefon i kluczę do samochodu.

  Gdy tylko usiadłem za kierownicą zacząłem dzwonić do El, jednak nie przyniosło to żadnego skutku. Albo ignorowała moje połączenia, albo odsypiała „trudną" noc. Modliłem się tylko żebym nie musiał zajmować się tą sprawą. Chociaż oczywiste było, że komendant doszukać się połączenia z naszym ostatni zadaniem i nie będę miał wyboru. Będę musiał aresztować moją kobietę, bo tylko ja wiedziałem kim naprawdę była sprawczyni.

  Przed biurem było pełno reporterów, którzy czekali na wieści. Ominąłem ich sprawnie i ruszyłem prosto do sali odpraw. Była już pełna ludzi.

- Davis, dobrze, że jesteś. - zostałem przywitany przez szefa. - Słyszałeś o incydencie z minionej nocy?

- Tak. Dosłownie przed wyjściem z domu usłyszałem w radiu. - potwierdziłem.

- Ty i Stevens pojedziecie na miejsce zdarzenia i przesłuchacie okolicznych mieszkańców. Może ktoś widział twarze. Przecież były tam latarnie, nie możliwe żeby je wyłączyli. - przerwał i spojrzał na mnie, a ja kiwnąłem głową kilka razy. - Na miejscu jest już ekipa techniczna zbierają wszystkie ślady jakie da się znaleźć w ruinach. - kontynuował.

- A jeśli to nie były mafijne porachunki tylko przypadek? - wtrąciłem prosząc w duchu żeby złapał ten trop i przestał węszyć.

- Raczej mało prawdopodobne, ale od tego jest śledztwo. Bierzcie się do pracy. Wieczorem chcę widzieć na moim biurku raporty.

- Tak jest. - odpowiedzieliśmy chórem, jak dzieci w przedszkolu i po kolei opuszczaliśmy pomieszczenie.

  Obok mnie znalazł się James. Nie powiedział nic, ale widziałem jego zainteresowanie. Cieszył się, że coś się dzieję i, że będzie mógł się wykazać kierowaliśmy się na dół prosto do naszego nowego, służbowego auta. Jechaliśmy w ciszy, zupełnie jak nigdy, a ja nie miałem pojęcia co zrobię kiedy ktoś dokładnie opiszę jej wygląd. Może i byłem w tamtej chwili przede wszystkim policjantem, ale modliłem się żeby nie była tak głupia i dobrze wszystko zaplanowała.

  Zamiast zajmować się pracą moje myśli wędrowały do jej roześmianych oczu i pełnych warg. Gdzieś w głębi serca wiedziałem, że w moim życiu nie ma dla niej miejsca. I chyba dopiero wtedy coś do mnie dotarło. To co do niej czułem nie było zwykłym zauroczeniem, gdzieś między jednym spotkaniem, a drugim naprawdę się w niej zakochałem i obawiałem się rozstania. Z zamyślenia wyrwał mnie głos James'a:

- Jesteśmy na miejscu. - powiedział dotykając mojego ramienia.

  Rozejrzałem się i stwierdziłem, że ma rację. Przed nami widniały zgliszcza budynku, a pod obu stronach w małej odległości kilka domów mieszkalnych, które na szczęście nie ucierpiały podczas wybuchu.

Regina della mafia [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz