5

2.1K 217 69
                                    

Umierałem na duszy, choć ciało wciąż żyło. Umierałem na rozumie, przez niepojęte fakty. Przyglądałem się ptakom. Pochłaniałem niebo, lecz w niczym nie doznawałem ulgi. Wędrując przez dni, dwa, kilka, już nie pamiętałem. Podążałem za wiedźminem i dalej go nie rozumiałem. Gubiłem się wśród złota, blizn, milczenia. Traciłem siebie – bez muzyki, alkoholu, chwili wytchnienia. Już bez sensu była mi ta cała wycieczka. Nie tworzyłem, nic nie robiłem. Po prostu szedłem, tylko szedłem...dokąd? Za kim? Po co? Uniosłem wzrok na postać na koniu. Był dumny, choć nie wyzbyty skromności. Cierpliwy, jednak gdy oręż brał w dłoń miotał nim jakiś szał. Zabijał, nie litował się nad potworami. Dawał ochronę tym co płacili i go o to błagali. Był dobry, był zły. Już wariowałem.

- Zatrzymajmy się w jakiejś gospodzie – powiedziałem do jego pleców.

- Nie – krótkie, ale dominujące było to słowa, gdy bez jednego spojrzenia w moją stronę je wymawiał.

- Błagam cię – jęknąłem patrząc na swoje dłonie.

Drżały. Nie potrafiłem już ująć mojej kochanki, zanurzyć się w jej harmonii. Jak można było człowiekowi odmawiać miłości?! Chciałem tylko kochać! Być dla mojej płynnej damy. Tylko ona mnie rozumiała. Dawała nadzieję. Dzięki niej tworzyłem, a bez niej byłem wyłącznie cieniem. Kiedy ostatni raz stworzyłem jakąś balladę? Świat widziany już nie był tak piękny. Nie dało się o nim tworzyć czułych poezji. Nic się nie dało. Szedłem, choć nogi mi się plątały. Gorąc uderzał w moją klatkę. Nie myślałem, myślałem. Łzy napłynęły do mych oczów. Czemu mi to robił? Czemu sam sobie to robiłem? Mogłem odejść od niego. Pozostać gdzieś na dłużej. Utopić się w miłości. Zagrać na lutni. Zginąć w jakimś tłumie. Przystanąłem by spojrzeć w niebo. Niebieskie, czyste, niczym oczy, które przelały zbyt wiele łez. Ja już nie płakałem...chyba...nie pamiętałem...choć czy teraz one nie spadały po moich policzkach? Dotknąłem ich, wilgoć poczułem, padłem na kolana.

- Wstań – usłyszałem silny głos.

Nie miałem siły. Nie miałem po co iść. Gdyby dał mi wina – butelkę, albo dwie. Znów wróciłoby do mnie życie, radość z jego wzlotów i upadków. Na powrót muzyka przeszłaby przez moje ciało, poezja kontrolowała wszystkie myśli. Wpatrywałem się w ziemie. Wszyscy się kiedyś z nią zjednoczymy. Staniemy się tym samym, choć teraz czuliśmy się inni, lepsi, wyjątkowi. Wziąłem jej garść w dłonie. Przyjrzałem się życiu stąpającemu po niej. Jakaś mrówka z przestrachem krążyła na pojedynczym paśmie trawy. Czy ona posiadała jakiś cel? Skąd wiedziała co robić? Czemu natura znała odpowiedzi na te pytania, a człowiek krążył? Bez celu, bez miłości, bez nadziei. Uniosłem głowę i moje oczy napotkały Geralta. Stał niewzruszony. Doprawdy był to fascynujący byt. Kiedy ja się sypałem umierając z tęsknoty, on zdawał się żyć jakby nic na tym świecie nie miało dla niego istotnej wagi.

- Oddasz mi ją? – spytałem upuszczając na ziemię to co jej odebrałem.

- Wstań – warknął.

- Nie mam siły. Ty możesz żyć bez miłości, lecz ja nie potrafię. Wytrzymałem tydzień bez jej czułości, ale dłużej nie dam rady.

- Co ty pierdolisz? – westchnął łapiąc mnie za koszulę i stawiając do pionu – Dwa dni.

- Dwa? – roześmiałem się – Tylko dwa? Widzisz, dla mnie to wieki. Więc oddaj mi ją. Co ci zależy?

Milczał po prostu patrząc się we mnie. Następnie odwrócił się napięcie i podszedł do Płotki. Piękna klacz zarżała, poruszyła czarną grzywą. Poklepał ją przyjacielsko po boku, a we mnie wzburzyły się wszystkie emocje. Czemu jemu było wolno miłować swoją towarzyszkę, a mi zabraniał chwili radości. Pięści zacisnąłem boleśnie i zanim zdałem sobie z tego sprawę już przy nim byłem. Bez strachu wpatrywał się jak nieudolnie uniosłem dłoń w celu zaatakowania go. Mój trud został odparty jednym sprawnym chwytem i wylądowałem na plecach. Przed moimi oczami pojawił się błękit nieba, a następnie wzburzone złoto. Chciałem się wyszarpać, lecz trzymał mnie mocno, aż się zmęczyłem...i rozpłakałem. Płakałem długo, boleśnie, zapominając czemu. Czy w ogóle miałem powód? Może zapomniałem go tak samo dawno, jak sens wszystkiego.

Miecz i Lutnia (Geralt x Jaskier)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz