Rozdział 11.3: Kłamca [Laura]

110 24 66
                                    

No to jedziemy! Pora przybliżyć kulisy pracy Laury, pokazać, z jakimi problemami musi się mierzyć jako szeregowy dyrektor w firmie należącej do niej. Mam nadzieję, że nie przesadziłam z ilością korpo-bełkotu, ale doprawiłam to perypetiami z szanowną rodziną Milesh, a najbardziej wzruszył mnie koniec (#teamSimon).

Jak zawsze, jestem bardzo ciekawa Waszych opinii, dzielcie się nimi, bo mnie to motywuje do pisania. 🖤 Nie zrozumcie mnie źle, w tym czasie najchętniej nie zajmowałabym się niczym innym tylko pisaniem, ale rzeczywistość dopomina się o swoje prawa, plus skuszenie się na liczne promocje na ciekawe zawodowe kursy, no i nagle doba się skurczyła, a deadlajny zaatakowały. Po prostu dajcie mi znać, czy to, co piszę ma sens lub jest go pozbawione, ale odezwijcie się! Bardzo tego potrzebuję. Dziękuję 🖤

Zaraz ten wstęp będzie dłuższy niż meritum, ale co tam. W mediach Podsiadło. Posłuchajcie. Piękna piosenka w jego rearanżacji naprawdę nabiera teraz nowego znaczenia.

♠♠♠

Rick nie wydawał się przekonany co do mojego wyjścia do pracy, ale nie miałam wyjścia. Czekało sporo spotkań, nerwów i walki o swoje, czyli coś, co uwielbiałam, ale teraz szczerze tym gardziłam. Marzyłam o spokoju, śnie i niewychodzeniu z łóżka. Nigdy taka nie byłam. Zaczęłam się niepokoić o swój stan, a kiedy dowiedziałam się, że to ciąża nie depresja, mój niepokój tylko wzrósł. Martwiłam się teraz nie tylko o siebie, ale i o dzieci. Niestety nie było mi dane oddać się błogiemu lenistwu. Ubrałam się w pośpiechu, pomalowałam i zasnęłam w samochodzie. Simon musiał dać mi fory, bo obudził mnie dopiero dwadzieścia minut przed pierwszym spotkaniem. Złapałam torebkę i pobiegłam do biura. Już w windzie zaatakował mnie sztab doradców. Ledwo się od nich opędziłam.

— Przemyślę to — rzekłam na odczepnego. Dostrzegłam, że Anthony stał w drzwiach z telefonem przy uchu i pytającą miną, czy odbiorę. — Kto? — spytałam głośniej tak, żeby mógł mnie usłyszeć.

— Rosjanie — odpowiedział dyskretnie.

Z groźbami Rosjan poradziłam sobie w trzy minuty, kierując ich do zespołu adwokatów, bo w tym momencie tylko tak można z nimi było bezpiecznie rozmawiać. Zerwali rozmowy dotyczące fuzji i chcieli oskarżyć Konsorcjum o oszustwo. Dzisiaj chyba wszystkim zebrało się na poważne rozmowy ze mną. Rada dyrektorów czekała. Aromat kawy roznosił się w sali obrad. Wezwałam Anthony'ego.

— Tony, nie wiem, jak to zrobisz, ale pozbądź się kawy i jej zapachu z konferencyjnej — zaczęłam, gdy tylko przestąpił próg mojego gabinetu.

— Pani dyrektor. — Anthony przełknął ślinę. — Mamy poważniejsze problemy niż kawa. Wicedyrektor chce z panią pilnie rozmawiać. Nie był umówiony — dodał, poddając mi pretekst do spławienia go.

Poprosiłam, żeby go wpuścił. George W. Keisser był otyłym pięćdziesięciolatkiem, który mozolnie wspinał się po drabinie korpo awansów od zarania dziejów i dostawał szału, że dziewiętnastolatka nim zarządzała. Był pewien, że zostanie dyrektorem w Komitecie Zarządzania, a później wejdzie w skład rady dyrektorów. Tak się nie stało, bo w firmie pojawiłam się ja i zajęłam z marszu dwa stanowiska, na które on ostrzył sobie zęby od dwudziestu lat. Kiedy tylko mógł, wytykał mi niekompetencję, atakował i był bardzo nieprzyjemny. Był jedynym członkiem mojego zespołu, którego cieszył konflikt z Gas-on. Tony wielokrotnie pytał, dlaczego się go nie pozbędę, jak większości krzykaczy, których wyrzuciłam. George Keisser był zbyt dużym graczem. Był dawnym znajomym mojego ojca chrzestnego. Nie mogłam go tak po prostu zwolnić!

— Co mogę dla ciebie zrobić, George? — spytałam prosto z mostu, kiedy otyły pięćdziesięciolatek w jedwabnym garniturze przekroczył próg gabinetu.

Bad Boy's Dreams [Rodzina Milesh 2.1] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz