Rozdział 9.1: Pakt z diabłem [Alex]

148 29 91
                                    

Czy skomplikowane życie Alexa, może być jeszcze bardziej złożone? Czy Milesh wybaczy mu tę jawną zniewagę, a może jego foch będzie go prześladował i ścigał po świecie? Jak to odbije się na Monice?

Zapraszam serdecznie. Mam nadzieję, że Alex wyje tak, jak Robert Plant w refrenie. Zróbcie gwiazdki :)

♠♠♠

Leżałem w celi jak zbity pies. Nic nie widziałem i powodem nie było ledwie podbite oko, a przyciemniane światło, które potęgowało wrażenie ciemności i powolnej ślepoty. Zaschnięta krew na moich wargach była obrzydliwa. Chciałbym ją zmyć, ale nie zostawili mi nawet wiadra z wodą. Czułem się brudny. Było mi niewygodnie, leżąc na podłodze. Najwyraźniej miałem tak spędzić noc. Bez łóżka, pościeli czy choćby głupiego koca. Wzdrygnąłem się. Nie mogłem zasnąć w tym klaustrofobicznym pomieszczeniu, gdzie czas przestał istnieć. Istniałeś tylko ty i twoje grzechy. Mogłem się w spokoju nad nimi zastanawiać, aż do marnego końca.

Patrząc z boku, nie byłem mocno poturbowany. Milesh walnął mi pięścią w brzuch, ale jeśli od tego nie umarłem, to oprócz siniaka nic gorszego mnie nie spotkało. Dostałem w ryj, ale nawet nie wiedziałem, czy od niego, czy od jego wiernych piesków, bo było zamieszanie. Najbardziej ucierpiała moja duma. Jaki ja byłem zły! Milesh mnie upokorzył, flirtował z moją kobietą na oczach innych, a w dodatku dosłownie sprowadził mnie do parteru. Czy dało się bardziej wykastrować faceta? Bolała mnie niepewność, zżerały pytania, co tam się stało. Monika zniknęła, a ja zostałem skazany przez sąd polowy w składzie Milesh na karę sczeźnięcia w mikroskopijnej celi.

Kiedy sięgnąłem dna rozpaczy, zdarzył się cud. Ściana przede mną pękła i rozjechała się w przeciwnych kierunkach, a moim oczom ukazała się cudna bogini, zapierająca dech w piersiach.

— Jak się czujesz, Alex? — spytała cicho. — Obudź się.

— Aniele! — jęknąłem, wyciągając do niej ręce. — Ty tu śniadanie roznosisz? — zadrwiłem, bo zauważyłem jej ochroniarza, który przecisnął się w wąskim wejściu, ocierając o nią.

Stała w wejściu. Niepewnie. Skinęła dłonią. Kilka bransoletek na jej nadgarstku wydało miły dla ucha brzęk. Jej ochroniarz zaczął bezceremonialnie podnosić mnie z podłogi. Zacząłem pyskować, bo zbyt długo gromadzona złość musiała znaleźć ujście. Może nie powinienem przelewać tego na Laurę? Zacząłem ją przepraszać. Wyszło to żałośnie i chaotycznie, ale byłem targany sprzecznymi emocjami, z którymi nie mogłem sobie poradzić. Bałem się, że mogłaby mnie tam zostawić.

— Możesz iść? — upewniła się.

— Chyba mogę. Jak tylko mnie twój bodyguard puści, to spróbuję. — Mrugnąłem do niej. Nie bawiło ją to. Mnie nie bawiła eskorta. Weszliśmy do windy. — Dokąd jedziemy? — spytałem coraz bardziej zaniepokojony.

— W bezpieczne miejsce. Masz bilet w jedną stronę — powiedziała chłodno, zupełnie na mnie nie patrząc.

— Super! — Uśmiechnąłem się kwaśno. — Biorę Monikę i znikamy.

— Ona jest na ciebie wściekła i chce tu zostać. — Laura unikała mojego wzroku. Patrzyła wprost w drzwi windy.

— Któż nie jest na mnie wściekły ostatnimi czasy? — zapytałem retorycznie. — Możesz powiedzieć temu swojemu kolesiowi, żeby przestał macać moje pośladki? Są warte miliony! — Nie odpowiedziała. Spróbowałem jeszcze raz: — Po co ci ochrona? Boisz się mnie?

— Rzuciłeś się na mister Milesha. Kto wie, co ci strzeli do głowy?

— Mamma Mia!! To było nieporozumienie!

Bad Boy's Dreams [Rodzina Milesh 2.1] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz