Rozdział 17.4: Ślub [Laura]

81 13 90
                                    

Pisząc ten rozdział, wielokrotnie zastanawiałam się, co by było, gdyby... Gdyby Laurze udało się uciec, gdyby nie została zdradzona przez skorumpowanych urzędników, wreszcie gdyby Rick nie był Rickiem, a przynajmniej powściągnął swoją ciemną stronę. 

Ostrzegam, że ten rozdział jest brutalny.

W mediach Annuszka, jako mój hołd i ukłon w stronę Mistrza Bułhakowa i Małgorzaty takoż. Cieszę się, że Krzysztof Zalewski wrócił do tego motywu, odpowiadając na moje dywagacje, że "Annuszka już rozlała olej", a moje rozważania nie mają racji bytu.

Do końca opowieści zostało nam 6 lub 7 rozdziałów. Bardzo bym chciała zakończyć tę opowieść jeszcze przed świętami, więc szykujcie się na części dodawane częściej niż raz w tygodniu. 

EDIT: Dopisałam jeszcze jedną scenę na końcu, żeby osłodzić chociaż kropla miodu spłynęła w tę beczkę dziegciu. 

EDIT2: Scena na końcu wcale nie wyszła mi taka słodka. Nie umiem w słodkie sceny.

♠♠♠

Płakałam jeszcze długo po wyjściu Ricka. Nie odezwałam się słowem, kiedy spokojnym głosem oznajmiał mi kolejne kroki, w jaki sposób to on wyciągnie mnie z bagna, w które sama wdepnęłam. Nie rozumiał, że największym szlamem okazał się on sam, że to przed nim uciekałam i gotowa byłam zrobić wszystko, żeby do niego nie wracać.

Usiadł przy mnie na kanapie. Sięgnął po koc, który zsunął się na drewnianą podłogę i okrył mnie nim.

— Mój prawnik zabiera im wszystkie dokumenty związane z twoją wizytą. Dopilnuję, żeby nigdzie ślad nawet nie został. Zostawię je sobie na pamiątkę. To będzie moja polisa ubezpieczeniowa na wypadek twoich pomysłów. Boli mnie to, co robisz, Laura, ale wiedz, że ci wybaczam. A ten żałosny wypad potraktujmy jako ekstrawagancki wieczór panieński i nie wracajmy do tego — rzekł wielkodusznie.

— Obrzydzasz mnie — szepnęłam.

To był błąd. Uderzył mnie na odlew. Policzek zapiekł bólem. Zamknęłam oczy. Rick poderwał się na równe nogi. Stanął nade mną z założonymi rękami. Patrzył, jak dławiąc się łzami, nie będąc w stanie wypowiedzieć choćby słowa. A potem odwrócił głowę.

— Policzę się z tobą później. Na razie nie mam ochoty nawet na ciebie patrzeć. Do ślubu zostaniesz w hotelu pod opieką mojej ochrony. Monika dotrzyma ci towarzystwa.

Jak na zawołanie Monika pojawiła się w salonie. Zapukała w uchylone drzwi. Ledwo ją poznałam, nic nie widząc przez zapłakane oczy. Monika przylgnęła do mnie.

— Laura, nic ci nie jest? — Wtuliła się we mnie.

— Zajmij się nią — polecił Rick, wychodząc.

— Spokojnie. Zaraz wszystko będzie dobrze. Nie ruszaj się.

Zrzuciła z ramienia swoją torbę.

— Cholera, mam same prochy. Nic dla ciebie. Simon! — Monika zawołała w głąb mieszkania. — Zrób coś — dodała ciszej, kiedy pojawił się w salonie.

Podali mi jakieś tabletki, po których wszystko wydało mi się obojętne. Przestałam płakać, nie czułam się już smutna. Potem przestałam czuć cokolwiek. Przestałam reagować.

— Możemy iść? Dasz radę?

Pokręciłam przecząco głową. Simon owinął mnie kocem. Zapakowali mnie na tylne siedzenie terenówki. Musiałam zasnąć po drodze.

Obudziłam się w białej, wykrochmalonej pościeli. Pokój był przestronny. Błądziłam wzrokiem przy wysokim suficie, patrzyłam w okna okryte koronkową zasłoną. Marmurowe parapety, stare meble, obrazy w niemal barokowych ramach, złocone ornamenty, zdobione kominki, wspaniałe żyrandole i dbałość o detale. Tak, to zdecydowanie bardziej mój klimat. Podniosłam się na łokciach, oglądając pokój. Co to za miejsce? Usiadłam na twardym materacu, opuściłam nogi na zimną podłogę. Opuściłam na uda biały t-shirt. Oprócz niego nic więcej na sobie nie miałam. Podeszłam do okna. Zobaczyłam wieżę kościoła mariackiego. Kraków? Co ja tu robiłam? Jaki był dzień?

Bad Boy's Dreams [Rodzina Milesh 2.1] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz