Chciałoby się powiedzieć, że żyli długo i szczęśliwie, ale nie potarfię kłamać. Zaczynamy rozdział 18. 19 będzie ostatnim.
Cold little heart w mediach, bo bardzo klimat tego rozdziału przypomina mi ten strach i niepewność, jakie towarzyszyły mi przy Big, little lies.
♠♠♠
To był wyjątkowo chłodny kwiecień. Siedziałam na kanapie w salonie okryta miękkim kocem i nieobecnym wzrokiem wpatrywałam się w notatki z prawa handlowego. Przede mną stygła jaśminowa herbata w pięknej, porcelanowej filiżance. Kończyłam drugi rok studiów, starałam się przygotować do rozpoczynającej się niebawem sesji, ale moje myśli krążyły daleko. Ogień strzelał w kominku, oświetlając tajemniczo uśmiechającą się spomiędzy ram ze starego złota Mona Lisę, prezent od mister Milesha. Od roku zdobił nasz salon. Nigdy nie przepadałam za da Vincim, a teraz wprost go znienawidziłam. Zdałam sobie sprawę, że ten obraz był naszym jedynym prezentem ślubnym, którego Rick nie kazał sprzedać lub zamknąć w sejfie. Zastanawiające. Piękny jacht od Mata, czekający na naszą podróż poślubną w Monte Carlo, nie dostąpił zaszczytu zwodowania. Rick sprzedał go natychmiast po odebraniu aktu własności.
Wbrew zapewnieniom mojego męża i pogróżkom mister Milesha, rok po ślubie nie niańczyłam syna, nie byłam nawet w ciąży, a co gorsza jej nie planowałam. Rick domagał się dziecka i nie chciał czekać. Ledwo się hamował, widziałam to w jego oczach, ale odkąd zostałam żoną ani razu mnie nie uderzył, nie próbował zgwałcić. Kiedy emocje brały nad nim górę, gdy był na granicy wytrzymałości, trzaskał drzwiami i uciekał. Przepadał. Wracał do domu z kwiatami, piekielnie drogimi klejnotami i był naprawdę miły. Przynajmniej przez jakiś czas.
Wtedy Rick był cudowny, opiekuńczy i ciepły. Starał się być idealnym kochankiem, uważnym na moje potrzeby. Bywały dni, gdy nie wychodziliśmy z sypialni. W takich chwilach zdarzało mi się myśleć, że się zmienił, że przeżyjemy razem zgodnie całe życie i wspólnie się zestarzejemy. Zaczynałam ulegać, zastanawiać się nad macierzyństwem. Wywiązywała się spokojna rozmowa przy kolacji, przeradzająca się w emocjonalną dyskusję, krzyki, wyzwiska i wzajemne oskarżenia. Przychodził moment, kiedy niemal podnosił na mnie rękę. Przerażenie malujące się w jego oczach nie pozwalało mu tego zrobić. Uciekał. W czasie tego roku przerabiałam ten schemat kilka, jeśli nie kilkanaście razy.
Na początku byłam przerażona. Przepłakałam trzy dni oskarżając się o wszystko co złe w naszej relacji. Obiecałam sobie, że nie sprowokuję go kolejny raz. Nie dopuszczę do wybuchu złości. Rick wracał i znów między nami było wspaniale. Nie mogłam wiedzieć, że sielanka potrwa raptem kilka dni. Po drugim ataku postanowiłam działać. Chciałam go zachęcić do skorzystania z profesjonalnej pomocy.
— Chodzę na terapię — zapewniał. — Nie chcę być taki, jak mój ojciec. Nie skrzywdzę cię — obiecywał.
Nie ufałam jego słowom, lecz po raz pierwszy Rick zdawał się kontrolować napady złości. Ostatni raz pobił mnie przed ślubem. Wytrzymał cały rok, nie robiąc mi nowych siniaków. Nie krzywdził mojego ciała, ale nie miał skrupułów przed katowaniem mojej duszy. Nie zdawał sobie sprawy, że byłam przerażona nigdy nie wiedząc, czego się po nim spodziewać. W takich chwilach żałowałam, że pozwoliłam na ślub.
Wzdrygnęłam na samą myśl o nim. Mój mąż i lekarze na jego usługach upewnili się, że nie będę w stanie się sprzeciwić woli rodu Milesh. Przedobrzyli z narkotykami. Niemal nie pamiętałam ceremonii. Nie chciałam. Niestety zmusili mnie do oglądnięcia filmu z tego przykrego wydarzenia. To było takie bolesne, patrzenie na swoją twarz nie wyrażającą emocji, na oczy pozbawione blasku i nadziei. Podobno zemdlałam w czasie przyjęcia. Musieli we mnie wpompować pełno prochów, żebym była w stanie wysiedzieć do nocy. To musiała być fascynująca impreza: naćpana panna młoda i schlany pan młody.
CZYTASZ
Bad Boy's Dreams [Rodzina Milesh 2.1] ✔
RomanceKiedy popełnisz przestępstwo, idziesz do więzienia. Kiedy popełnisz ich dużo, zaczynasz na tym zarabiać. Stajesz się szanowanym obywatelem, aż w końcu to ty wyznaczasz, co jest dobre, a co złe. Pierwszy miliard zawsze śmierdzi szwindlem, dlatego... ...