Rozdział 17

2 1 0
                                    

-C-co? -tylko tyle kocur zdołał wykrztusić.

-Od kiedy Klan Gwiazdy zesłał mi znak, przez cały czas, gdy wykonywałam swoją misję, przez cały czas, gdy przewodziłam tym klanem, nigdy nie miałam partnera! Nigdy! Nawet mi to przez myśl nie przeszło, bo cały czas myślałam o tobie! Bo... cię... Kochałam! -ciągle podnosiła głos, a ostatnie zdanie wykrzyczała mu prosto w twarz.- Nie pamiętasz, jak byliśmu uczniami? Zapomniałeś o dniu, gdy uratowałeś mi życie? Tak po prostu zaakceptowałeś, że odeszłam i znalazłeś sobie partnerkę?

-Srebrne Futro... -zaczął, próbując mówić łagodnie.

-Dla ciebie "Srebrna Gwiazdo"! -fuknęła gniewnie.

-Srebrna Gwiazdo, posłuchaj... -westchnął, po czym mówił dalej.- Byliśmy wtedy zaledwie uczniami... Nie mogliśmy wiedzieć, co naprawdę czujemy, bo byliśmy za młodzi, żeby to rozumieć. Mi... naprawdę jest przykro, ale... To nie była miłość.

Srebrna Gwiazda przez chwilę patrzyła na niego, kotłowały się w niej uczucia. W końcu smutek zaczął przechodzić w złość, a złość we wściekłość i gorycz. Ognisty Ptak powinien był zauważyć, że nie jest to dobre połączenie, ale był zbyt zajęty martwieniem się o partnerkę.

I Był to prawdopodobnie największy błąd w jego życiu.

Przywódczyni w końcu wysyczała przez zaciśnięte zęby:

-Ach, tak? Byliśmy zbyt młodzi, by te uczucia były prawdziwe? Cóż... Dla mnie były. -po czym wybiegła z legowiska.



Biegła przez las, pełna bólu i goryczy. Mknąc przez poszycie sosnowego lasu, nie zastanawiała się nad tym gdzie biegnie-byle dalej, dalej od tego zdrajcy.

Po jakimś czasie mech i trawa pod jej łapami ustąpiły miejsca piaskowi, a później piasek skałom. Twarde podłoże wznosiło się coraz stromiej, kotka poczuła na wąsach podmuchy chłodnego wiatru. Wtedy wiedziała już, gdzie niosły ją łapy. Wiedziała, co zrobić.

Wybiła się silnym pchnięciem tylnych łap.

Przez chwilę wisiała w powietrzu, szybowała, frunęła jak mewy, które czasem widywała nad falami. Zawsze się zastanawiała, jak by to było unosić się jak one.

Potem, spadając z nieba, uderzyła w lodowatą taflę. Góra stała się dołem, dół stał się górą... Wszystko zawirowało i się rozmyło. Po chwili nie czuła już zimna, tylko przyjemne ciepło, a wszystko przycichło...

Na chwilę wszystko się zatrzymało. Stanęło w czasoprzestrzeni, rozpoczęło się lub zakończyło.

Ona też zakończyła. Ale koniec jednego to zawsze początek drugiego.

Wznosząc się w górę, lekko mknęła przez wodę, a widząc swoje ciało powoli opadające na dno, wiedziała, że to jeszcze nie koniec.

Wojownicy. Ognisty PtakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz