-Przesuń się. -Czarny Ogon usłyszała niemiły syk jakiejś kotki.
-Przepraszam, co...? -spytała, jeszcze na wpół śpiąc, w końcu do wschodu słońca było dosyć daleko.
-Powiedziałam, przesuń się. Zajmujesz cały żłobek, nie mam czym oddychać. -powiedziała szylkretowa kotka, nawet nie siląc się na uprzejmość. Czarny Ogon w końcu rozpoznała Limonkowy Kwiat, matkę Muszelki. Była jednak pewna, że nie zajmowała aż tyle miejsca, z pewnością Wierzbowy Pysk razem z dwoma sporymi już kociakami zabiera więcej powierzchni... No ale cóż, może karmicielka miała cięższy dzień. Wymamrotała przeprosiny i przeniosła się bliżej ściany. Co prawda było tam chłodniej, ale nie chciała wywoływać konfliktów.
Zamieszkała w legowisku karmicielek niedawno, ale Limonkowy Kwiat od pierwszego spotkania budziła w niej niechęć. Była prawie że dokładnym przeciwieństwem czarnej kotki, była opryskliwa, niemiła i egoistyczna, a równocześnie nie zauważała (lub dobrze to ukrywała), że jej partner, Jesienne Drzewo niezbyt ją kocha, a czasami wręcz bawi się jej uczuciami. Czarny Ogon uważała, że szylkretowa kotka w głębi duszy jest nieszczęśliwa, ale to nie czyniło jej milszą dla otoczenia.
W końcu zapadła w niespokojny sen, a raczej koszmar. Był on pełny niejasnych wizji jej partnera, ale jakiegoś innego, z dziwnym wyrazem twarzy. Była tam też jakaś kotka, z wykrzywioną twarzą i... łzami w oczach? Wszystko odgrywało się w otoczeniu jakichś ciemnych, powykrzywianych kształtów, może gałęzi albo kamieni, które zasłaniały widok i straszyły samym wyglądem.
Po przebudzeniu nic nie pamiętała.
***
-Och, Czarny Ogonie, ty tylko cały czas siedzisz w żłobku, ruszyłabyś się w końcu i zrobiła coś pożytecznego? -spytała Limonkowy Kwiat.
-Limonkowy Kwiecie... -czarna kotka starała się mówić spokojnie- Jak zapewne dobrze wiesz, jestem w ciąży. Niezbyt mogę wychodzić z legowiska, bo już niedługo mogę urodzić.
-Taaak? A ja uważam, że to tylko wymówka dla twojego lenistwa. -powiedziała, a Czarny Ogon zazgrzytała zębami.
-Nie jestem leniwa. Robię to dlatego, że troszczę się o moje kociaki i nie chcę im zaszkodzić. Dobrze wiesz, że nie mogę, przykładowo, iść na polowanie.
-Ale przynieść mi rybę ze stosu zwierzyny możesz. -bezczelnie odparła. Czarny Ogon była zmęczona tą dyskusją i całym tym dniem. Dlatego ciężko wstała i podreptała na zewnątrz. Na niebie świeciło ładne słońce, a morze błyszczało. Odetchnęła głęboko, myśląc, że może nie jest aż tak źle. Podeszła do sterty zwierzyny i chwyciła w zęby sporego łososia. Odwracając się, usłyszała zagniewany głos Mewiej Cień.
-Czarny Ogonie! Co ty tu robisz? Powinnaś leżeć w legowisku! Przecież lada chwila twoje kociaki przyjdą na świat! -czarna kotka westchnęła. Po chwili zastanowienia stwierdziła, że po prostu powie prawdę.
-Limonkowy Kwiat poprosiła mnie, żebym przyniosła jej coś do jedzenia, bo nie robię nic pożytecznego. -zastępczyni podbiegła do niej, po czym popchnęła ją delikatnie nosem w kierunku żłobka.
-Powinnaś nie dawać się takim szantażom! Niedługo będziesz karmić i masz odpoczywać. -powiedziała stanowczo.
Doszły do żłobka. Czarny Ogon wetknęła głowę do legowiska i położyła rybę przed nosem Limonkowego Kwiatu.
-Proszę. -rzekła krótko, po czym zmęczona położyła się na ziemi i zamknęła oczy. Ciszę przerwał chłodny głos Mewiej Cień.
-Limonkowy Kwiecie, czy mogłybyśmy przez chwilkę porozmawiać?
Szylkretowa kotka nigdy więcej nie poprosiła Czarnej Ogon o przyniesienie jej ryby.
***
Płomienny Wąs znów siedział w ciemnym lesie. Od pierwszej rozmowy ze Srebrną Gwiadą regularnie we śnie przybywał tu i uczył się technik walki. Teraz jednak czuł, że nastrój jest bardziej napięty, inny niż zazwyczaj.
-Płomienny Wąsie.
-Tak, moja pani?
-Już czas.
CZYTASZ
Wojownicy. Ognisty Ptak
ActionJest to opowiadanie na podstawie serii "Wojownicy" Erin Hunter. O czym będzie? Przeczytaj pierwszy rozdział : )