- Rozdział 2 -

722 41 25
                                    


Obudziłem się w tym samym łóżku w którym zasnąłem, a obok mnie nie było już chłopaka o ciemnych, kręconych włosach. Spojrzałem na zegar ścienny na którym wybiła godzina 8:30. Powstałem do pozycji siedzącej rozciągając się na wszystkie strony. Zaspanym wzrokiem spojrzałem przez okno widząc jak wszystko ponownie obudziło się do życia.
Nagle drzwi od pokoju otworzyły się, a w nich stanął uradowany Węgier z tacą kanapek i herbatą.
- Dzień dobry~ jak się spało?- zapytał pobudzonym głosem posyłając mu szczery uśmiech. Odwzajemniłem gest po czym mężczyzna usiadł koło mnie i położył tacę z jedzeniem na moje kolana.
- Dziękuję, nie trzeba było.-
- oj tam, trzeba trzeba. - powiedział targając moją czuprynę.
- Hej! tylko nie włosy! - powiedziałem z żartobliwym podirytowaniem. W tym momencie jego ciemne pasemko opadło na jego twarz a ten tylko delikatnie zaśmiał się pod nosem.
- Olyan aranyos vagy, amikor ideges vagy.- ( Jesteś taki słodki, kiedy się denerwujesz.) - wypowiedział w swoim języku.
Zmarszczyłem brwi usiłując przetworzyć co mężczyzna przed chwilą do mnie powiedział.
- taa, napewno wszystko zrozumiałem.- odpowiedziałem ironicznie przewracając oczami, jednak po mojej wypowiedzi chłopak milczał chwile nie przestając się na mnie patrzeć po czym dodał tylko szybkie „ smacznego „ i zostawił mnie samego w pokoju.

* * *

- Lengyelország.. napewno chcesz tam jechać?- zapytał mnie chwytając za ramię.
Jego wyraz twarzy był bardzo zaniepokojony, doskonale wiedział do czego zdolny jest niemiec więc widocznie bał się o to co może się tam stać.
-  Nie mogę chować głowy w piasek, załatwię to i wszystko będzie dobrze, obiecuje.- powiedziałem na co chłopak w pełni skupiony na mnie patrząc mi głęboko w oczy westchnął i puścił mnie udając się w stronę drzwi.
- za tem.. chodźmy. - wyszeptał nie chętnie,

Byliśmy już na miejscu, a mnie przeszedł ogromny dreszcz niepokoju patrząc się w stronę domu o białych ścianach i czarnym dachu. Momentalnie w mojej głowie pojawił się scenariusz rozmowy z niemcem który nie napawa do mnie większym entuzjazmem, prędzej to chyba on mnie tam zabije niż będzie chciał wysłuchać tego co mam mu do powiedzenia.
- Wszystko w porządku?.-  Zapytał Węgier zatrzymując pojazd. Na jego słowa przełknąłem głośno ślinę i odwróciłem się do niego.
-  Tak..- wyszeptałem jednak od dłuższej chwili nie otrzymałem żadnej odpowiedzi.
- Boisz się, widzę to po twoich oczach.- stwierdził po czym położył swoja dłoń na mojej. - Jestem z Tobą, nie musisz się niczego obawiać.- uśmiechnął się spokojnie a jego ciepła dłoń spowodowała u mnie delikatne ukojenie.
- dziękuję..- wyszeptałem i niespodziewanie przytuliłem mojego przyjaciela. On trochę zaskoczony odwzajemnił przytulasa a mnie naszło dziwne wrażenie jakbym się z nim żegnał.
- Jeżeli chcesz pójdę tam z Tobą.- wypowiedział to z pewnością w głosie.
- Chciałbym iść tam sam.. - odpowiedziałem bez zastanowienia.- muszę wyjaśnić z nim pare rzeczy, tak w cztery oczy..-
Odrazu po moich słowach w głowie przeleciały mi te okropne wspomnienia kiedy on znęcał się nade mną. Dlaczego ja sobie na to wszystko pozwalałem? Byłem taki głupi.. strasznie głupi.
Gdyby nie Węgry nadal siedziałbym w tym samym bagnie. Całe szczęście że przejrzałem na oczy, a teraz czeka mnie normalne, spokojne życie z moim przyjacielem, naprawdę, nie znam słów aby podziękować mu za to wszystko.
- Bądź ostrożny. - poklepał mnie po plecach po czym oderwaliśmy się od siebie. Kiwnąłem głową i posłałem mu smutny uśmiech patrząc się mu głęboko w jego zielone oczy.
- To.. nie długo będę. - wyszeptałem i rozpiąłem się z pasów bezpieczeństwa po czym wyszedłem z auta.

W powietrzu panowała gęsta atmosfera, a słońce zniknęło za gęstymi chmurami sprawiając że wszystko stało się jeszcze bardziej przygnębiające. Zimny wiatr otulił mnie powodując przy tym nieprzyjemny dreszcz przechodzący przez każdy milimetr mojego ciała. Niechętnie udałem się w stronę domu na który widok moje serce stawało mi w gardle. Zatrzymałem się przy drzwiach chcąc nadusić na klamkę, jednak powstrzymałem się przez moment.. Odwróciłem się w stronę samochodu przyjaciela.
- Wszystko będzie dobrze..- przełknąłem ślinę i ostatecznie wszedłem do środka.
Za drzwiami, na moje szczęście nikt się nie znajdował, więc bez przywitania, szybkim krokiem pognałem po schodach na górę do naszej sypialni. Wszedłem do środka rozglądając się niecierpliwie, szybko otwarłem szafę i do walizki którą wcześniej wyciągnąłem wpakowałem a raczej wrzuciłem bez wcześniejszego układania ubrania i pare innych rzeczy. Jakoś nie miałem ich zbyt wiele, jak wspominałem żyłem skromnie. Po chwili zamknąłem przedmiot mając wrażenie jakbym uciekał z jakiegoś pieprzonego więzienia, chociaż w tym przypadku można to tak nazwać.

- ᴘᴀɴ ᴢ̇ʏᴄɪᴀ ɪ śᴍɪᴇʀᴄɪ - { ZAWIESZONE } Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz