- Rozdział 16 -

321 29 5
                                    



Prv.Czechy

Szukaliśmy Polski już na prawdę bardzo długo czas, niestety, nadal go nie znaleźliśmy..
Zrezygnowany powoli zacząłem już tracić nadzieje w to czy w ogóle go jeszcze odnajdziemy...A Węgry? Nadal nie odpuszczał, kilka razy prosiłem się go wręcz abyśmy wrócili...Ten mnie nie słuchał tylko zacięcie szukał dalej nie dopuszczając do siebie myśli poddania się.. ze zawziętą miną kroczył dalej pokonując w sobie wszystkie swoje blokady, strach, rezygnacje.. ...heh..zabujany w nim na zabój..~
Wiedziałem od początku że coś się święci~ ( ͡° ͜ʖ ͡°)

W:Czechy chyba będziemy musieli się rozdzielić...-powiedział rozglądając się na boki...
Cz:Na pewno? Powoli robi się ciemno..i zimno..Na twoim miejscu bym nie ryzykował i poszukałbym go jutro..-powiedziałem..
W:Nie! Ja muszę go znaleść jeszcze dzisiaj!-krzyknął zaciskając swoje pięści...
W:Poszukam go sam...Dam sobie radę..Nie martw się o mnie..-Westchnął i udał się szybkim krokiem w jakimś kierunku...Po chwili zacząłem biec..Nie przejmując się tym że taki wysiłek fizyczny pewnie nie przyda mu się na długi dystans.. i pewnie za chwilę szybko się tym zmęczy...
Cz:Hej! A ty gdzie?!-odezwałem się tracąc z zasięgu jego samego...
Nie usłyszałem żadnej odpowiedzi...
*Wzdycha*
Cz:Powodzenia...-szepnąłem w tej właśnie chwili a nasze drogi się rozeszły...

Prv.Węgry..

Biegłem ile sił w nogach...Jednak szybko ta czynność okropnie mnie zgubiła...Przystanąłem chwilę w miejscu nabierając łapczywie powietrza...
Nie miałem siły na nic...nie miałem siły już nawet iść..Jedynie czego pragnąłem to położyć się na kanapie i oglądać jakieś gówniate seriale...
Ahh...Pragnę tego..niestety...nie mogę.
Nie mogę tak naglę zostawić tego wszystkiego i mając to w dupie iść do domu..To byłoby egoistyczne...
Jeżeli coś zacząłem...To powinienem to skończyć...takie życie...

Wyprostowałem się i wolnym krokiem udałem się na przód...
Ja nie chcę aby on znowu zostawił mnie na kolejne lata samotność..Pragnę aby był ze się tutaj pomimo tego że się kłócimy...Pomimo wszystkiego...

Na dworzu robiło się coraz chłodniej i ciemnej a ja właśnie znajdowałem się w jakimś ciemnym lesie na totalnym zadupiu.. Kurva po cholerę mnie podkusiło aby się tutaj zapuszczać? Jak zwykle jazeboiście wszystko przemyślałeś, Węgry... Jesteś idiotą..
Na dodatek od kilku godzin błądzę nie mogąc za żadne skarby się z tąd wydostać...W lesie było okropnie ciemno...Prawie nic nie mogłem zobaczyć...ale jednak zawsze coś mogłem (;"())
Nie dopuszczałem do siebie jakiś dziwnych myśli aby nie robić sobię schiz...To by zgubiłoby mnie bardziej..
Starałem się iść nie przejmując drobnymi dźwiękami do koła mnie...
Nagle sam stanąłem nie mogąc zobaczyć już niczego...Obraz przed moimi oczami zrobił się jeszcze ciemniejszy od tego poprzedniego...
Szybko wyciągnąłem telefon z kieszeni i pospiesznie zapaliłem w nim latarkę...
Lekko mi ulżyło...Nadal czułem przeraźliwy strach..ale teraz czułem się trochę bezpieczniejszy...

Porozglądałem się uważnie do koła mnie...To mnie zgubiło...
Teraz zacząłem bać się jeszcze bardziej...(Ja tak mam...)
Ja pomiędzy milionami drzew, po środku lasu i otaczającej mnie wokół głuchej ciemności...Cholera...
A co jeżeli ktoś mnie zaatakuję?
Zabiję albo wyrządzi inne krzywdy...?.

Moje oczy zrobiły się dzikie...a każdy pojedynczy szelest wywoływał u mnie dreszcze...i przeraźliwy strach...
Idąc co chwilę odwracałem się czy ktoś przypadkiem za mną nie idzie...
Na szczęście...nikogo nie nigdy tam nie zastałem...
Moje dłonie zaczęły się okropnie trząść...Nie tylko pod wpływem zimna ale paraliżującego moje ciało strachu..
W:Uspokój się...To tylko las...nic ci w nim nie grozi...-Szeptałem sam do siebie dodając sobie otuchy....To i tak niczemu nie pomogło.. w nocy jest okropnie niebezpieczny...Kiedy się w nim znajdujemy...nie ważne czy jest to dzień czy noc...Zawsze może spotkać nas coś złego...Przecież każdy las ma przecież swoją małą tajemnice...Czyż nie? =)
... niestety najgorsze w tym wszystkim są  drzewa...Ktoś pomyśli sobie...
No ale jak to? Drzewa?...A ja ci powiem że tak....
Przyjrzyj się im...one wiele ukrywają..

(Złe wspomnienia autorki..Polecam chodzić do lasów ;))

Powoli i ostrożnie oczywiście rozglądając się na boki przemierzałem to przeklęte miejsce aż nagle niespotykanie coś wyleciało z krzaków...
W:J-jasna c-cholera!-wrzasnąłem chwytając się za serce...
Na szczęście był to tylko jakiś lis...ale i tak mega mnie nastraszył.. Przestraszony całym tym otoczeniem zacząłem biec...Znowu pogrążając siebie bardziej...
Zmęczyłem się teraz jeszcze bardziej..
Oparłem się jedną ręką o najbliższe drzewo..dysząc..
Podniosłem delikatnie głowę i spojrzałem rozkojarzony w bok...

Zamarłem widząc niedaleko mnie kontur jakieś bardzo wysokiej postaci..
Zaświeciłem latarką i faktycznie okazało się że coś tam stoi..
Oczy karykatury zaświeciły się w blasku lampy...To oznaczało że to coś na 100% nie jest człowiekiem...

Przerażony nie wydałem z siebie żadnego pisku...Byłem przerażony tym co widzę...
Nagle telefon mi padł..a lapka wyłączyła się...( Boże Węgry jak ja znam te uczucie..;"))
W mojej krwi poczułem adrenalinę a nogi same prosiły abym zaczął biec..
Zrobiłem to...
Biegłem tak szybko że sam dziwiłem się sobie że tak potrafię..
Nie czułem za sobą aby to coś mnie goniło ale nie zatrzymywałem się..
Nadal bałem się jak cholera..małem łzy w oczach...i pragnąłem aby to wszystko jak najszybciej się skończyło..
Aż nagle dotarłem w jakieś dziwne miejsce... na środku znajdował się jakiś dom...chyba na środku lasu?
Dziwne...
Zakradłem się do niego i zajrzałem przez małe okienko w którym paliła się mała lampka..
Nagle ktoś wyszedł do pomieszczenia a ja odruchowo się schowałem aby ten ktoś mnie nie zauważył..
Westchnąłem cicho i powoli udałem się w strone ich drzwi..
Pchnąłem je lekko ponieważ nie miały one klamki i wszedłem do sodka bardzo ale to bardzo cicho..Zajrzałem za ścianę i lekko uchyliłem się aby zobaczyć tą osobę która się tam znajduję..
Wyjrzałem za ścianę ale nadal nie moglem rozpoznać postaci..
Nagle ona odwróciła się do mnie a ja instynktowo pomyślałem że ten ktoś mnie zobaczył i odskoczyłem od ściany trącając coś co spadło i wywołało straszny huk..
Przestraszony chciałem uciec ale nie zwróciłem uwagi że drzwi były zamknięte, po chwili poczułem okropny ból głowy i upadłem na ziemie tracąc przytomność...


——————————————-
Ahh~ ale okropny dzisiaj dzień~

990 słów..

- ᴘᴀɴ ᴢ̇ʏᴄɪᴀ ɪ śᴍɪᴇʀᴄɪ - { ZAWIESZONE } Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz