- Rozdział 10 -

342 32 11
                                    


Obudziłem się rano przyznać mogę nawet wyspany czego nie odczuwałem przez większość czasu.
Zza okniem była ładna pogoda, bardzo słonecznie, momentami bezchmurnie..
Ja natomiast zeszedłem z mojego legowiska i przebrałem się w inne ciuchy..
Oczywiście ubrałem się tylko w moje ulubione ubrania czyli: czarną bluzę z kapturem i czarne spodnie..
W lustrze tylko przeleciałem się wzrokiem..nic się nie zmieniło...
Nadal mam te swoje szare puste oczy pod którymi mam aż czarne wory..poranioną twarz..
Szkoda ona tak nie wyglądała...

Dotknąłem delikatnie miejsca na oku które było najgłębszą raną..
Pamiętam, dlaczego ona tutaj jest...
Westchnąłem i wyszedłem z pomieszczenia...
Nie mam ochoty rozmawiać o tym co się tam działo, mi nie wolno ufać..

Na dole byli już wszyscy spokojnie jedząc naleśniki..
Cz:O cześć Polsko..-odparł z ciepłym uśmiechem-W kuchni jest dla ciebie-Dokończył a ja po prostu bez słowa udałem się w tamto miejsce...
Wziąłem swój talerz i usiadłem przy nich przy stole...
Wszyscy byli zajęci swoimi sprawami, czyli przeglądaniem czegoś w internecie..
Tylko Węgry bacznie mi się przyglądał..
Zdziwiło mnie to ale zignorowałem..
Spojrzałem na jedzenie i..szczerze mówiąc się zawachalem aby zrobić pierwszy kęs..
Jakoś coś mi mówiło abym tego nie robił..ale ja i tak miałem to w dupie i trochę zjadłem..
Nawet był dobry ale do czasu kiedy okropnie zaczął boleć mnie brzuch...
Bez słowa udałem się do łazienki..
Zamknąłem za sobą drzwi i oparłem o zlew..spuściłem głowe i brałem głębokie oddechy...Nagle naszedł mnie odruch wymiotny. Zakryłem sobie ręką usta ale to i tak nie pomogło bo po chwili zwymiotowałem..
Na szczęście w odpowiednie miejsce, tak to cała łazienka była by brudna...
Ponownie oparłem się o zlew..Przeczyściłem usta i cicho westchnąłem...
P:*Co za kurwa..musiał mi czegoś dosypać do tego..*-pomyślałem a krew się we mnie zagotowała ale szybko się uspokoiłem..

W:Nie smakowały ci moje naleśniki?~
Zapytał dumny z siebie opierając się o framugę drzwi..
Wyprostowałem się i spojrzałem na niego groźnie...
P:Wiesz jaka była moja ulubiona tortura którą wyrządzałem innym..?-zapytałem ze szyderczym uśmiechem..spojrzałem w dół a uśmiech nie znikał mi z twarzy...
Zaśmiałem się w głos i niebezpiecznie podszedłem do chłopaka..
Chwyciłem go za gardło i podniosłem go do góry..
P:Miarzdzenie gardła i wpatrywanie się jak ofiara dusi się własną kwią.-Dodałem i ścisnąłem jego gardło mocniej..
P:O..właśnie taak..~
Powiedziałem do niego z kamienną twarzą nie przestając wpatrywać mu się w oczy.
W:P-pu-uszczaj-j m-mnie!-wyjąkał łapiąc łapczywie powietrze..
Nagle do łazienki wbił Słowacja..
Zatrzymał się w bez ruchu ale po chwili nas rozdzielił..
Moje dłonie się rozluźniły a Węgier upadł na kolana dusząc się...
Słowacja ukląkł koło niego i poklepał po plecach..
S:Wszystko w porządku?-zapytał ale nie usłyszał odpowiedzi..
W tym momencie drugi zwrócił się do mnie..
S:Co ty mu zrobiłeś?!-zapytał
Serce mi stanęło...cofnąłem się o krok z drżącymi rękoma..
Pustym wzrokiem z uniesionymi brwiami stałem nad tą bezsilną..nieużyteczną dwójka ludzi..
Odchrząknąłem coś w swoim języku i 
Wybiegłem z domu nawet nie zamykając za sobą drzwi..
Poprostu biegłem przed siebie..
Przez głowe przelatywały mi różne myśli...Po części jednak poczułem się winny..poczułem że jednak ciś zrobiłem źle...

W tej chwili się zatrzymałem..Byłem po środku jakiegoś lasu...na szczęście był dzień...A może i nie na szczęcie?..Chyba wole umrzeć w nocy niż w dzień...
Pierdole..kogo to obchodzi kiedy umre?
No chyba już tylko mnie...
Wyciągnąłem mój nóż...
Spojrzałem na jego koniec i nagle wszystkie wspomnienia wróciły...
Każde wspomnienie..jak tym właśnie narzędziem zabijałem tak wiele ludzi..
Nie żałuje...
Ale po części..jednak jest we mnie jeszcze odrobine sumienia...
Usiadłem na trawie...

Wyciągnąłem mój telefon...
Wszedłem na naszą grupę prywatną tak aby cała trójka mogla to przeczytać to co chcę do nich napić..

Cieszę się że mogłem z wami spędzić chociaż te 3 tyg...To właśnie wy mnie
wybudziliście we mnie takie uczucie którego nie czułem już przez dłuższy czas...
Dziękuję wam za wszystko co dla mnie zrobiliście, nawet ty Węgry...jest mi przykro że tak wyszło...
Nie szukajcie mnie...i tak już nigdy nie znajdziecie...

Po napisaniu tej wiadomości wysłałem ją na grupe...
Nawet nie minęły 2 min kiedy zaczęły napływać mnie dźwięki powiadomień..
Nie odczytałem tego...
Uśmiechnąłem się sam do siebie i przystawiłem sobie nóż do gardła...
P:Teraz albo nigdy...-Powiedziałem sam do siebie i miałem już wziasc zamach ale usłyszałem za sobą czyiś głos...
???:Nie rób tego...-odparł mi dobrze znany głos..
Odwróciłem się i zobaczyłem za mną przestraszonego Węgra...
Zaśmiałem się na głos..mój śmiech był tak przerażający że nawet mnie samego przerażał...
Wstałem delikatnie z trawy i udałem się w jego kierunku..

P:Niby czemu mam tego nie robić?-odparłem mrocznie-Przecież tego pragniesz, abym zniknął...cierpiał...
Jestem dla ciebie śmieciem...

Węgier westchnął i podrzedł do mnie wyrywając narzędzie..
Chwycił mnie za nadgarstek i gdzieś prowadził..
W:Idziemy do domu.-warknął a ja nie stawiałem oporu..
P:...martwisz się o mnie...
W:nie..Czechy mi kazał iść...Szczerze to wszystko miałem gdzieś..-przyznał nie patrząc mi w oczy..
Zaśmiałem się pod nosem.
P:Nie możesz dać mi umrzeć??Powiec reszcie że mnie nie znalazłeś...-przyznałem zatrzymując się...
On też się zatrzymał..zajrzał na mnie przez ramię i cicho westchnął...

W:Nie...-odparł z bólem w oczach...
P:I tak prędzej czy poźniej to zrobie...-
Powiedziałem i wyrwałem się.Ten zamknął powieki jakby z bezsilności..
W:...Myślisz że samobójstwo to coś fajnego i że to dobre wyjście ucieczki od wszystkiego?-zapytał..
P:Nie wiem...-przyznałem...-Ale i tak chce umrzeć..po co taki potwór jak ja ma jeszcze chodzić po tej ziemi?..,-spuściłem głowę...
On podszedł do mnie i chwycił za podbródek..
W:Wcale nie jesteś potworem..-odpowiedział mi patrząc głęboko w moje oczy..Nic nie odpowiedziałem tylko bez wyrazu odwzajemniałem spojrzenie..
P:Masz bardzo ładne oczy..-dodałem z lekkim rumieńcem...On też się zarumienił i pchnął mnie do tyłu..
W:Z-zamknij s-się! Wracajmy j-już.-zająkał się i z wyprzedzeniem udał się do przodu..

——————————————

Okej
To wyszło nawet ok...XD
1000 słów

- ᴘᴀɴ ᴢ̇ʏᴄɪᴀ ɪ śᴍɪᴇʀᴄɪ - { ZAWIESZONE } Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz