- Rozdział 5 -

536 37 11
                                    


Minęło już.. sporo czasu, a może to tylko mi się tak wydaję? Nie jestem do końca pewien. Nie wiem dokładnie ile dni minęło, jestem zamknięty w czterech ścianach, przywiązany do stalowych łańcuchów jak jakieś zwierzę w klatce nad którym wszyscy mogą się znęcać. Nie rozumiem..
Dlaczego tak się stało? Dlaczego zostałem sam? Czy tak właśnie miało być?.. zasłużyłem sobie na taki los? Ja tylko.. chciałem żyć normalnie, tak jak inni ludzie. Chciałem być szczęśliwy.. a ten dupek.. on.. odebrał mi jedyną osobę na tym niesprawiedliwym świecie która mnie rozumiała.. akceptowała we mnie wszystkie moje dziwactwa, była zawsze kiedy jej potrzebowałem.. już nigdy..przenigdy nie ujrzę w jego oczach tego charakterystycznego blasku.. ciepłego uśmiechu.. wciąż.. nie mogę zapomnieć tego uśmiechu, był dla mnie jak prawdziwe lekarstwo na wszelkie choroby.
- Jak mogłeś mnie zostawić..- wyszeptałem chowając głowę w kolanach. - Dlaczego wtedy wybiegłeś z tego domu za mną? Dlaczego tak bardzo chciałeś mnie ochronić?.. idiota.. głupi i-idiota..- moje gardło ścisnęło się pod wpływem emocji co skutkowało tym, iż nie mogłem wydusić z siebie ani jednego cichego pisku. Podciągnąłem nosem szlochając coraz głośniej.
- t-ty.. nie zasłużyłeś sobie na śmierć..- nabierałem łapczywie powietrza a moja klatka piersiowa z każdym wdechem podnosiła się coraz wyżej i gwałtownie opadała w dół skutkując, że z każdą sekundą oddychało mi się coraz gorzej.
Nagle drzwi od mojej celi otworzyły się a do środka wbiegli żołnierze Rzeszy. Podeszli do mnie a jeden z nich chwycił mnie brutalnie za włosy szarpiąc moją głowę w górę, dając mi do zrozumienia abym wstał.. Osłabiony z trudem wstałem z podłogi a moje kolana trzęsły się z wyczerpania i bólu jaki mi przy tym towarzyszył. Spojrzałem kątem oka na drugiego mężczyznę ubranego w czarny mundur. uśmiechał się.. ale nie w taki normalny sposób.. to był najobrzydliwiejsrzy uśmiech jaki miałem okazje zobaczyć, wyglądał jakby bawiło go moje cierpienie, jakby czerpał z tego największą satysfakcję. Nie zdążyłem nawet mrugnąć okiem, a ten sam mężczyzna z dużą siłą uderzył mnie prosto w brzuch.. jeden raz.. drugi.. i kolejny.. bawił się, jakbym był dla niego conajmniej zwykłym workiem treningowym.. Zacisnąłem zęby czując jak ogromy ból przeszywa teraz moje posiniaczone i poranione ciało, jednak starałem się nie pisnąć ani słówkiem. Nagle przestał widząc jak z moich ust sączy się siarczysta ciecz. Jednak to nie było powodem dlaczego nie chciał zatłuc mnie tam na żywca. Jego wyraz twarzy zamienił się w niewielki grymas a zarazem rozczarowanie.
- Twarda sztuka z ciebie, ale ciekawe czy dasz radę wytrzymać to~ .- zakpił wyciągając ostre jak brzytwa mieniące się narzędzie z boku swojej kieszeni. Zadrżałem przełykając głośno ślinę. Jego drugi kompan chwycił mnie z tyłu czując jak powoli zaczynam mu się wyrywać.
- N-nie..- szepnąłem błagalnie kiedy moja głowa została odchylona do tyłu.
On tylko podszedł do mnie patrząc mi prosto w moje załzawione oczy.. - nie rób tego.. proszę..- błagałem wiedząc jednak że i tak w niczym mi to nie pomoże.
Zimne narzędzie nazisty stykało się teraz z cienka warstwą skóry na mojej szyi.. czułem dosyć mocny ucisk a potem tylko drobne pieczenie które zaraz po tym przerodziło się w ogromny ból który z każdą sekundą sprawiał, iż powoli traciłem kontrole nad własnym ciałem..

~      ~     ~

- Czy pamięta Pan co stało się tamtego dnia? - powiedziała kobieta ubrana w zwykłą czarną albę, zaglądający co róż w stertę znajdujących się na jej biurku starannie posortowanych dokumentów.
- Naturalnie, wiem o wszystkim.. i wiem, że domyśla się Pani kto za tym stoi, jednakże proponowałbym w tej sprawie pewien układ..-  powiedział mężczyzna z wyraźnym uśmiechem na twarzy.
- Układ? Czy to ma być do cholery jakiś podstęp? Chyba Pan żartuje?! - krzyknęła kobieta lekko uderzając w drewnianą posadzkę. - Ja jestem tu aby bronić prawdy a nie aby bronić przestępców!-
- Zamilcz.- wysyczał z pogardą, a kompan który towarzyszył mężczyźnie wyciągnął pistolet z kieszeni celując prosto w głowę kobiety.
- Proponowałbym aby Pani ze mną współpracowała, w innym wypadku, zabije ciebie i twoją rodzinę.- wysyczał sadystycznie widząc w oczach kobiety ogromne przerażenie. - Wiem kim jesteś, nie bez powodu się z Tobą spotkałem.. Dlatego, zapytam jeszcze raz-
- A-ale tak nie można! Nie mogę skazać niewinną osobę!- powiedziała szeptem jednak widząc surowy wzrok mężczyzny zacisnęła powieki i nerwowo dodała.-  Dobrze! Zgadzam się! Tylko nie rób krzywdy moim dzieciom..- wypowiedziała ze łzami w oczach.
- Ojj spokojnie~ Do póki będziesz milczeć nic im się nie stanie~ - Uśmiechnął się zwycięsko wstawiając od biurka. 
- Oh! O mało co bym nie zapomniał!- dodał po czym z kieszeni wyciągnął ciasno zwinięty plik pieniędzy. - Masz udupić tego małego gnoja który cały czas wchodzi mi w drogę i psuje wszystkie moje pieprzone plany, zrozumiano?.- powiedział po czym rzucił pieniądze zaraz przed kobietą.
Brązowowłosa spojrzała na niego niepewnie po czym tylko z wyraźnym smutkiem kiwnęła głową. - Nie zawiodę Pana..- wyszeptała widząc jak czarnowłosy wolnym krokiem wychodzi z pomieszczenia.

- ᴘᴀɴ ᴢ̇ʏᴄɪᴀ ɪ śᴍɪᴇʀᴄɪ - { ZAWIESZONE } Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz