„Lizzie Borden chwyciła za siekierę.
I uderzyła matkę czterdzieści razy,
Gdy zobaczyła, co zrobiła,
Uderzyła jeszcze ojca czterdzieści jeden razy"
Przedstawiony wierszyk nie jest zupełną fikcją poetycką — sprawa Lizzie Borden stanowi jedną z najsłynniejszych spraw XIX wieku i do dziś jej wspomnienie obserwujemy a amerykańskiej kulturze. Dziewczyna z siekierą stała się bohaterką nie tylko różnorakich opowieści, ale też licznych filmów, a nawet wierszyków dla dzieci. A to dlaczego?
CO ZROBIŁA (A MOŻE: CZEGO NIE ZROBIŁA?) LIZZIE BORDEN?
Można powiedzieć, że w końcu XIXw. cała Ameryka żyła zabójstwem ojca oraz macochy przez własną córkę. Morderstwo, którego to miała dopuścić się Lizzie w 1892r. było bardzo szeroko komentowane przez prasę, nawet sam przebieg procesu był pilnie śledzony, a także komentowany przez opinię publiczną. Lizzie znalazła się na świeczniku, gdy została oskarżona o zabicie rodziców siekierą, za co nigdy nie została ukarana. Co więcej, kobieta nie tylko została uniewinniona, ale też nie postawiono zarzutów w tej kwestii nikomu innemu — do dziś więc nie wiadomo, kto stał za zabójstwem państwa Abby oraz Andrewa Borden. Choć wiele wskazuje na to, że za wszystko jednak odpowiadała Lizzie, a po upłynięciu ponad stu lat od zbrodni, wciąż za sprawcę podaje się właśnie nią.
ALE CHWILA, CZY CÓRKA MOGŁA MIEĆ JAKIŚ MOTYW?
Powiedzieć trzeba jedno — rodzina państwa Borden nie należała do najzgodniejszych. Dokładnie zajrzeć w głąb ich rodzinnych struktur zajrzeć nie możemy, a nawet, jakbyśmy mogli, nigdy się już tego nie dowiemy, od całej sprawy upłynęło bowiem już ponad sto lat. Ale, jak to mówią, gdzie nie wiadomo, o co chodzi, tam chodzi o pieniądze. Coś w tym jest — ojciec Lizzie, Andrew Borden, był posiadaczem dość sporego majątku, którego to udało mu się dorobić będąc deweloperem oraz dyrektorem przedsiębiorstwa włókienniczego. Mimo tego, że miał sporo pieniędzy, bardzo oszczędzał na swojej rodzinie oraz domu, w którym to mieszkał wraz ze swoją drugą żoną Abby oraz córkami Lizzie i Emmą. Brakowało tam między innymi instalacji wodociągowej, a sam dom został postawiony w niezbyt ciekawej okolicy, mieszczącej się blisko fabrycznych terenów, choć państwa Border było stać na to, aby stali się mieszkańcami zamożniejszych miejsc.
Przesłanek na temat tego, jak wyglądały rodzinne relacje i atmosfera doświadczyła śledczym w głównej mierze Bridget Sullivan, która pracowała u państwa Borden jako pokojówka. Czasem była nazywana też przez rodzinę „Maggie", a imię to właściwie należało do kobiety, która pracowała w tym domu wcześniej. Zeznała ona, że siostry bardzo rzadko chociażby spożywały posiłki z rodzicami — można więc się domyślać, że ani Lizzie, ani Emma nie miały najlepszego kontaktu z Andrewem i Abby. Nawet oskarżona wspomniała, że nie darzyła szczególną sympatią swojej macochy, do której zwracała się zazwyczaj słowami „Pani Borden". Czy relacje Lizzie i Abby były chociaż wobec siebie serdeczne? Odpowiadając na to pytanie, Lizzie zawahała się.
Nie tylko Abby była osobą, z którą to Lizzie mogła mieć na pieńku — najprawdopodobniej oskarżona w równej mierze awanturowała się z własnym ojcem. Jedną z większych kłótni wywołały gołębie należące do dziewczyny, które Andrew postanowił zabić, ponieważ według niego przyciągały one potencjalnych intruzów. Udał więc się w tym celu do stodoły i pozbył się ptaków przy pomocy topora. Wydarzenie to wywołało nie mają kłótnie, której skutkiem było wysłanie sióstr na przedłużone wakacje w lipcu. Po ich powrocie konflikt jednak nie ucichł, ponieważ pan Border zdecydował się obdarować swoich znajomych drogimi prezentami. Wśród tych osób znaleźli się krewni Abby, którzy w prezencie od Andrewa otrzymali dom. Nie ulega wątpliwościom fakt, że Lizzie i Emma bardzo się wówczas na ojca obraziły — zażądały od niego opłat czynszu. Ich prośba została spełniona, a kobiety otrzymały pieniądze.
CZYTASZ
(Nie)wyjaśnione |ZAKOŃCZONE|
RandomGęste powietrze wdziera się do płuc. Dostaje się do organizmu, penetruje go. Im głębszy wdech, tym mniej tlenu. Niebieskie błyski policyjnych syren pojawiają się między samochodami i za nimi znikają. Wyją, krzykiem wyrywając ze snu. Gdzieś w oddali...