Rozdział 7.

229 13 1
                                    


Ślizgoni zawlekli pobitą Bellatrix pod główną salę w Malfoy Manor.
-Przyprowadźcie ją do mnie.- usłyszeli głęboki głos Salazara Slytherina.
-Czy uratowałaś Harry'ego Pottera, Hermionę Granger oraz Rona Weasley, gdy byłem tak blisko zwycięstwo?
-Tak, ty obślizgły gadzie- pomimo swej przegranej pozycji, Bella naśmiewała się z Salazara, co tylko wzmogło jego gniew.
-Czy wiesz, że właśnie przyczyniłaś się do mojej kolejnej klęski i pozbawiłaś ręki Antonina Dołohowa?
-Owszem.- kobieta nie próbowała się jakkolwiek bronić.
-Więc dziś nie będę łaskawy. Przyprowadzcie dementora.-syknął tonem zimnym jak lód, a Bella, po latach w Azkabanie, bardzo przestraszyła się jego słów.
-Nie! Nie, panie błagam, to się nie powtórzy, przysięgam... tylko nie dementor!- bełkotała. Dementorzy są stworami, wysysającymi radość i dobre wspomnienia z życia człowieka.
-Przyprowadzić go. Jednak to dopiero początek twoich cierpień.-powiedział człowiek. Po chwili w sali zrobiło się niewyobrażalnie zimno. Bella była sparaliżowana ze strachu. Po chwili do sali wleciała wysoka, zakapturzona postać bez twarzy. Każdy w pokoju zamarł, a dementor nadleciał do krzyczącej i szlochającej Bellatrix. Stwór ukazał otwór gębowy, po czym zaczął wysysać szczęście z duszy kobiety. Powoli jej krzyki słabły, a potem całkowicie ustały.
-To na początek. Expecto Patronum. -srebrny wąż zniszczył dementora i przywrócił część wesołych wspomnień Bellatrix.
-A teraz... Sectumsempra!- na ciele kobiety pojawiły się głebokie rany, z których wylewała sie krew. Osunęła się na kolana, błagając o litość. Jednak Salazar był bezduszny. Używał mnóstwa zaklęć. Łamiące kości, podpalające, duszące i zamarażające. Bellatrix wiła się z bólu u stóp czarnoksiężnika. Wreszcie, zdawało sie, że po wielu godzinach, czarodziej przerwał tortury, mówiąc:

-Lucjuszu, Rabastanie, mmacie zabrać to nędzne ciało daleko stąd- po wykonaniu zadania, z powrotem deportowali się na naradę.
-Koniec zebrania moi słudzy!- krzyknął Salazar, a wszyscy Ślizgoni wyszli z sali.-Żegnaj, Bellatrix.- wypowiedział prawie nieusłyszalnym tonem.
|||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
Słońce wschodziło opieszale, ukazując na trawie ciało Bellatrix Black. Cicho łkała, myśląc:
Pokątna. To chyba będzie jedyne rozsądne wyjście. Może ktoś się zlituje i dokończy mojego żywota?

Bella uniosła różdżkę i teleportowała się. Po chwili uderzyła głową w jakiś mur, tracąc przytomność. Zanim odpłynęła, ujrzała rosnącą wokół jej ciała kałużę krwi...

Krótki, ale nie najgorszy, co nie? Skalmara dziś nie zaprosiłem, jaka szkoda.

Tylko martwi widzieli koniec wojny- Bellatrix Black i Harry PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz