Rozdział 21.

175 8 3
                                    

Minęło pół roku od potyczki na błoniach Hogwartu.

***

24.06.2001

Bellatrix,

Jak tam dzieciaczki? Nauczyłaś je do wojny, to znaczy rzezi, jaka nastąpi już niedługo? Och, tak, za dwa dni rozpocznie się  druga bitwa o Hogwart. Szykujcie się, zbierajcie bronie, podnieście różdżki. W odróżnieniu od mojego durnowatego potomka, Riddle'a, ja nie szukam tylko Pottera. Ja szukam śmierci wszystkich nie-czystokrwistych istot magicznych. Wasz nędzny zamek legnie w połowie w gruzach, zostanie jeden dom, Slytherin i sami czystokrwiści, ambitni uczniowie. Wszyscy, którzy mi się sprzeciwią, zginą. To już koniec, więc życzę powodzenia!

Salazar Slytherin

Całe pismo napisane było czerwoną cieczą, możliwe, że krwią. Wielki kruk albinos wleciał przez okno Skrzydła szpitalnego, podał list siedzącej przy łóżku Belli i prawie odgryzł palec Harry'emu, który próbował go pogłaskać.

-Szlag, mój palec! Wredne ptaszysko! Psik, zjeżdżaj, zmoro nieczysta!- Harry jeszcze trochę naprzeklinał na ptaka, który z wyraźnym zadowoleniem w swoich paskudnych, rubinowych oczach odlatywał tam, skąd przybył. Bellatrix ledwo przeczytała treść listu krzyknęła:

-Szykować się! Wszyscy, różdżki w pogotwiu, zawiadomić Minerwę, aby wzmocniła obronę zamku! SZYBKO, POTTER, NA CO CZEKASZ?!

-Ale co się dzieje?- spytał skonfundowany chłopak, wołając Snape'a i McGonagall.

-Co się dzieje? NIC TAKIEGO, TYLKO SALAZAR POJUTRZE UDERZY CAŁYMI SIŁAMI NA HOGWART!- wrzasnęła Bella.

-Ej, nie krzycz. Zdążymy się przygotować i ustawimy się w tyralerię.

-Dobrze, spotkajmy się z Zakonem Feniksa i omówmy to przy herbatce, co? Musimy działać! Wyślij Patronusy do najważniejszych osób. Aurorzy, Zakon, GD2. Wszyscy są potrzebni.- kobieta przyłożyła różdżkę do gardła i krzyknęła wwzmocnionym przez zaklęcie głosem:

- WSZYSCY NATYCHMIAST MACIE PILNOWAĆ SIĘ SWOICH PREFEKTÓW! PREFEKCI NACZELNI SĄ PROSZENI DO GABINETU DYREKTORKI!- uczniowie natychmiast zaczęli biegać we wszstkie strony, próbując zebrać się w grupki według domów.

-KLASY OD PIĄTEJ DO SIÓDMEJ MAJĄ PRAWO WALCZYĆ, WIĘC JEŚLI KTOŚ ZGŁOSI SIĘ NA OCHOTNIKA, MUSI MIEĆ CO NAJMNIEJ PIĘTNAŚCIE LAT!- głos Bellatrix rozniósł się po całej Wielkiej Sali, a uczniowie nagle usłyszeli wybuchy.

-A TO____- nikt nie usłyszał przekleństw z ust Belli, gdyż kolejny wybuch zagłuszył jej głos- zaatakowali wcześniej! Szybko, młodsi uczniowie mają udać się do lochów!- Prefekci zaprowadzili młodszych podopiecznych, a prawie wszyscy starsi uczniowie zgłosili się do walki.

-UCZNIOWIE Z PIĄTEJ KLASY IDĄ DO HOGSMEADE, ABY PRZYSZYKOWALI SIĘ DO ZASADZKI- zakomenderowała trzydiestolatka.- SZÓSTA I SIÓDMA KLASA IDZIE Z NAMI NA FRONT! HERMIONA GRANGER POPROWADZI PIĄTĄ. SZÓSTA BĘDZIE POD DOWÓDZCTWEM RONA WEASLEY'A, A JA Z HARRYM POTTEREM POPROWADZIMY SIÓDMĄ. DWIE NAJSTARSZE KLASY ZŁĄCZĄ SIĘ NA BŁONIACH W TYRALERIĘ.

-Ha, nieźle sobie radzisz jako przywódczyni.

-W końcu jestem od Blacków.- wyszczerzyła zęby w uśmiechu i właśnie wtedy runęła na nią  ściana Hogwartu.

<Pov. Bellatrix>

Czułam jak coś mnie uciska od klatki piersiowej po nogi. Coś bardzo bolesnego. Postanowiłam to sprawdzić i okazało się, że jestem w połowie przygnieciona. Cała siłą spróbowałam uwolnić się z murów, a na mojej twarzy pojawiły się kropelki potu. jeden z moich loków zasłonił mi oko i poczułam jak czerwona ciecz wypływa z moich ust. W końcu, zdawało się, że po kilku godzinach, wydostałam się spod ściany. Od razu wstałam i wydobyłam różdżkę zza pasa, rzucając się brawurowo w tłum walczących.

<Pov. Narrator (czyli ja, hihihi)>

-Bello, nie wyglądasz najlepiej.- stwierdził Harry, który właśnie oszołomił jakiegoś Ślizgona.

-E tam, nie dramatyzuj. Nic mi nie jest.

-Mur cię w połowie przytłamsił , masz siniaki, rozcięcia i zadrapania. Ponadto jakaś cegła uderzyła cię w głowę, toteż masz sporą ranę z krwią.

-Nic mi nie jest, Potter.- upierała się kobieta.

-Ta, jasne.- mruknął Wybraniec, a Bella przystąpiła do pojedynku z jej byłym mężem, Rudolfem.

-Jak tam, Black? Nie spodziewałem się, że wyjdziesz z tego cała.- burknął na powitanie Rudolf.

-Mogłeś zostać w Azkabanie, a tak zginiesz.- syknęła mroźnym tonem.

-Oj, to nie jest zbyt wychowawcze dla twojej córci, co?- W tym momencie Bella przypomniała sobie o jej córeczce, która została oddana do jakiejś innej osoby tuż po Pierwszej Bitwie o Hogwart. Poczuła, że Rudolf zdecydowanie posunął się za daleko. Z istną furią w oczach rzuciła się na niego z przygotowanym już zaklęciem, ale on tylko uniósł różdżkę i wyszeptał inkantację Expelliarmusa. Źródło mocy kobiety wyleciało w powietrze i złamało się gdy jakiś uczeń nań nadepnął.

-Och, trafiłem w czuły punkt? Może trochę fizycznego bólu to zbalansuje. CRUCIO!

-Protego!- Bellatrix usłyszała znajomy głos.

-Syriuszu!- wykrzyknęła, gdy otworzyła oczy i zobaczyła jej kuzyna pojedynkującego się z Rudolfem. Bella ukryła się za tarczą Łapy i magią bezróżdżkową pozbawiła jakiegoś młodego Ślizgona różdżki. Podniosła magiczne drewienko i dołączyła do pojedynku Harry'ego i Lucjusza.

-Ej, Lucek! Chcesz trzecie manto, to zapraszam!- zawołała z uśmiechem na ustach.

-ARGH! MAM CIĘ SZCZERZE DOSYĆ, TY... TY, PODŁA ISTOTO! AVADA KEDAVRA!- kobieta z łatwością wykonała unik.

-Ha! Ślepa kura nie umie celować!-  ledwo wypowiedziała te szydercze słowa, a już wyleciała w powietrze pod wpływem oszołamiacza.- Ech, jeżeli tak chcesz się bawić...

-NIE! JA SIĘ NIE CHCĘ BAWIĆ!- ryknął cały rozdrażniony Lucjusz.

-Jeju, gadasz jak małe dziecko.

-ZAMKNIJ SIĘ!

-Och, a teraz jak nastolatek z problemami.

-Ostrzegam, szwagierko...

-Przed czym? Przed twoimi małymi...

-Nie denerwuj mnie...

-...Nieznośnymi

-Jeszcze jedno słowo...

-...KAPRYSAMI.

-AVADA KEDAVRA!- Bellatrix ze znudzonym wzrokiem odbiła zaklęcie.

-Nie pomyślałeś może, żeby użyć czegoś innego? Tylko Avada Kedavra, Avada Kedavra. Możesz być choć trochę bardziej oryginalny?- Lucjusz tylko spojrzał na nią lekko głupawym wzrokiem i aportował się w chmurze czarnego dymu.

Tylko martwi widzieli koniec wojny- Bellatrix Black i Harry PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz