Rozdział 18.

157 8 0
                                    

-Cyziu, chodź do gabinetu dyrektorki.-powiedziała Bellatrix, podczas gdy Narcyza próbowała wyrwać swoją rękę z jej ucisku.- To dla twojego dobra.- dopowiedziała czarnowłosa spokojnym tonem.- chyba nie chcesz walczyć po złej stronie.
-Nie mogę! On zabije Draco i Lucjusza!
-I tu się mylisz. Jestem chrzestną Draco i nie pozwolę, aby cokolwiek mu się stało. O Lucjusza też się nie martw. A teraz chodź, bo nie mamy czasu.- Bella podeszła do marmurowego Gargulca i mruknęła:
-Dropsik.- rzeźba się przesunęła, ukazując spiralne schody, które prowadziły do gabinetu Minerwy McGonagall.

-Bellatrix? Czy mogę w czymś... a co robi tu Narcyza Malfoy?- spytała Minerwa gdy do jej biurka podeszła blondynka.- Bellatrix! Wyjaśnij mi to!- krzyknęła, aby patrząca głęboko w myślodsiewnię Bella usłyszała całe wydarzenie.- No więc, moja siostrzyczka stwierdziła, że nie chce być już pupilkiem tego starucha, Slytherina, więc przeciągnęłam ją na dobrą stronę. Opowiedziałam jej moją  "przygodę", więc będzie naszą sojuszniczką. Ma mnóstwo informacji na temat Slytherina i to dzięki niej dowiedziałam się, że jestem ścigana przez byłych Śmierciożerców.- opowiedziała zaskakująco (jak na nią) spokojnie. Gdy Bella mówiła kolejne zalety przyjęcia Narcyzy, do gabinetu wpadł Harry wymachując rękami. Bellatrix momentalnie odwróciła się w jego stronę, jednocześnie przerywając przemowę.

-ŚMIERCIOŻERCY! ŚLIZGONI I ŚMIERCIOŻERCY CZEKAJĄ NA BŁONIACH!- krzyknął, wzkazując palcem na okno.- BELLLATRIX, CO SIĘ DZIEJE?!

- Narcyza przyszła prosić o azyl i opiekę? "Bellatrix wyjaśnij to!", Śmierciożercy zaraz napadną Hogwart? "BELLATRIX, WYJAŚNIJ TO!"- sarknęła Bella schodząc po schodach. Po chwili w towarzystwie Pottera, Weasley'a i Granger znaleźli się na błoniach Hogwartu. Gdy już mieli różdżki w pogotowiach, z szeregu wyszedł ostatni człowiek, jakiego czarnowłosa kobieta chciała widzieć, a mianowicie był nim Rudolf.

- Witaj, Bells.- uśmiechnął się złośliwie.

-Dobrze ci radzę, nie nazywaj mnie Bells.- warknęła.

-Ooo, zdenerwowałaś się? Jaka szkoda.- sarkastycznie wysyczał Lestrange.

-Jedynie głupcy tacy jak ty pochopnie wyciągają wnioski- oparła głosem przesączonym chłodną nienawiścią.

-Dość tego gadania, Bello. Przyszliśmy po Narcyzę.- odezwał się Lucjusz, wychodząc z grupy.

-Ty to lepiej się zamknij, Lucjuszu. Odebrali ci różdżkę i powinieneś się z tym pogodzić.

-JAK ŚMIESZ DO MNIE TAK MÓWIĆ! JESTEŚ KOLEJNĄ HAŃBĄ RODĄ BLACKÓW!- ryknął Lucjusz, wyjmując jakąś dziwną różdżkę, chyba z jodły.

-Ojejciu, malutki Lucjuszek jednak zdobył różdżkę. Uwaga, bo się chyba przestraszę.

-Żebyś wiedziała, od razu po jej zdobyciu zamordowałem Jimmy'ego Kiddella, jej wytwórcy.- uśmiechnął się łobuzersko, po czym krzyknął:

-AVADA KEDAVRA!- Bella uchyliła się przed promieniem i zobaczyła jak czar rozbija się o ścianę, przyciągając do okien zamku coraz więcej uczniów.

-Lucjuszu, nie umiesz pojedynkować się jak trzeba? Zachowajmy te wszystkie maniery, przecież jest na to czas.- powiedziała ironicznie Bella, jednocześnie kłaniając się starszemu Malfoyowi.
-NIE! NA TO NIE MA CZASU! Avada Kedavra! Crucio! Sectumsempra!Bombarda Maxima!- cztery zaklęcia poszybowały w jej stronę. Pierwsze zaklęcie odbiła, została trafiona zaklęciem torturujacym,  a pozostałych dwóch uniknęła. Sectumsempra poleciała do Hermiony,przed którą zgrabnie się uchyliła, a Bombarda zniszczyła ścianę Hogwartu. Narcyza wyszła z grupy uczniów i nauczycieli i rzekła:
- Jeśli muszą mnie zabrać z powrotem, to niech tak będzie.- spojrzała smutno na Bellę, po czym podeszła do Lucjusza.
-Nie. Ja cię nie potrzebuję, chcę tylko zemsty. A ty, Bellatrix, będziesz patrzeć jak twoja siostra umrze w męczarniach.- syknął blondwłosy Malfoy. Narcyza zawahała się i powoli zaczęła się cofać, a Bella była na tyle skonfundowana, że tylko stała z otwartymi ustami i patrzyła jak bezwzględny Malfoy mierzy różdżką w jego bezbronną żonę i mówi:

-CRUCIO!- Narcyza upadła trawę i zaczęła się wić pod stopami Lucjusza.

<Pov. Narcyza (pierwszy raz piszę w tej powieści z pierwszej osoby)>

Ból. Ten niewyobrażalny ból, który czułam, gdy Lucjusz uderzył we mnie klątwą. Nie cierpiałam jednak fizycznie, widziałam jak mój mąż, mój ukochany mąż torturuje mnie. Widziałam moją siostrę, która zapewne myśli, iż to jej wina. Patrzyłam jak po jej policzkach płyną łzy, jak błaga aby przestał. Czułam się, jakby każda moja część ciała stanęła w płomieniach. Nie czułam żadnego fizycznego bólu, ten mentalny zdusił go w sobie. Musiałam wstać. Dla mojej siostry, dla jasnej strony.

Oof. Jest smutny i trochę motywujący koniec, a ja jako narrator dawno się nie odzywałem i sprawa jest postawiona tak: Jeszcze jakieś dwadzieścia/dwadzieścia pięć rozdziałów skrobnę, więc nie uciekajcie stąd! Żartowałem, nikogo na siłę nie przywiązuję. Do zobaczyska, pączuszki!

Tylko martwi widzieli koniec wojny- Bellatrix Black i Harry PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz