Rozdział 8.

239 13 1
                                    

-Ron, ty leniuchu!- ponagliła rudego Hermiona.- jeśli chcemy powtórzyć siódmy rok, potrzebujemy jeszcze kociołków, fiolek, książek o zaklęciach, mugoloznactwie, astronomii, runach, transmutacji i Obrony przed czarną magią!

-A co z Harry'm?- zapytał Ron.
-Spokojnie, zaraz do was dołącze.- mruknął.
-Ciągle myślisz o Bellatrix, stary? Nie zaprzątaj sobie nią głowy. Nowy rok szkolny zaraz się rozpocznie.

-Eee, chłopaki. Zobaczcie, kogo znalazłam.- szepnęła przerażona Hermiona
-Miona, wszystko okej? Ej, nie zamieniaj się może w kredę, dobrze?- Harry zażartował z bladej twarzy koleżanki. Po chwili sam zobaczył to, co Hermiona i opadła mu szczęka ze strachu. Zaraz potem Ronald dołączył do przyjaciół.

-Bellatrix... jeju, Salazar nieźle dał jej popalić- powiedział Potter.
-Musimy jej pomóc!- zawołała dziewczyna, której automatycznie zrobiło się jej szkoda.
-Przecież to Śmierciożerczyni. Były piesek na zawołanie Voldemorta- obruszył się Ron.- Zabijała i torturowała, dawało jej to chorą satysfakcję. Jest po prostu sadystką. Zasługuje na śmierć, jak nikt inny!
-Co jak co, ale ona uratowała nam życie.- powiedział beznamiętnie Harry.
-Postanowione. Bierzemy ją do Kwatery Zakonu. Skoro Remus (Postanowiłem, że odrodzi się tak, jak Łapa. Dop. Aut.) i Syriusz żyją, zajmą się nią- mruknęła Hermiona. Chłopcy chwilę rozmawiali ze sobą i niechętnie zgodzili się z ich przyjaciółką. Chwilę później znajdowali się przed Kwaterą.

-CZY KTOŚ JEST W DOMU?!- zawołała Hermiona w progu.
-Tak, tak, już idę.- odparł spokojny głos Syriusza. Po chwili pojawił się przed nimi z ciepłym uśmiechem.

-Co nosicie? To chyba nie kufry.-zachichotał.
-Ach nic takiego, tylko twoją kuzynkę, wykrwawiającą się na śmierć.- mruknął sarkastycznie Harry.- może pomożesz nam ją wnieść.- Syriusz wytrzeszczył oczy.- Nie, wcale nie żartujemy.- powiedział chłopak gdy jego chrzestny już otwierał usta, aby coś powiedzieć. Gdy położyli delikatnie Bellę na kanapie, wszyscy członkowie Zakonu (było zebranie) patrzyli z obrzydzeniem na kobietę.

- Znaleźliśmy ją na Pokątnej, leżącą pod ścianą w kałuży krwi, ze złamanymi kończynami, miała liczne rozcięcia i śińce, ponadto zauważyliśmy na jej szyji ślady duszenia, oparzenia i zadrapania. Siniaki na twarzy i rozcięta warga dodała pełnego obrazu poszkodowanej. Domyśleliśmy się, że to robota Slytherina.- opowiedziała po krótce Hermiona.- nie mogliśmy dopuścić, aby się wykrwawiła, bo to nie etyczne, więc postanowiliśmy przynieść ją tutaj- cały Zakon Feniksa patrzył z zaciekawieniem, to na nieprzytomną Bellatrix, to na pewną siebie Hermionę, jakby recytującą z kartki to, co się zdarzyło. Nagle odezwał się Kingsley Schaklebolt, Minister Magii:

-Co z tego, że prawie wykrwawiła się na śmierć, skoro to najgroźniejsza Śmierciożerczyni jaka stąpała na tej ziemi?

-Co z tego, że Zakon ma POMAGAĆ ludziom w potrzebie?- sarknął trochę bezczelnie Harry.

- Młody ma rację- odezwał się Lupin- nie możemy pozwalać ludziom umierać ot tak na chodniku!

- Jasne, schowajmy ją gdzieś, niech tam umrze.- mruknęła ironicznie Hestia Jones, popijając kawę.

- Musimy ją tu chronić i przywrócić do zdrowia.- mruknęła Minerwa McGonagall, dyrektorka Hogwartu- Dumbledore zawsze powtarzał, że byłaby dobrym sojuszkiem, ma wielkie umiejętności.

-A co z Ministerstwem i Azkabanem?- zapytał Schaklebolt.

- Do Azkabanu nie trafi, myślisz, że ile wytrzyma w Azkabanie, skoro teraz wygląda jakby wpadła do użącenia niszczącego? Poza tym, jest nam potrzebna podczas wojny.- burknęła Minerwa.- Ministerstwem nie musimy się przejmować, gdyż jak dobrze pamiętam, jesteś jego głową.
+++++++++++++++++++++++++++++++++++

Bellatrix obudziła się z potwornym bólem głowy. Chyba dostała gorączki, ponieważ widziała zatroskaną twarz McGonagall i grymas współczucia (?) na twarzy jej kuzyna, Syriusza.

-Jak się czujesz?- zapytał mężczyzna.

- Nie no, cudownie. Czuję się taka ROZERWANA. Skąd ja się tu wzięłam?- odpowiedziała sarkastycznie.

-No, zaprowadzili cię tu, ponieważ zauważyli cię prawie nieżywą pod ścianą.

-Kto?

- Hermiona Granger, Ron Weasley oraz Harry Potter.- oznajmił, a jej dosłownie opadła szczęka. Leżała na kanapie z otwartymi ustami, a w jej głowie przelatywały myśli, iż gdyby sytuacja byłaby odwrotna, już by nie żyli. Czy naprawdę Hermiona uratowała jej życie? Kobiecie, która gardziła szlamami i mugolakami?

-Kuzyneczko, zamknij swoją buźkę, bo tam galeon można wrzucić.- zachichotał Syriusz.

-Zamknij się.-syknęła.

-Jak zawsze, miła i kulturalna- Łapa westchnął teatralnie, po czym podał jej eliksir uzdrawiający.

- Do dna.

-Tak jak ty to robisz z każdą napotkaną przez ciebie butelką alkoholu?- powiedziała złośliwie Bella i siliła się na szyderczy uśmieszek, a Lupin cicho się zaśmiał, po czym, napotkawszy morderczy wzrok przyjeciela odchrząknął i przestał. Syriusz odwrócił się do kuzynki i warknął:

-Dzięki za miłą uwagę.- chwilę później do salonu weszła Molly Weasley mówiąc:

-Czy Bellatrix się obudziła? Och, już widzę. Chcesz coś zjeść? Mamy kiełbaski, kanapki i owsiankę, a ty, kochanieńka wyglądasz okropnie chudo.

- Nie, dziękuję. Po co się mną opiekujecie? Jesteście po innej stronie, a ja jestem dla was zagrożeniem.

- Wierzymy, że przejdziesz na naszą stronę.-Bella zakrztusiła się eliksirem.- Myślisz, że nie domyśleliśmy się, iż nad tym myślałaś?- powiedziała pani Weasley, podając jej herbatę, uprzednio ją odkrzuszając.

-A nie chcecie mnie zabić? Czemu?
-To chyba oczywiste, że nie chcemy. Jesteś uzdolnioną czarownicą i nie zabijamy, chyba, że to nieuniknione i ważne. Poza tym, jesteś potrzebna na wojnie.- Po tych słowach Bella odpłynęła do krainy Morfeusza.

Tylko martwi widzieli koniec wojny- Bellatrix Black i Harry PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz