Rozdział 20.

159 6 3
                                    

<Pov. Narcyza>

Gdy się obudziłam, moje oczy oślepły od białego światła. Zastanawiałam się, czy już nie znajduję się w niebie, ale odrzuciłam tę opcję, ponieważ raczej znalazłabym się w piekle za moje wybory. Po chwili zobaczyłam Bellę całą we krwi. Miała złamany nos, ale się uśmiechała. Ciepło. Trzydzieści lat nie widziałam tego grymasu na jej twarzy. Gdy dołączyła do Voldemorta stała się bardzo poważną kobietą. Zresztą, było to uzasadnione, w końcu była zmanipulowana i poddana Imperiusowi. Dostrzegłam też Pottera, Poppy Pomfrey i Severusa Snape'a, który sobie nieżył. Zaraz... Snape?! Przecież on...

-Witaj, Narcyzo. Nareszcie się obudziłaś.- mruknął swoim typowym głosem, a Harry i Bellatrix zaczęli chichotać.- z czego się śmiejecie?- zapytał Snape.

-A z niczego. Tylko z tego, że gdy byliśmy młodzi, znaczy ja, Ron i Hermiona, to przezywaliśmy cię Nietoperz.- powiedział przez śmiech Harry.

-I co z tego?- burknął Snape.

-I kiedyś, w domu jakiegoś mugola, oglądałam film o kolesiu, który mówi strasznie niewyraźnie i w dodatku ma przezwisko Batman. I tak sobie pomyślałam: co jeśli Snape wejdzie w kombinezon Batmana?- dopowiedziała Bella, a Harry zaczął się śmiać jak opętany. Już po dołączyła do niego dwudziestodziewięciolatka.

-Idioci.

-Nie, ty nie rozumiesz, okej? Gdybyś zobaczył jego strój to napewno byś się śmiał.

-Ja się nie umiem śmiać.- burknął czerwony po uszy Snape, a wszyscy spojrzeli na niego jak na wariata.

-Przepraszam, że przerywam tę, eee, zabawną chwilę- mruknęłam- chciałabym, abyście mnie oświecili. Jak do diabła Severus żyje?

-Och, no tak, przepraszam za to, że musiałaś czekać na tę chwilę trochę czasu, ale ci debile nie dali ci dojść do słowa.- Snape wzruszył ramionami- w każdym razie, spodziewałem się mojej śmierci, bo Voldemort od całkiem długiego czasu planował zdobycie Czarnej Różdżki. Na jego drodze stałem ja, ponieważ zabiłem jej poprzedniego właściciela, Albusa Dumbledore'a. Byłem od wtedy właścicielem Czarnej Różdżki, więc Voldemort postanowił mnie zabić. Użył Nagini, która ukąsiła mnie, jednak rany nie były na tyle poważne, abym się wykrwawił. Trucizna też mi zbytnio nie przeszkadzała, ponieważ- jak już mówiłem- od dawna bałem się o śmierć, więc stopniowo piłem trochę trucizny, aby się na nią uodpornić. Przeżyłem tamtego dnia i widziałem śmierć wielu ludzi, w tym Bellatrix i Voldemorta. Tak na marginesie: dlaczego ona wciąż żyje?- spojrzał na rozbawioną Bellę.

-Och, to długa historia. Na początku...

-Opowiesz mu później.- przerwał Harry- Tak w ogóle, Łapa i Lunatyk żyją, profesorze. Zmartwychwstali, z moją niewielką pomocą.- spojrzał na Severusa, który wyglądał, jakby miał zwymiotować- do wskrzszenia Syriusza potrzebna była krew Remusa, Belli i mnie oraz liści Mandragory, a do Remusa krwi Syriusza, Dołohowa oraz znowu mnie. Do tego rytuału również były potrzebne liście Mandragory.

-Tak, użył starej magii Blacków. Jak ktoś nie zginie bezpośrednio z Avady Kedavry nie da się go już uratować. Jeśli zaś ktoś pośrednio umrze, na przykład jak było w przypadku Syriusza. Uderzyłam go tylko prostym zaklęciem oszołamiającym, a on wpadł za ten przeklęty łuk.- powiedziała Bellatrix, już wyczyszczając się z krwi za pomocą zaklęcia. Złamany nos również już nastawiła.

-A co ty taka już poważna? I poza tym, jak Potter zdobył twoją krew?- pytał Severus, a ja skinęłam głową, aby kontynuowała.

-A co ty taki marudny? Mogę zadawać takie pytania w nieskończoność i vice versa, więc nie zadawaj może pytań typu: "A co ty tak już poważna?", dobrze? Nie zapędzając się już w filozofię, Potter mnie "otworzył", jakbym była jakimś obiektem badań. Po prostu, uderzył mnie Sectumsemprą, zabrał krew z mojego biednego, zmasakrowanego ciała i, uleczył mnie Vulnerą.

-Dobrze, mam tylko jedno pytanie: czemu powiedziałaś "biednego, zmasakrowanego ciała"?

-Och, to była historia, KTÓRĄ TAK BRUTALNIE PRZERWAŁ PAN POTTER.- ostatnie sześć słów Bella praktycznie wysyczała razem z wydechem powietrza.- Być może nie słyszałeś, ale miałam delikatny, hmm, jakby to powiedzieć, drobny zatarg z Salazarem Slytherinem.- mruknęła, a wszyscy nagle zainteresowali się swoimi butami.- Miałam za zadanie zabić Pottera, ale jakoś mi się nie chciało, więc...

-Zaraz, jak to możliwe, że TY nie wykorzystałaś szansy na zabicie kogoś?- zapytał z drwiną Snape.

-Możecie mi nie przerywać?! À propos, nie wykorzystałam szansy na zabicie Pottera, bo byłam trzydzieści lat pod Imperiusem.- spojrzała z niewykrywalnym rozbawieniem na Severusa, który dostał nagłego wytrzeszczu oczu i zakrztusił się herbatnikiem.- Och, nie czytałeś Proroka, Sevciu?- zakpiła.- Mhm, oczyścili mnie ze wszystkich zarzutów. Wracając, Slytherin zlecił mi zabicie Pottera. W ramach misji, jako, że według niego byłam, uwaga "za stara", chociaż miałam tylko czterdziestkę ósemkę z hakiem, więc podarował mi taki fajny eliksirek, który od razu wypiłam, no i mam teraz dwadzieścia dziewięć lat! Hahaha, odmłodniałam jego kosztem.

- Myślisz, że to mnie w tej opowieści interesuje?- spytał Snape.

-Ach, no tak, zapomniałam, że jesteś tylko gburowatym facetem, zupełnie nie znający się na tym, że szczególiki są najważniejsze. Od razu zabrałam się za mój "niecny plan"zabicia Harry'ego, bo nawet nie śnisz o tym, co Slytherin potrafi zrobić człowiekowi. Po kilku próbach oczywiście go nie zabiłam. Okazało się, że terminek mi upłynął i...

-Hahahaha, przeterminowana misja.- powiedział jeszcze nie uspokojony Harry.

-Potter, to już było zbędne.- zwróciłam mu uwagę.

-Jasne, mamo. Hihihihi, mame.

-Bello, kontynuuj.

-Tak, okazało się, że termin mi upłynął i miałam być w zawieszeniu, ergo postanowiłam, że skoro inni ludzie mają go zabić, nie mogę na to pozwolić. Udałam się zatem do pewnego miejsca, a mianowicie do Wencji, gdzie Złota Trójca miała sobie odpoczywać. Zastałam ich walczących ze Ślizgonami. Oczywście im pomogłam, ale słono za to zapłaciłam. Potter, Weasley i Granger zdążyli się deportować, lecz mnie pobili i przyprowadzili przed Salazara. Torturował mnie Dementorem, zaklęciami miażdżącymi kości, cięciami, łamaniem palców i tak dalej. Prawie umarłam i deportowałam się na jakąś uliczkę. Potem obudziłam się w Zakonie Feniksa...- na opowieści zeszło jej ponad godzinę, zatem nie będę jej całej pisać, bo raz ją już przeczytaliście.

(*_|_*)(*_|_*)(*_|_*)(*_|_*)(*_|_*)(*_|_*)(*_|_*)(*_|_*)(*_|_*)(*_|_*)(*_|_*)(*_|_*)(*_|_*)(*_|_*)(*_|_*)(*_|_*)(*_|_*)(*_|_*)(*_|_*)(*_|_*)(*_|_*)(*_|_*)(*_|_*)(*_|_*)(*_|_*)(*_|_*)

Tak, Skalmar dziś przyszedł z koleżkami, bo ten rozdział jest do KITU. Szczerze, chyba najgorzej mi się go pisało, soooo.

Tylko martwi widzieli koniec wojny- Bellatrix Black i Harry PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz