Rozdział 9.

217 13 1
                                    

-Kiedy wyzdrowieje?- szeptała cicho Molly
-Nie wiem, ma naprawdę głebokie rany, liczne zadrapania i poparzenia. Prawie się wykrwawiła przez głupotę tych dzieciaków. -mruknęła Hogwardzka pielęgniarka Poppy Pomfrey, która przybyła do Kwatery niedawno, by wyleczyć słaniającą się z bólu Bellatrix. Po chwili zerknęła na czarnowłosą, która obudziła się z zamglonymi oczami, rozbieganym wzrokiem i chorobliwym wyrazem twarzy. Po chwili z jej ust wypłynęła strużka krwi, sącząc jej koc. Nagle wrzasnęła i zaczęła wić się na łóżku, krzycząc z bólu, bełkocząc coś. Chwilę później spadła z łoża, jęcząc i łkając, gdy rany z powrotem otworzyły się i zaczęła się z nich lać posoka. Przerażone kobiety tylko patrzyły na daremne starania Bellatrix.

-Nie, nie każ mnie więcej! Tylko nie Dementorzy! NIEEEE!- szlochała, kuląc się na podłodze, spazmatycznie drżąc i cicho łkając.

-Czy dobrze słyszałam? Slytherin 'zafundował' jej dementorów?- zdziwiła się Poppy, natychmiast do niej podchodząc, jednak gdy już miała podać cierpiącej kobiecie eliksir, wtem zawyła z bólu i z jej ust wypłynęła zielona mgła kształtując się w podobiznę Salazara. Chmura przemówiła tubalnym głosem:

-Dopóki ta mgła istnieje, Bellatrix Black będzie cierpieć i być przeze mnie nawiedzaną. Jedynie człowiek, któremu to zawdzięcza może wyzwolić ją sprzed katuszy.- mgła wleciała z impetem do ust Belli, a ta zaczęła łapać się za szyję i kaszląc, a chwilę później osunęła się na plecy bez oznak życia.

-Musimy zawołać Harry'ego Pottera, Rona Weasley'a i Hermionę Granger, to oni są odpowiedzialni za tortury Bellatrix.-mruknęła McGonagall, podnosząc nieprzytomną Bellę i niosąc ją do salonu.

-Po co ją tu przywlokłaś?- zapytała Hestia, robiąc sobie kanapkę.

-Nałożona jest na nią klątwa, którą może zniszczyć tylko Złota Trójca, dzięki jakiemuś rytułałowi.

-Po co w ogóle się nią przejmujemy?- zapytał Kingsley, pomagając Hestii nałożyć pomidory- jest tylko niepotrzebnym obciążeniem.

-Po pierwsze panie Ministrze.- rzekła ostro Minerwa, przerywając mu- nie jesteśmy bezduszni, żeby zostawiać umierającą osobę. Po drugie, jak już mówiliśmy z Dumbledore'em dwa lata temu, jest nam bardzo potrzebna, ze względu na informacje i wojenne umiejętności. NIE MOŻEMY WYRZUCAĆ TAKICH LUDZI NA ŚMIETNIK!- wykrzyknęła i uspokoiwszy się, wlała eliksir uzdrawiający do ust Belli. Po chwili mruknęła:

-Rennervate.- czarnowłosa natychmiast obudziła się, patrząc się przerażona na wszystkich zebranych. Jej loki były porozrzucane na wszystkie strony w nieładzie, a twarz blada jak kreda. Nie odzywała się, jednak dało się usłyszeć cichy, świszczący oddech, wydobywający się z jej ust. Pomimo, iż jej rany wyzdrowiały, a blizny zniknęły, wyglądała strasznie i narazie nawet nie mogła chodzić. Po chwili powiedziała ledwo dosłyszalnym szeptem:

-Chcę to zakończyć. Raz na zawsze.

Tylko martwi widzieli koniec wojny- Bellatrix Black i Harry PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz