Rozdział 16.

157 8 5
                                    

UWAGA: ROZDZIAŁ NIE JEST DLA LUDZI SŁABYCH DUCHEM! JEŻELI NIE CHCESZ MIEĆ NIEMIŁYCH WRAŻEŃ, POMIŃ STREFĘ OZNACZONĄ O TYM: *****

-Wie ktoś czym jest sztych?- spytała Bellatrix, a jedna ręka od razu wystrzeliła w górę.
-Hermiono?
-Sztych, zwany również pchnięciem jest zakazanym atakiem, ponieważ może być śmiertelny. Sztychy stosowano głównie po kopnięciu w zwarciu lub po obezwładnieniu przeciwnika.
-Dobrze!- zawołała.- teraz, gdy już znamy teorię, sobie to poćwiczymy.- powiedziała entuzjastycznie, transmutując uprzednio zebrane patyki w miecze.
-panno Granger, skoro powiedziałaś nam już czym jest sztych, zastosuję go na tobie. Spokojnie, miecze są stępione i łatwo się wyginają, a ty będziesz miała strój.- pstryknęła palcami i po krótkiej chwili Hermiona miała na sobie strój do szermierki. Uniosła średniowieczny miecz za głowę.
-Co teraz?
-Zaatakuj mnie.- Hermiona wykonała proste cięcie na szyję Belli. Czarnowłosa z gracją wykonała unik i pchnęła ją pod wyciągnięte do góry ramię z mieczem. Klinga z łatwościa się wygięła.
-To jest pierwsze zastosowanie sztychu vel pchnięcia. Teraz pokażę wam drugą wersję. Panie Weasley?- Ron wyszedł z szeregu i założył na siebie strój. Podniósł miecz i ciął ją, mierząc w ramię. Ona uchyliła się, po czym kopnęła go w piszczel, przewracając go na twarz. Uniosła miecz i pchnęła Rona w plecy.
-Dobra, teraz dobierzcie się w pary. Wybierzcie sobie, który wariant jest dla was, no nie wiem, fajniejszy? Yy, Ron, możesz już wstać- popatrzyła na chłopaka, który leżał twarzą na podłodze.- Weasley?- Ron zdjął ochronną maskę szermierczą i pokazał złamany nos.- No dobrze... może jednak wybierzcie pierwszą opcję. Ta druga może być używana ewentualnie podczas bitwy.- mruknęła, nastawiając nos rudzielcowi.- Wybacz, Weasley.- dodała, gdy chłopak wracał do szeregu. Harry znowu połączył się z Neville'em.

-Widzałeś to Harry? Widziałeś? Ona złamała mu nos i przysięgam, widziałem szaleńczy wzrok. Ona jest obłąkana!- szeptał Neville podczas gdy Harry go rozbrajał i wykonywał sztychy.- Neville, zrozum, przesadzasz. Poza tym ona była pod Imperiusem! Specjalnie nie zrobi niczego złego- syknął, kładząc nacisk na słowo "Specjalnie".

-Tylko tym się wymawiasz.- prychnął pyzaty chłopak, po czym zaczął pojedynkować się z Harrym na mieczem. Po kilku rozbrojeniach Bella pożegnała wszystkich i w sali została tylko ona oraz jakaś postać w kapturze. Szybko wyciągnęła różdżkę jednak ON był szybszy. Użył niewerbalnego Expelliarmusa i magiczne drewienko wylądowało w jego dłoni.

UWAGA!

***********************************************************************************************

-C-czego ode mnie chcesz?- spytała cofając się pod ścianę.

-Tego, co zrobiłaś moim rodzicom, Bellatrix.-warknął ON, zdejmując kaptur. Neville złapał rozpaloną do czerwoności różdżkę, i wziął za ramię skuloną Bellę.

-Znasz to zaklęcie? Och, to moje nowe odkrycie. Różdżka zmienia się w rozgrzany, stalowy pręt. Poczuj to!- krzyknął, wbijając ostre zakończenie między żebra kobiety. Ona wrzasnęła, a w jej oczach pojawiły się łzy. Neville zaczął brutalnie kręcić ostrzem w wnętrznościach Belli. Starała się wyrwać pręt, jednak on jeszcze mocniej wbił rozpalony drucik między żebrami. Z jej oczu leciały łzy, krzyczała i błagała, aby przestał.

-Jak się teraz czujesz, Bello?- zapytał pseudo-troskliwym głosikiem, wyrywając agresywnie pręt.- Jesteś w mojej łasce. Więc dziś zginiesz.

***********************************************************************************************
Bellatrix obudziła się z krzykiem.  Miała koszmary, ze ten dzieciak Longbottomów wbijał jej coś rozżarzonego między żebra.
-Ach, na szczęście to był tylko sen.- pomyślała, jednak zamarła, gdy otwierając oczy, zobaczyła Skrzydło szpitalne Hogwartu. Aż jej się zrobiło niedobrze, kiedy wspomniała sytuację z czwartego roku, gdy jedenastoletni Lucjusz zrzucił ją ze schodów. Była wtedy na tym samym łóżku szpitalnym, co dziś. Kiedy okoliła wzrokiem resztę pomieszczenia, dostrzegła Syriusza, Pottera, Weasley'a, Granger, Poppy Pomfrey i wszystkich nauczycieli.

- Co się jej stało?- dopytywali nauczyciele, podczas gdy Harry opowiadał jakąś historię. Po krótkim czasie usłyszała:

-No, więc jeszcze raz: przyszedłem zabrać rzeczy z bunkru, ponieważ je tam zostawiłem, lecz gdy wszedłem przez drzwi zobaczyłem Neville'a i Bellatrix- Tu wskazał znacząco podbródkiem na leżącą kobietę.- Od razu pomyślałem, że coś niedobrego się stało, więc szybko podbiegłem na miejsce, gdzie- jak się okazało- Neville dusił i tak nieprzytomną Bellę, która miała podpalone rany między żebrami. Użyłem Drętwoty, co poskutkowało utratą przytomności Longbottoma. Potem zobaczyłem stan Bellatrix i wywnioskowałem, że ma poważne rany w przeponie i w płucach. Szybbko zobaczyłem czy oddycha i przyniosłem ją tu.

-Dobrze, rozumiem wszystko, oprócz trzech rzeczy- oznajmił Horacy Slughorn, nauczyciel eliksirów- Gdzie jest ten bunkier? Jak go zbudowaliście? Macie na to pozwolenia?

-Na te pytania może odpowiedzieć panu profesor McGonagall.- odparł spokojnie kiedy zobaczył, że Bellatrix powoli się przebudza. Spojrzała z wyraźnym przerażeniem na swoje rany. Zaraz chciała chyba powiedzieć jakąś rzecz, jednak zachłysnęła się powietrzem i położyła się rezygnująco.

-Longbottom dał ci popalić. Ha, łapiesz? Podpalić... Zrozumiemy, kiedy nie będziesz chciała kontynuować nauki GD2.

-Przestań się użalać, Potter.- prychnęła Bellatrix. Dawno nie "sprezentowała" jakiejś kąśliwej uwagi.- Przecież nic się nie stało... a po za tym, od kiedy ty się do diabła nade mną użalasz?

-Od wtedy, kiedy zmasakrował cię Slytherin.- mruknął Harry.- Syriuszu, może teraz ty sobie poromawiasz z kuzynką?- uśmiechnął się złośliwie, po czym popchnął delikatnie Blacka.

-No, to masz po ojczulku.- zaśmiał się.- Kuzyneczko, zawsze wpadasz w jakieś tarapaty.- teatralnie spojrzał na Bellę, czochrając jej i tak już poplątane i rozrzucone w nieładzie loki.- Lepiej ci?







Tylko martwi widzieli koniec wojny- Bellatrix Black i Harry PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz