- Jesteś cudowny! - wykrzyczałam szczęśliwa, trzymając w ręku bilety na mecz piłki nożnej.
- Duh, no wiem. - zaśmiał się, podniósł mnie lekko i obkręcił nas wokół własnej osi.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też. - postawił mnie na ziemi i uśmiechnął się czule. - Mecz jest dzisiaj o 21, więc mamy jeszcze trochę czasu, by się przygotować. - poinformował mnie. - Na kogo głosujemy?
- Jak to na kogo?! - wykrzyczałam. - Wiadomo, że na Kings Miami! - szeroki uśmiech zagościł na mojej buzi, gdy wspomniałam o swojej ulubionej drużynie.
- Wiem, wiem.. Chciałem to tylko od ciebie usłyszeć.
Odkąd pamiętam zawsze kibicuję właśnie tej drużynie. Od dziecka widziałam, jak mój tata ogląda mecze i również liczył na Kings Miami. Gdy skończyłam 12 lat zaczęłam je oglądać razem z nim i tak wyglądały nasze wspólne wieczory. Byłam z tą drużyną zrzyta. Widziałam jak zmienia się kadra drużyny. Widziałam ich wszystkie możliwe wywiady. Widziałam ich treningi w telewizji. Znałam je wszystkie. A teraz widząc nową kadrę, gdzie grają same najlepsze, jestem zachwycona, że mogą nas reprezentować.
- Skarbie, odpłynęłaś..
- Przepraszam, zamyśliłam się. - pokręciłam głową na boki. - Mówiłeś coś?
- Pytałem czy chce wziąć pierwsza prysznic, zanim wyjdziemy.
- Och, tak. Dziękuję. - całuję go w policzek i ruszam w kierunku naszej sypialni.
- Ale nie będziesz siedzieć tam kolejnej godziny?! - słyszę jego krzyk, gdy przekraczam próg pomieszczenia.
- Postaram się!
Otwieram ogromną, białą szafę, która znajduje się w naszej sypialni i biorę z niej czyste ubrania oraz bieliznę. Wolnym krokiem idę w stronę łazienki, gdzie się zamykam. Zrzucam z siebie ubrania i wkładam je do kosza na pranie. Wchodzę do kabiny prysznicowej i od razu odkręcam wodę. Ciepłe strumienie spływają po moich włosach, twarzy oraz ramionach, kierując się coraz niżej. Nałożyłam na rękę trochę płynu o zapachu wanilii i namydliłam nim całe moje ciało. Dopiero po kilku minutach zaczęłam spłukiwać pianę z włosów oraz ciała. Uchyliłam drzwi od kabiny, a w moje ciało momentalnie uderzyło zimno. Owinęłam się szybko ręcznikiem, po czym wytarłam się. Ubrałam się szybko i rozczesałam włosy.
Gdy skończyłam wyszłam z łazienki odświeżona. W korytarzu minęłam się z moim narzeczonym. Uśmiechnęłam się do niego, co od razu odwzajemnił. Weszłam ponownie do sypialni i zaczęłam wyjmować z szuflad nasze koszulki, flagi oraz szaliki z kolorami oraz nazwą drużyny. Nie minęło 20 minut, a poczułam silne ramiona chłopaka, które obejmują mnie w pasie.
- Gotowa? - wymruczał mi wprost do ucha.
- Myślę, że tak. - zmieniłam koszulkę na T-shirt Kings Miami, co po chwili uczynił też brunet. - Możemy iść.
*
Przepchaliśmy się między ludźmi, szukając naszych miejsc. Jak się okazało nasze były na rogu, na samym dole po stronie bramki przeciwników. Usiedliśmy na plastikowych siedzeniach, a ja z podekscytowaniem rozgadałam się po całym boisku. Nasza drużyna była niedaleko i właśnie się rozgrzewała, to samo robiły przeciwniczki.
- Przypomnij mi..! - usłyszałam głos chłopaka, na co odwróciłam się w jego stronę. - Kto jest kapitanem?!
- Jauregui, numer 16!
- Nowa?! Nie słyszałem jeszcze o niej! - ciężko było wszystko dobrze usłyszeć przez krzyki na trybunach.
- Przez długi czas już gra w Kings Miami, a jeszcze dłuższy starała się o pozycję kapitana!
Brunet już nic nie odpowiedział, natomiast również zaczął się rozglądać dookoła. Upiłam łyk wody, którą miałam ze sobą i z niecierpliwością czekałam na rozpoczęcie, które nastąpiło po kolejnych 10 minutach.
Zawodniczki ustawiły się odpowiednio i zaczęła się gra. Nasza drużyna miała piłkę. Przez pierwsze minuty meczu nic się nie działo, a na trybunach były słyszalne dopingujące okrzyki. Dopiero przy 20 minucie zrobiło się niebezpiecznie i prawie straciliśmy bramkę. Lecz dziewczyny nie zostawiły tego tak i odpłaciły się tym samym, ale o bardziej groźniejszym atakiem i tak o to zdobiliśmy gola. Osoby, które kibicowały tej drużynie wstaly i krzyczały radośnie, w tym ja razem z nimi. Spojrzałam się na Shawn'a, który patrzył na mnie z czułym uśmiechem i przytuliłam się do niego.
Minęła pierwsza połowa i rozpoczęła się druga. Kings Miami zaczęło od mocnego ataku, by wymęczyć nasze przeciwniczki, co się udało. Nie minęło dużo czasu, a dziewczyny strzeliły kolejną bramkę. Po stadionie znowu rozniósł się okrzyk radości. Gra rozpoczęła się ponownie, a ja z uwagą śledziłam każdy krok, podanie. W pewnym momencie to właśnie Jauregui zaczęła biec z piłką i była już tuż obok bramki. Spojrzała jeszcze raz na bramkarkę i zrobiła dużo krok, po czym z całej siły kopnęła w piłkę. Każdy z wyczekiwaniem czekał i patrzył, czy trafi ona do siatki. Co wydarzyło się po paru sekundach. Dziewczyna o ciemnych włosach podbiegła w naszą stronę i wykonała gest ręką tak, jak żołnierze. Szeroki uśmiech gościł na jej buzi i w tym momencie nasze oczy się spotkały. Opuściła powoli prawą rękę, a uśmiech się pomniejszył. Stąd mogłam zobaczyć, że ma cudowne, zielone oczy, które teraz błyszczą. Po moich plecach przeszedł przyjemny dreszcz, gdy ona wypalała we mnie dziurę swoim wzrokiem. Jestem pewna, że na moich policzkach pojawił się czerwony kolor.
Dopiero gwizdek sędziego spowodował, że dziewczyna pokręciła głową i wróciła do swojego zespołu. Reszta meczu minęła spokojnie i został wynik 3:0, przez co przez większość czasu się uśmiechałam. Wychodząc ze stadionu w mojej głowie była jedna myśl.
Chcę jeszcze raz ją zobaczyć..
——————————————————
I tak właśnie, by się zaczynała ta historia 😁 ciekawi co dalej? 🤔Do następnego 😊😉
CZYTASZ
Football is my life (or only)?
FanfictionLauren Jauregui jest światowej sławy piłkarką. Camila Cabello ma ułożone życie oraz narzeczonego, który stara się jak może. Pewnego dnia Shawn sprawia jej niespodziankę i zabiera na mecz piłki nożnej, w którym gra Lauren. Co wyniknie z dwóch, na pie...