[27] Ten Dzień

2.2K 114 21
                                    

*Lauren*


Siedziałam z dziewczynką w salonie i czekałam aż przyjdzie do nas brunetka. Kazałam jej się wyszykować, gdyż zabieram ją na kolację. Kilka godzin wcześniej zadzwoniłam do naszych przyjaciółek czy mogłyby zająć się dzisiaj Mią. Oczywiście zgodziły się bez problemu. Kochają ją. Podejrzewam, że kochają ją bardziej ode mnie, no ale cóż.. Bywa. 

Natomiast ja miałam na sobie czarne spodnie oraz tego samego koloru koszulę. Oczywiście buty też były w kolorze czarnym. I tak właśnie siedząc z córką na kolanach czekałam na moją ukochaną. 

- Widzisz, Szkrabie? - spojrzałam się na małą kopię Camili, która mimo że nie rozumiała co mówię uśmiechnęła się szeroko. - Tak to jest z tymi kobietami.. - pokręciłam głową, a dziewczynka zapiszczała wesoło, na co się zaśmiałam. 

- Jakimi kobietami? - usłyszałam, na co obejrzałam się w lewą stronę, gdzie w progu salonu stała Kubanka.

- Z tobą, Skarbie. - podniosłam się z kanapy, podchodząc do czekoladowo okiej. Ona natomiast wzięła na ręce naszą córkę i przytuliła do siebie. - Ślicznie wyglądasz, Camz. - powiedziałam, uśmiechając się w jej stronę.

- Dziękuję, Lo.. Ty również. 

Stałyśmy tak chwilę i w pewnym momencie usłyszałyśmy dzwonek do drzwi. Skierowałam się do korytarza i otworzyłam je, by wpuścić dziewczyny.

- Witam was, królowa przyszła. - jak zwykle odezwała się Hansen, na co każda parsknęła śmiechem.

- Jedyną królową w tym domu jest Mia. - powiedziałam, a do nas dołączyła Camila z dziewczynką na rękach.

- Cóż.. Tu przyznam rację. - odezwała się ponownie, biorąc na ręce kopię Camili. - Dzień doberek, Mała.

- Okey, dziewczyny.. - odezwała się brunetka. - Jedzenie dla małej jest w szafkach w kuchni, pieluchy w salonie, a gdyby coś się działo to dzwońcie.. A i jeszcze..

- Lauren. - zagadnęła Normani, na co kiwnęłam głową i złapałam Kubankę w talii, podnosząc do góry i wynosząc z domu.

- Nie przejmuj się, Camz.. Poradzą sobie.

Gdy wyszłyśmy za próg mieszkania, postawiłam na ziemi Cabello. Ta spojrzała na mnie groźnie, lecz na jej twarzy czaił się uśmiech. Również się uśmiechnęłam, splatając nasze palce razem. Opuściłyśmy posesję i skierowałam nas w stronę centrum, do którego daleko nie miałyśmy.

- Wiem, że nie przepadasz za drogimi restauracjami, ale dzisiaj wezmę cię tam na trochę. Spędzimy tam maksymalnie z półtorej godziny, gdyż na nasz wieczór mam bardziej ambitne plany. - powiedziałam, gdy byłyśmy już w połowie drogi.

- W porządku, Lo.

Po dziesięciu minutach byłyśmy na miejscu. Weszłyśmy do środka budynku i omijając dość dużą kolejkę, podeszłyśmy do recepcji.

- Dzień dobry, miałam rezerwację na nazwisko Jauregui. - powiedziałam, a młoda dziewczyna zaczęła szukać mojego nazwiska na liście.

- A tak, tak.. Jest. - uśmiechnęła się do nas szeroko. - Zapraszam tędy. - zaprowadziła nas do naszego stolika, który był oddalony od pozostałych. 

Odsunęłam czekoladowo okiej krzesło i pomogłam jej zająć miejsce. Następnie sama usiadłam przy stole, biorąc do ręki kartę menu. Po kilku minutach przyszedł do nas kelner. Złożyłyśmy nasze zamówienia, prosząc do tego wodę. Dziś ten wieczór będzie bezalkoholowy. 

Podczas czekania na nasze dania rozmawiałyśmy na różne tematy. Wspominałyśmy wszystkie nasze wspólne chwile oraz to, jak to się wszystko zaczęło. W trakcie kolejnych wspomnień dostałyśmy nasze jedzenie. Zjadłyśmy w milczeniu, a nasze oczy od czasu do czasu spotykały się.

Tak, jak obiecałam nie spędziłyśmy w restauracji dużo czasu. Gdy opuściłyśmy lokal ponownie splotłam nasze palce razem i skierowałam nas tym razem w stronę parku, który znajdował się niedaleko. Udałyśmy się w jego ''opuszczoną'' stronę. Bardzo rzadko ktokolwiek zapuszczał się właśnie tu, dlatego postanowiłam, że zakończymy nasz wieczór w tym miejscu.

- Piknik? - zapytała zaskoczona, gdy ujrzała rozłożony koc i na nim koszyk. 

- Trochę inaczej, nie sądzisz? - odparłam, uśmiechając się pod nosem. - Ale spokojnie.. Kolację zjadłyśmy, więc w koszyku są tylko słodkie przekąski.

- Kiedy ty to zdążyłaś przygotować?

- Dziewczyny mi pomogły. - odpowiedziałam, nie ukrywając prawdy.

- Dziękuję, Skarbie. - przytuliła się do mnie, a ja objęłam ją w pasie.

- Nie ma za co, Księżniczko. - przyciągnęłam ją bliżej siebie. - Usiądziemy?

- Oczywiście. 

Zajęłyśmy miejsce na kocu i zaczęłam wyjmować nasze jedzenie z koszyka. W pewnym momencie wyjęłam szklaną butelkę, pokazując ją brunetce.

- Lo.. Przecież wiesz, że nie mogę..

- To dla dzieci, bezalkoholowy. - odpowiedziałam, wzruszając ramionami, na co Kubanka zachichotała. - W zasadzie.. Chciałam abyśmy tu spędziły wspólnie czas, bo ma wydarzyć się coś niesamowitego.

- Co takiego?

- Połóż się. - zaleciłam, a po chwili ja zrobiłam to samo. - Niedługo powinno się zacząć. 

I miałam rację. Nie minęło dużo czasu, a na niebie pojawiły się spadające gwiazdy. Spojrzałam się na czekoladowo oką, która miała szeroki uśmiech na buzi.

- Noc spadających gwiazd?

- Coś co uwielbiamy. - odpowiedziałam. - Zamknij oczy, Camz i pomyśl życzenie. - poleciłam.

Gdy Camila wykonała moje polecenie podniosłam się po cichu z miejsca i uklęknęłam obok niej. Trzęsącymi się dłońmi sięgnęłam do kieszeni spodni i wyjęłam z nich małe, czerwone pudełeczko. Otworzyłam je i czekałam aż dziewczyna uchyli powieki. Gdy brunetka otworzyła oczy spojrzała na mnie zdziwiona. Podniosła się ze swojego miejsca, siadając przede mną.

- C-Camz.. - zaczęłam, a mój zaczął drgać. - Bardzo cię kocham, Skarbie. Kocham córkę, którą nam urodziłaś i.. Nie mogę sobie wyobrażać lepszego życia. Lecz.. Do pełni szczęścia brakuje mi twojej odpowiedzi na moje pytanie. Chciałabym już każdego dnia budzić się przy tobie i widzieć cię, jak wtulasz się w mój bok. Słyszeć twój głos, który jest tak delikatny. Czuć twoje spojrzenie na sobie, bo bardzo to kocham. Chciałabym do końca życia czuć na sobie twój dotyk, który jest aksamitny. Więc Camilo Cabello... Czy zechciałabyś być moja do końca życia tak, jak jestem już od dawna twoja? Czy wyjdziesz za mnie? - w oczach czekoladowo okiej pojawiły się łzy, które po chwili zaczęły zostawiać mokre ślady na jej policzkach. 

- O-oczywiście, Lolo.. - zaszlochała. - Wyjdę za ciebie, Lo.. Tak bardzo cię kocham. - rzuciła się na mnie, a ja w ostatniej chwili złapałam równowagę, by nie upaść. Gdy odsunęła się ode mnie kawałek ujęłam jej prawą dłoń w swoją i założyłam pierścionek. Pocałowałam wierzch jej ręki, spoglądając na nią.

- Kocham cię, Camz..

- Kocham cię, Lo..
















——————————————————
Do następnego 💙

Football is my life (or only)?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz