[17] Fałszywy Alarm

2.7K 142 11
                                    

*Lauren*


Podniosłam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam się dookoła. Wstałam z łózka i narzuciłam na siebie luźną, czarną koszulkę, a do tego krótkie spodenki, po czym opuściłam sypialnie. Zeszłam po schodach i od razu udałam się do kuchni. Rzuciłam okiem na pomieszczenie, lecz wszystko stało na swoim miejscu i nie wskazywało obecności żadnej osoby. Wstawiłam ekspres do kawy i czekałam na napój, który miał mnie rozbudzić. Gdy usłyszałam charakterystyczne kliknięcie wyjęłam kubek spod urządzenie i wypiłam łyka kawy. Usiadłam przy stole i tępo patrzyłam się przed siebie. 

W tym czasie wypiłam ciepły napój i umyłam po nim kubek. Oparłam się o szafki kuchenne i ukryłam twarz w rękach. Brałam głębokie wdechy, by choć trochę się opanować, lecz nic mi to nie pomogło. Z każdą minioną minutą moje ciało ogarniała coraz większa złość, której już nawet nie chciałam ogarniać. Byłam zła na siebie, że znowu uwierzyłam w jej puste słowa, które okazały się kłamstwem. 

Krzyknęłam głośno na cały apartament, a pięściami uderzyłam w szafki. Moje ręce zaczęły niemiłosiernie boleć, lecz nie zwracałam na to uwagi. Ponowiłam ten ruch, dopóki nie poczułam, jak ktoś łapie mnie za ręce. 

- Jezus, Lo! - od razu rozpoznałam głos Camili. - Poszłam na chwilę do łazienki, a ty odwalasz takie akcje?! - warknęła na mnie. Odwróciłam się w jej stronę i spojrzałam na nią. Miała na sobie tylko ręcznik, a po jej ciele nadal spływały kropelki wody. Jej włosy były mokre, lecz nadal wyglądała cudownie. Dopiero teraz zrozumiałam co zrobiłam, pewnie musiał zaniepokoić ją mój krzyk. 

- Przepraszam.. - wyszeptałam i spuściłam głowę.

- Co ci odbiło? - nakierowała moją głowę tak, bym na nią patrzyła.

- Ja.. Myślałam, że.. Że zostawiłaś mnie, że tak po prostu wyszłaś po tym, co między nami się wydarzyło. Myślałam, że żałujesz. - odpowiedziałam niepewnie. 

- Oh, Lo... - wzięła mnie w swoje ramiona, a ja się w nią wtuliłam. Zaciągnęłam się jej zapachem, który teraz był inny. Pachniała.. mną. Musiała użyć mojego żelu po prysznic. - Nigdy cię nie zostawię. Obiecałam, że zerwę zaręczyny, pamiętasz? - potarła kciukiem mój policzek. - I wiedz jedno.. Nigdy, przenigdy nie będę żałować tego, co miało miejsce między nami. - gdy wypowiadała te słowa patrzyła prosto w moje oczy. Kiwnęłam lekko głową i ponownie się w nią wtuliłam. Jej ręce ponownie oplotły moją talię. 

- Przepraszam, że o tym pomyślałam. - powiedziałam cicho.

- Nie przejmuj się, Lolo. - odsunęła mnie kawałek od siebie, a następnie uśmiechnęła się szeroko. Jej wzrok spoczął na moich ustach, a ja przygryzłam delikatnie dolną wargę. 

Dziewczyna zbliżyła się do mnie, a po chwili jej wargi spoczęły na moich. Oddałam powolny pocałunek, który przepełniony był naszymi uczuciami. Ułożyłam jedną z rąk na jej policzku i lekko potarłam go kciukiem. Mój oddech przyśpieszył i wyczułam, że jej też. Uśmiechnęłam się przez to, przez co nasze usta oderwały się od siebie. Oparłam nasze czoła razem i spojrzałam w jej oczy. Błyszczały tym radosnym blaskiem, który tak bardzo kocham. Zachichotałam cicho, na co spojrzała na mnie pytająco. Pokiwałam głową  na boki i ponownie ją pocałowałam.

- Kocham cię, Camz.

- Kocham cię, Lo. - odpowiedziała.  - Mamy jakieś plany na dzisiaj?

- W zasadzie nie zastanawiałam się nad tym, ale.. Mam coś dla ciebie.

- Co takiego? - uśmiechnęłam się tajemniczo i szybkim krokiem udałam się do sypialni. Wzięłam ''tą'' rzecz i wróciłam do brunetki. Podałam ją jej, a ona spojrzała na mnie pytająco.

- Koperta?

- Otwórz. - zachęciłam ją, kiwając delikatnie głową. 

- Czy to...?

- Tak. - uśmiechnęłam się szeroko, widząc jej reakcje. 

- Jezu! Dziękuję ci! - rzuciła mi się na szyję, całując w usta.

- Przyjdziesz mi kibicować? - zapytała, patrząc w jej niesamowite tęczówki.

- No oczywiście! Nigdy nie przegapię żadnego twojego meczu. - powiedziała, nadal się uśmiechając.

- Cieszę się. - odwzajemniłam uśmiech. - Specjalnie dla ciebie miejsca w pierwszym rzędzie, byś miała najlepszy widok.

- Najlepszy widok na twój tyłek? Tym bardziej nie pogardzę. - zaśmiałam się z jej słów. 

- Złamałaś moje serce. - udałam urażoną, przykładając rękę, w którym znajduje się serce.

- Wcale nie. - klepnęła mnie w ramię.

- A właśnie, że tak. 

- Kłamiesz. - ponownie się zaśmiała.

- Może tylko trochę. - zachichotałam.

Czekoladowooka przewróciła oczami, lecz podeszła do mnie i wtuliła się w moje ciało. Objęłam ją ramionami w pasie, przyciągając jeszcze bliżej.














——————————————————
Ja to zostawiam i lecę dalej 😅

Do następnego 💙

Football is my life (or only)?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz