[21] Akceptacja

2.7K 141 45
                                    

Tydzień później


*Lauren*


Dałam sobie tydzień. Siedem pełnych dni tylko dla mnie. Zero myślenia o Camili. Zero myślenia o jej dziecku. Zero myślenia o całej sytuacji. Mimo wszystko nie pozwoliłam, by brunetka wróciła do mężczyzny. Pozwoliłam jej zatrzymać się u mnie. Natomiast ja unikałam jej jak ognia. Wychodziłam wcześnie rano i przychodziłam, gdy byłam pewna, że już śpi. 

Wszystkie doby spędziłam na intensywnym treningu. Każdego dnia harowałam ciężko, by być w jeszcze lepszej formie niż wcześniej. A jeśli nie ćwiczyłam to przesiadywałam i Dinah. Mimo tego wszystkiego nie oceniała mnie i przygarnęła do siebie.

- Długo jeszcze będziesz się tak męczyć? - podniosłam wzrok znad szklanki, spoglądając na przyjaciółkę.

- Co masz na myśli? - upiłam łyk napoju, który się w niej znajdował. 

- Dobrze wiesz, że bardzo ją kochasz.. Nie dasz rady się odkochać, więc po co to wszystko?

- Nie rozumiesz.. - westchnęłam, kręcąc głową.

- Więc mi wytłumacz.

- Zdradziła mnie... Przespała się z nim chociaż obiecała, że zerwie zaręczyny.. - zaczęłam. - Nie dość, że to zrobiła, to jeszcze jest w ciąży.

- To jest pewne? - spojrzała na mnie uważnie.

- Tak. Kupiłam tydzień temu trzy testy, wszystkie wyszły pozytywnie. - w moich oczach stanęły łzy, gdy w mojej głowie pojawiły się obrazy sprzed tygodnia.

- Więc.. Jesteś na nią zła, bo cię zdradziła i że jest w ciąży, dobrze zrozumiałam?

- Tak, ale też, bo to nie jest moje dziecko. - parę łez skapnęło na mój policzek. - Ono jest... Jest jego. To mnie najbardziej boli. - w tym momencie rozpłakałam się całkiem. Dinah zeszła ze swojego miejsca i podeszła do mnie, po czym przyciągnęła do siebie. Wtuliłam się w jej ciało, przez cały czas szlochając. - T-to tak kurewsko boli..

- Wiem, Laur, wiem. - gładziła mnie delikatnie po plecach, pozwalając wypłakać.

Gdy choć trochę płacz ustał, a ja mogłam normalnie złapać oddech dziewczyna odsunęła się ode mnie. Otarła moje policzki i lekko uśmiechnęła. Starałam się odwzajemnić gest, lecz prawdopodobnie wyszedł z tego grymas. Po chwili blondynka zajęła poprzednie miejsce.

- Mogę teraz ja coś powiedzieć? - kiwnęłam głową na znak zgody. - Obróćmy teraz sytuację. Spróbuj spojrzeć na to jej oczami. - przymknęłam powieki i lekko skinęłam. - Więc powiedziała ci, że wypili za dużo i jakoś wyszło. Skąd wiesz, że było to z jej woli? - spojrzałam na nią pytająco. - Mam na myśli.. Dobrze wiesz i znasz sytuacje jak faceci zachowują się po alkoholu. Może z powodu, że zaczął się czegoś domyślać przystawiał się do niej. Może to nie była jej decyzja.

- Oh..

- Przez to, że byli pod wpływem specjalnie mógł nie założyć zabezpieczenia i miał nadzieję, że wtedy ona z nim zostanie. Myślał, że ciążą wszystko rozwiąże na jego korzyść. 

- Rozumiem cię... - wyszeptałam.

- Co teraz o tym sądzisz? - oparła dłonie na blacie stołu, a ja ponownie napiłam się napoju.

- Szczerze.. Nie mam pojęcia. - pokręciłam głową.

- Daj sobie czas, ale weź też pod uwagę jej sytuację teraz. Nie ma łatwo. - przyjaciółka wstała, klepiąc mnie po ramieniu, a następnie wyszła z pomieszczenia. Westchnęłam ciężko, chowając głowę w rękach.




Trzy dni później  


Wzięłam głęboki wdech, stojąc pod własnym domem. Mamy południe, więc czekoladowooka powinna być w środku. Poprawiłam koszulę, którą mam na sobie i nerwowo przeczesałam włosy. Weszłam po cichu, zdejmując w korytarzu buty. Rozejrzałam się dookoła, lecz nigdzie nie zauważyłam Kubanki. Skierowałam się na górę. Gdy już chciałam otworzyć drzwi od sypialni usłyszałam jej głos, jak z kimś rozmawia. Był zachrypnięty i można było usłyszeć w nim gniew. Zatrzymałam się na chwilę.

- Nie. Nie rozumiesz mnie jak mówię do ciebie, Shawn? - gdy usłyszałam jego imię momentalnie chciałam zawrócić i wyjść z domu, lecz poczekałam jeszcze chwilę. - Z nami koniec, do cholery! Nie masz prawa zbliżać się do mnie, ani do mojego dziecka! - uniosła głos. - Dlaczego?! Ty jeszcze pytasz dlaczego?! Dobrze wiesz, że tego nie chciałam, a mnie zmusiłeś! Przez ciebie straciłam wszystko! To koniec! - czyli Dinah miała rację.

Usłyszałam, jak brunetka rzuca telefonem, a później jak cicho szlocha. Westchnęłam i jeszcze raz się poprawiłam. Weszłam do środka pomieszczenia, patrząc niepewnie na dziewczynę. Ta spojrzała na mnie ze zdziwieniem, ale też z wymalowaną ulgą. Podeszłam do niej klękając przed nią i podając jej róże, które kupiłam za nim tu przyszłam.

- Bardzo cię przepraszam. - wyszeptałam. - Przepraszam cię, Camz. Ja... Byłam zraniona, ale teraz usłyszałam twoją rozmowę i wiem wszystko. Wybacz mi proszę..

- Lo.. - przyłożyła jedną z rąk do mojego policzka, głaszcząc go czule.

- Chcę tego wszystkiego z tobą.. Chcę widzieć jak to dziecko rośnie, jak wypowiada swoje pierwsze słowa, jak uczy się chodzić. Chcę odprowadzić je do jego pierwszej szkoły, chcę być dla niego oparciem, tak samo jak i dla ciebie. Chcę... Chcę być jego drugą mamą. - wyznałam na jednym wydechu. - Więc proszę.. Przebacz mi.

- Lolo.. Oczywiście, że ci wybaczam. - odezwała się, ocierając mokre policzki. - Gdyby nie ja to... - pokręciła głową.

- Już, Camz.. Nie myśl o tym. - wstałam z ziemi i usiadła obok niej, obejmując w pasie. Przytuliłam ją do siebie, szepcząc do ucha czułe słowa. 

- Kocham cię, Lo. - odezwała się po dłuższej chwili ciszy.

- Kocham cię, Camz. - odpowiedziałam, łącząc nasze usta w czułym pocałunku.

















——————————————————
To, że teraz się pogodziły nie znaczy, że ciągle będzie dobrze, prawda? 🤷‍♂️😅

Do następnego 💙



Football is my life (or only)?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz