✿ 07. Dywanik u dyrektora.

3.1K 336 49
                                    

Ja wiedziałam, że tak to się skończy! Przecież to oczywiste, że Hemmings ciągnie za sobą same kłopoty. Wiecie co się stało? Oczywiście, że tak! To tylko ja jestem tak nie ogarnięta, jeśli chodzi o niego... Powinnam to od razu zrozumieć. Powinnam tylko chwilę pomyśleć, a nie gapić się na jego piękny uśmiech. Powinnam dużo, a nie zrobiłam niczego, prócz wpakowania się w niezłe szambo.

Pieprzony Luke Hemmings wywołał ten alarm przeciwpożarowy!

Co  było dalej? W pewnym momencie do szatni wpadła sprzątaczka, chcąc sprawdzić, czy wszyscy uczniowie opuścili budynek szkoły. No i kogo tam zastała? Mnie i Hemmingsa! Akurat minutę po tym, gdy ta pierdoła popchnęła mnie na ścianę, a potem stanął bardzo blisko mnie i prawie mnie pocałował!

Oczywiście zrobiła wielkie zamieszanie krzycząc coś o nieznośnych bachorach... A potem wylądowaliśmy na dywaniku u dyrektora Johna O'Neila. Słodko. 

Mówiłam wam, że ten facet mnie lubi? Nie? To dobrze. Bo od tamtego wydarzenia mnie znienawidził...

- Po Lucasie się tego spodziewałem - zaczął jęczeć. - Ale ty, Skylar? Nigdy bym nie pomyślał, że mogłaś bezpodstawnie włączyć alarm przeciwpożarowy!

Otworzyłam szeroko oczy. Ten buc myślał, że to ja! A to przecież Hemmings!

- Ale... - chciałam coś powiedzieć.

- Dość - przerwał mi głośno. - Zawiodłem się na tobie.

- Ale... - znów próbowałam.

- Nie! - a on znów mi przerwał.

Zacisnęłam mocno dłonie w pięści, nie wiedząc co robić. Znalazłam się naprawdę w patowej sytuacji. Mogły grozić mi naprawdę poważne konsekwencje.

Popatrzyłam na Luke'a ze złością na twarzy. Podczas, gdy ja próbowałam coś wyjaśnić on siedział i się głupkowato szczerzył. Dopiero, gdy mocno nadepnęłam mu na stopę, wziął sprawy w swoje ręce i zaczął wszystko tłumaczyć:

- Proszę pana, to nie Sky, ale ja.

- Chociaż raz nie kłam Lucas - pokręcił głową z politowaniem.

- Kiedy to naprawdę ja - zapewniał.

- Nie wierzę ci - skwitował krótko.

Otworzyłam szeroko usta ze zdziwienia. Ten idiota mu nie wierzył. W głowie pewnie już wystawił osąd i za nic nie chciał przyjąć innych, racjonalnych argumentów.

Chociaż raz ktoś się przyznał do tego, co zrobił, a oni mu nie wierzą, tylko posądzali niewinną osobę, czytaj mnie. To były jakieś żarty.

Na szczęście dyrektor dał mi tylko kazanie. Stwierdził, że dostanę ostatnią szansę na poprawę. Pytam się jaką poprawę?! Przecież byłam pieprzonym wzorem cnót uczniowskich! No, może faktycznie nie zawsze, ale nie byłam jakimś chuliganem.

Po pogadance wyszliśmy ze szkoły. Byłam ciągle wściekła i chciałam po prostu iść do domu. Zauważyłam, że ostatnimi czasy, czyli od chwili, gdy Hemmings się mną zainteresował, chodziłam ciągle zdenerwowana.

Nie dane było mi daleko odejść, bo Luke złapał mnie zatrzymał.

- Przepraszam, okay? - rzekł chłopak. - Przykro mi, że tak wyszło.

- I powinno ci być przykro - warknęłam zła, jednocześnie odwracając się do niego przodem i wbijając wskazujący palec w jego klatkę piersiową. - Wrobiłeś mnie w to dziadostwo! Ty zrobiłeś to specjalnie, a ja głupia się dałam nabrać...

Chciałam jeszcze coś dodać, ale nie mogłam, gdyż Pierdoła Hemmings przerwał moją wypowiedź, brutalnie wpijając się w moje wargi. Na początku nie zrozumiałam o co chodzi, stałam tylko z szeroko otwartymi oczami. A potem, gdy oddałam pocałunek, już samo się jakoś potoczyło. 

Powiem tak. Całował obłędnie.


IDK ✿ l.h ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz