Okej kochani, w tym rozdziale znajduje się pewna scena, przez której obecność wolę umieścić na początku tak zwany ,, trigger warning".
Jeśli ktoś z was miał złe doświadczenia z przemocą seksualną (a mam szczerą nadzieję, że nie) to miejcie tę informację na uwadze, w przypadku w którym zechcecie czytać dalej.
Może nie jest to scena najbardziej obrazowa czy brutalna, ale wolę w tym przypadku dmuchać na zimne. Nie chcę, żebyście źle się czuli, czytając mojego fanfika.
To tyle, możemy zaczynać.
***
arms - Christina Perri
-Nigdy w życiu nie podejrzewałem, że znajdę sobie dziewczynę, która będzie kochała spanie bardziej ode mnie… - roześmiał się Gavin, stając w drzwiach sypialni i patrząc na górę pościeli, w której według jego wiedzy powinna znajdować się Tina.
-Widzisz? Cud. - dosłyszał niechętny pomruk.
Podszedł do łóżka, złapał kołdrę i brutalnie ściągnął ją z dziewczyny, pozwalając zimnemu powietrzu dostać się do jej ciała, na co zareagowała oburzonym piskiem.
-Mam dziś wolne!
-Owszem, ale jest prawie południe. Rusz się, cudzie, bo chcę z tobą jeszcze coś zjeść przed moją zmianą.
Mamrocząc pod nosem różne wyrazy, wśród których wyjątkowo często powtarzał się ,,dupek”, zwlokła się na podłogę i ruszyła do szafy.
-Nie zostawiałam tutaj ostatnio mojej niebieskiej koszulki? - zapytała, grzebiąc z irytacją w ubraniach.
-Nie mam pojęcia, kochanie.
-Niech to szlag!
-A nie byłoby prościej, gdybyś po prostu przyniosła tu wszystkie swoje rzeczy? - zapytał, po chwili obserwacji jej bezskutecznych wysiłków.
Odwróciła się gwałtownie.
-Czy ty mi proponujesz, żebym się do ciebie wprowadziła?
-A to zrobi jakąś różnicę? - uniósł brew - Przecież i tak praktycznie tu mieszkasz. Ile razy spałaś u siebie od początku maja? Raz?
Wydawała się zdziwiona i nieco spięta, więc nie chciał naciskać.
Pocałował ją w ramię.
-Pomyśl. - rzucił, po czym wyszedł.
***
Kiedy Hank Anderson otworzył oczy było przed piątą rano.
Był cały spocony i serce waliło mu jak zawsze, kiedy wybudzał się z nocnych koszmarów, które ostatnio robiły się coraz dziwniejsze.
Tym razem na tylnym siedzeniu zamiast Cola siedział Connor, postrzelony w brzuch przez Vincenta Tourvilla, pojony przez Chloe tyrium, a kiedy obraz się zmienił, biegł już przez korytarz szpitala z dziewczyną na rękach.
Jej głowa spoczywała bezwładnie na jego ramieniu, a na za dużym swetrze rozprzestrzeniała się plama krwi, jak wtedy, kiedy android wyniósł ją z Packard Automative Park.
A skończyło się jak zawsze, na rozpaczliwym krzyku jego byłej żony.
Nie chciał się do tego przyznać, ale to był jego największy lęk. Strata kolejnych osób, na których mu zależało.
Wstał i przeciągnął się. Nie miał ochoty wracać z powrotem do łóżka, wolał wcześniej przygotować się do pracy, choć wiedział, że odpokutuje za to w ciągu dnia.
CZYTASZ
Niestabilny umysł
Fanfiction[UWAGA. OPOWIADANIE TO BEZPOŚREDNIA KONTYNUACJA MOJEGO INNEGO DZIEŁA POD TYTUŁEM ,, NIESTABILNY SYSTEM ''] ,, Nie wiedział już co myśleć, a tym bardziej co robić. Przerażała go perspektywa utraty wszystkiego co dla niego ważne, ale z drugiej strony...