Devil In Me - Halsey
Chloe siedziała z przyjaciółką prawie całą noc, dochodziła piąta rano, a nie wypowiedziała jeszcze prawie ani jednego słowa, poza ,,mów''.
North potrzebowała wylać z siebie wszystkie swoje żale i rozterki i dziewczyna nie miała zamiaru jej w tym przeszkadzać. Nie płakała już, tak jak wtedy, kiedy stanęła w drzwiach, całkowicie roztrzęsiona, teraz wydawała się znowu zwyczajnie wściekła, a kiedy skończyła wreszcie mówić, opadła na łóżko obok blondynki, całkowicie wyczerpana swoją własną tyradą.
-Ojej. - odezwała się niepewnie Chloe, po czym zamilkła, nie bardzo wiedząc, co jeszcze powinna dodać - I co teraz zrobisz?
-Nic.
-Nie masz zamiaru do niego zadzwonić i porozmawiać?
-Nie.
-Oh. - czuła się całkowicie skołowana i nie bardzo nadążała za tokiem rozumowania przyjaciółki. - A dlaczego? Myślisz, że on nie będzie próbował się z tobą kontakować?
-Oczywiście, że będzie! - prychnęła - To przecież wciąż Markus. Dopadną go wyrzuty sumienia i z tego co wiem mnie kocha, więc na pewno będzie próbował. Ale wyraźnie powiedział, że chce przestać, a ja nie będę mu tego utrudniać. Zignoruję go kilka razy i sobie odpuści. Duma nie pozwoli mu być natrętnym.
- Wydaje mi się jednak, że to nie jest za dobry pomysł. - wtrąciła się nieśmiało Chloe - Czemu po prostu z nim nie porozmawiasz?
-Bo ta spirala nie ma końca. Przez chwilę będzie lepiej, a potem znowu skończymy w punkcie wyjścia. Lepiej się odciąć jak najszybciej, żeby mniej bolało.
-Ale…
-Tak, wiem, że z nim pracuję i będę musiała w końcu z nim pogadać, ale po dwóch tygodniach to może już nieco okrzepnąć… - brzmiała jakby próbowała przekonać samą siebie - Dostanie dokładnie to czego chciał i wyleczy się ze mnie tak, że aż mu w pięty pójdzie. Raz a dobrze. - głos jej zadrżał.
-To tak apropos dumy… - mruknęła blondynka pod nosem - To trochę irracjonalne. I mało dojrzałe. Nie lepiej byłoby…
-Nie. - ucięła stanowczo - Nie potrzebuję go do życia.
-Do życia nie. A do szczęścia? - zapytała łagodnie Chloe i od razu zauważyła, że uderzyła w czuły punkt, bo z twarzy odpłynęła jej cała krew. Zacisnęła jednak zęby z całej siły.
-Nie.
-Oh. Okej. Wciąż uważam, że to nie jest dobry plan, ale to twoja decyzja. - pozwoliła przyjaciółce oprzeć głowę na swoim ramieniu, patrząc na nią z troską.
North tymczasem zdała sobie sprawę, że przez kilka ostatnich miesięcy ich związek zaczął przypominać część ciała, na której punkcie ma się kompleks. Denerwująca, zwracająca uwagę przy każdym głębszym spojrzeniu w lustro, nie satysfakcjonująca, ale to wcale nie sprawiło, że odcięcie jej od ciała bolało mniej. Wcale nie, bo bolało jak samo piekło i doskwierało jej poczucie pustki i braku, bo mimo tego, że nie idealna, to wciąż była to część jej samej.
Przez następne pół godziny nie odezwała się ani słowem.
-Dzięki, że mogłam się wygadać. - mruknęła podnosząc się - Rano już. Muszę się zbierać do pracy.
-Zawsze do usług. I przemyśl to jeszcze. Proszę. - odpowiedziała, odprowadzając ją do drzwi, za którymi ktoś już jednak stał, gotowy by nacisnąć dzwonek.
-Oh. Cześć, North. - odezwał się Connor, zaskoczony i lekko zawstydzony.
-Co ty tu robisz? - Chloe uniosła brew - Mówiłeś, że nie masz w zwyczaju stać pod moim domem o piątej.
CZYTASZ
Niestabilny umysł
Fanfiction[UWAGA. OPOWIADANIE TO BEZPOŚREDNIA KONTYNUACJA MOJEGO INNEGO DZIEŁA POD TYTUŁEM ,, NIESTABILNY SYSTEM ''] ,, Nie wiedział już co myśleć, a tym bardziej co robić. Przerażała go perspektywa utraty wszystkiego co dla niego ważne, ale z drugiej strony...