Bury - Unions
Życiowe zawirowania sprawiły, że Markus został politykiem, ale patrząc na swoje własne dłonie wiedział, że to dłonie muzyka i artysty i czasem żałował, że nie może się tym zajmować na co dzień.
Gra na pianinie pomagała mu uwolnić emocje, rysowanie- wyciszyć się i skupić myśli, siedział więc teraz, z ołówkiem w ręce i jeździł nim po papierze, tworząc niedbały szkic, jednocześnie zastanawiając się nad wszystkim co się wydarzyło.
Kanciasty zarys łóżka, skotłowana pościel, nakreślona niespokojną, zmieniającą kierunek kreską, ukryta pod nią linia biodra, przechodząca w zgrabne udo, wyżej talia, mocno zarysowane obojczyki i policzek, oparty na przedramieniu. Kosmyki włosów rozsypane na poduszce i opadające na czoło, a wreszcie rzęsy, poprowadzone szybkimi, krótkimi pociągnięciami, kładące się cieniem na zamkniętych powiekach.
Rzucił spojrzenie na rysunek.
Niby przedstawiał nieruchomą dziewczynę, ale chłopak niemal nie odrywał ręki od kartki, niedbale pogrubiając i podwajając pociągnięcia, przez co szkic wyglądał na rozchwiany i dynamiczny.
Przypomniało mu się jak narysował ją po raz pierwszy, z pamięci, wiele tygodni po rewolucji. Przeniósł na obraz ich pierwszą, prawdziwą rozmowę. Gniewne, nieufne spojrzenie zwierzęcia zamkniętego w klatce, usta zaciśnięte w geście niemocy i dłoń uchwycona w ruchu, posyłająca naprzód piłeczkę do tenisa, przypominającą nieco lecący meteoryt. Do tej pory był to jeden z jego ulubionych szkiców.
-Czy ty mnie obserwujesz jak śpię? - usłyszał głos. Podniósł głowę i spojrzał w oczy North, która przyglądała mu się z podejrzliwie uniesioną brwią. - To niepokojące.
Posłał jej zmęczony uśmiech.
-Po wszystkim co się ostatnio wydarzyło, akurat to uważasz za niepokojące?
Skrzywiła się.
-Fakt. - westchnęła ciężko - Wariactwo. Nie mieści mi się w głowie, ta cała historia z Ninesem. Biedny Connor. Biedna Chloe.
-Myślisz, że to się kiedyś skończy? - spytał, podnosząc się i wyglądając przez okno - Ta nagonka? To polowanie? Ten strach, że ktoś zrobi krzywdę tobie, albo komuś innemu, na kim mi zależy?
Nie otrzymał odpowiedzi, ale usłyszał szelest odsuwanej na bok kołdry i kroki bosych stóp na podłodze, a po chwili poczuł ramiona obejmujące go w pasie i ciepły policzek na własnych plecach.
-Nie wiem już w co wierzę, a w co powinienem... - mruknął, splatając z nią palce.
-Ja wierzę w ciebie. Niezmiennie. A dzięki temu zaczęłam też wierzyć w mnóstwo innych rzeczy, Markus. - poklepała go po dłoni - Przestań się użalać. Musimy być twardzi.
-Gdyby to jeszcze było takie proste...
Puściła go, odciągnęła od okna i stanęła tuż przed nim, z przodu, zmuszając go, by spojrzał jej w oczy.
-To nie jest proste i nie będzie, ale nie znam nikogo, kto radziłby sobie z tym lepiej od ciebie. Potrzebujesz tylko kogoś, kto by cię kopnął w tyłek, żebyś się zebrał do kupy, kiedy się rozklejasz. A od tego...- splotła mu ręce na karku - ...masz mnie. Zrozumiano?
-Zrozumiano. - pokiwał głową, pochylając się, by musnąć jej usta, szukając w nich pocieszenia i siły, kiedy przed oczami rozbłysła mu wiadomość.
-To Connor. - rzucił z napięciem - Mamy się stawić w CyberLife. Natychmiast.
***
-Mamy poważny problem... - rzuciła Kamska, patrząc na nich surowo, kiedy wszyscy wreszcie zebrali się.
CZYTASZ
Niestabilny umysł
Hayran Kurgu[UWAGA. OPOWIADANIE TO BEZPOŚREDNIA KONTYNUACJA MOJEGO INNEGO DZIEŁA POD TYTUŁEM ,, NIESTABILNY SYSTEM ''] ,, Nie wiedział już co myśleć, a tym bardziej co robić. Przerażała go perspektywa utraty wszystkiego co dla niego ważne, ale z drugiej strony...